"Pożyteczny idiota PiS? Pytajcie Schetynę". Kasprzak o tym, dlaczego zetrze się z Ujazdowskim

Anna Dryjańska
To społeczeństwo jest właścicielem Polski. Jarosław Kaczyński to zrozumiał, Grzegorz Schetyna nadal nie. Dlatego PiS wygrywa, a Koalicja Obywatelska nie – mówi Paweł Kasprzak, lider Obywateli RP. W wywiadzie dla naTemat.pl tłumaczy, dlaczego będzie rywalizował z Kazimierzem Ujazdowskim o mandat senatora w Warszawie.
Paweł Kasprzak, lider Obywateli RP, wystartuje do Senatu z okręgu warszawskiego. Dlaczego, skoro Koalicja Obywatelska wystawiła swojego kandydata? O tym mówi w wywiadzie naTemat. fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta
Anna Dryjańska: Czy jest pan pożytecznym idiotą PiS-u? Taki zarzut stawiają panu ci, którym nie podoba się, że startuje pan w Warszawie do Senatu w kontrze do Kazimierza Ujazdowskiego z Koalicji Obywatelskiej.

Paweł Kasprzak: To pytanie powinien usłyszeć Grzegorz Schetyna za to, że go wystawił. Niech on się tłumaczy, dlaczego narzucił stolicy takiego kandydata, że wybór między PiS a Koalicją Obywatelską jest fikcyjny.

Gdyby Schetyna nie wystawił Ujazdowskiego, to pan by nie kandydował? Nie łamał paktu senackiego zakładającego brak konkurencji wśród opozycji?


Przede wszystkim: jakiego paktu? To dyktat i nie udawajmy, że jest inaczej. Nie było żadnych prawyborów, wyłonienia kandydata, które ma największe poparcie wśród warszawiaków. Od miesięcy domagamy się od opozycji sejmowej przestrzegania zasad demokracji w jej działaniach.



Bo dokładnie przeanalizowaliśmy przyczyny porażki dzisiejszej opozycji w wyborach w 2015 roku. Ludzie chcą mieć poczucie sprawstwa, mieć pewność, że ich głos się liczy. Chcą odzyskać swoje państwo. Mieć wpływ na to, co się dzieje, być słyszanymi przez polityków.

Wie pani, co kilka lat temu wstrząsnęło ludźmi w aferze podsłuchowej? Wcale nie ośmiorniczki czy przekleństwa, ale to, że elity rozmawiają ze sobą tak, jakby były właścicielami Polski. A to społeczeństwo jest właścicielem Polski. Jarosław Kaczyński to zrozumiał, Grzegorz Schetyna nadal nie. Dlatego PiS wygrywa, a Koalicja Obywatelska nie.

Co pan ma do Kazimierza Ujazdowskiego?

Do niego jako człowieka? Nic. Oczywiście nie będę ukrywał, że jego poglądy są mi kompletnie obce – i to stwierdzenie bardzo dyplomatyczne.

To skandal, że progresywnemu miastu lider KO narzuca skrajnie konserwatywnego kandydata, który współpracuje z Ordo Iuris i uważa, że orientacja seksualna to choroba, którą należy leczyć.

Przypominam: Warszawa to miasto, gdzie wybory na prezydenta wygrał Rafał Trzaskowski, a nie Patryk Jaki. Ale tu nie chodzi o kwestie personalne.

To o co chodzi?

O to, że kandydat został narzucony. Nie tylko wyborcom – to był również dyktat wobec partii pozostałych dwóch bloków.

Czyli nawet gdyby Schetyna wystawił z Warszawy do Senatu kogoś innego, na przykład zbliżonego ideowo do Trzaskowskiego, to też by pan przeciw niemu kandydował?

Gdyby Schetyna przyklepał to za zamkniętymi drzwiami, jak w Sowie i Przyjaciołach, zamiast zapytać o zdanie mieszkańców Warszawy – tak, wtedy też bym protestował, jak protestuję od dawna.

Ale tu ważne zastrzeżenie: nie kandyduję przeciw Kazimierzowi Ujazdowskiemu, tylko przeciw dyktatowi. Chcę, by mieszkańcy Warszawy mieli wybór, a nie ulegali plemiennemu szantażowi "musisz nas poprzeć, bo inaczej wygra PiS". Chcę, by stolica mogła głosować za czymś, a nie przeciwko czemuś.

Podkreślam – każdy uczciwy pomiar, niech będzie choćby sondaż, po rzetelnej debacie, który pokaże, że Kazimierz Michał Ujazdowski ma rzeczywiste poparcie, większe od mojego, spowoduje, że natychmiast wycofam swoją kandydaturę i poprę Ujazdowskiego, jako tego, kto poddał się weryfikacji i ma za sobą mandat zaufania, a nie tylko partyjną rekomendację.

