
Osobom średnio zorientowanym w polityce należy to przypomnieć – okręgi w wyborach do Senatu są jednomandatowe. Senatorów jest stu i okręgów w całym kraju też jest sto. Więc w każdym z nich zwycięzca może być tylko jeden. To dlatego opozycja zdecydowała się na zawarcie paktu – tak by reprezentant PiS miał tylko jednego kontrkandydata i aby głosy nie zostały rozdrobnione.
W opinii Migalskiego "prawicowość" Ujazdowskiego to nie powód, by Koalicji Obywatelskiej w senackim okręgu nr 44 Obywatele RP rzucali kłody pod nogi. – Aby opozycja wprowadziła do Senatu co najmniej 51 senatorów, powinna grać skrzydłami. To oznacza, że na listach opozycji powinny być osoby kojarzone jako centrowe w swoich poglądach, ale też zarówno lewicowe, jak i prawicowe – tłumaczy.
Kazimierz Ujazdowski ma zdecydowanie więcej zalet niż wad i Obywatele RP powinni dostrzec, że jego obecność w Senacie będzie służyć tym ideałom, które także im przyświecają i które dla nich były ważne, gdy organizowali protesty przeciwko polityce PiS.
Bo to nie było tak, jak można by wywnioskować z listu otwartego prof. Moniki Płatek skierowanego do Kazimierza Ujazdowskiego, że ten nagle w 2017 r. obudził się i stwierdził, że nie podoba mu się demontaż wymiaru sprawiedliwości przeprowadzany przez jego partię.
"(...) Wystąpił Pan z PiS-u na początku 2017 roku protestując przeciwko demolowaniu Trybunału Konstytucyjnego. Był Pan wcześniej zwolennikiem zmian sądownictwa; od początku nie odpowiadały na zidentyfikowane już wcześniej problemy; prowadziły do zdemolowania niezawisłości sądów i podporządkowania ich sobie władzy. Te zmiany, w mojej opinii, które przygotował PiS już wcześniej, gdy był Pan członkiem tamtej partii były nie do przyjęcia z punktu widzenia standardów państwa prawa" – pisze prof. Płatek.
Ujazdowski tymczasem na wylocie z PiS był dużo wcześniej, bo od samego początku, gdy tylko nastała "dobra zmiana", nie krył swojego sceptycyzmu wobec działań partii. Jako europoseł wielokrotnie i wprost krytykował to, co działo się przy Wiejskiej – choćby powołanie na stanowisko przewodniczącego Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka byłego PRL-owskiego prokuratora Stanisława Piotrowicza.
Nie mogę nie wspomnieć o głębokim kryzysie polskiego parlamentaryzmu