Część internautów, w tym osoby publiczne, piszą, że to pan będzie winny ewentualnej wygranej PiS w wyborach do Senatu w okręgu nr 44, bo rozbija pan głosy, które inaczej poszłyby na jednego kandydata.

Powtarzam: Grzegorz Schetyna mógł zapytać warszawiaków na kogo chcą oddać głos. Prawybory da się przeprowadzić: to tylko kwestia woli politycznej. I pewnie też kosztów.

No tak, kosztów też. Może byłoby trochę mniej kasy na durne billboardy, ale zamiast tego opozycja wyłoniłaby osobę, która naprawdę miałaby szanse wygrać ten mandat.

Przeszkodą nie są pieniądze: przecież partie dostają subwencję z budżetu. Ja na nią płacę, pani na nią płaci... Jako Obywatele RP domagamy się, by opozycja kierowała się zasadami demokracji także w swoich działaniach.

Cały czas mówimy tylko o Warszawie. Dlaczego akurat tu domagacie się prawyborów? Co z innymi miastami?

Docelowo prawybory powinny się odbywać w całej Polsce, ale od czegoś trzeba zacząć. Najłatwiej jest zacząć w stolicy. A twierdzenia, że się nie da, trzeba wsadzić w kieszeń. Wystarczy chcieć. PiS to zrozumiał – dlatego wygrywa. Ile mamy czekać, aż zrozumie to Koalicja Obywatelska?

Nie można było porozmawiać, negocjować...?

Próbowaliśmy! I to wiele razy. Gdy zrozumieliśmy, że nie przebijemy się przez ten beton, zapowiedzieliśmy Schetynie, że jeśli nie wdroży demokracji we własnej Koalicji, to wtedy opozycja uliczna wystawi własnego kandydata. Wiedział, co się stanie, nie może teraz grać zaskoczonego.

Na ile głosów pan liczy?

Nie mam zielonego pojęcia. Decyzja o kandydowaniu nie jest efektem politycznej kalkulacji, tylko próbą wymuszenia na Koalicji stosowania standardów demokratycznych.

Nie mogę liczyć na wysokie poparcie w sytuacji, kiedy niewielu ludzi mogło się w ogóle dowiedzieć, czego chcę. Wiele razy stawałem w obronie np. gejów w sytuacji ostrej konfrontacji. Mówiłem wtedy, że polska Konstytucja wywodzi wszystkie zasady prawne z fundamentalnej wartości godności każdego pojedynczego człowieka.

Niehetoronormatywne osoby, które wyjechały z Polski, bo tu nie mogły żyć, dostaną teraz od Koalicji – tam za granicą – kandydata, który proponuje im “leczenie”.

I tu uwaga – to jest trudny moment. Różnica między mną, a Grzegorzem Schetyną jest taka, że ja nie dbam, ilu jest takich ludzi i czy ich głosy są statystycznie zauważalnie. Dla mnie to kwestia wartości, z których nie zrezygnuję nigdy. Czy to jest nierozsądne? Być może tak.

Ale proszę o spokój – prawybory lub jakikolwiek inaczej wyrażony głos poparcia dla Kazimierza Michała Ujazdowskiego jest dla mnie rozstrzygający. Jeszcze raz – wycofam się, jeśli jego poparcie będzie większe.

Jest jeszcze jeden zarzut przewijający się we wpisach na Facebooku i Twitterze: że cały pomysł z Obywatelami RP był tylko po to, by zyskał pan trampolinę w nadchodzących wyborach parlamentarnych.

Znam ten zarzut. Tym osobom mogę poradzić tylko tyle, by spojrzały w oczy kilkudziesięciu Obywatelom RP, którzy mają po kilkanaście spraw karnych za to, że ośmielają się protestować przeciwko łamaniu Konstytucji i zasad demokracji przez PiS. Jestem ciekawy, czy zdobyłyby się na odwagę.

Spodziewa się pan telefonu od Grzegorza Schetyny?

Gdyby zadzwonił, odbiorę, porozmawiam. Jednak nie sądzę, by zadzwonił. Będzie raczej starał się nas zmarginalizować.

Znam Schetynę od kilkudziesięciu lat. Nigdy się specjalnie nie lubiliśmy, ale go szanuję. To inteligentny facet, ale brakuje mu słuchu społecznego. Inaczej nie wpadłby na pomysł, by wystawiać Ujazdowskiego do Senatu.

Nie wierzę jednak, że pozwoli sobie na jawną arogancję wobec wyborców. To się nikomu nie opłaca, a kalkulować Schetyna umie.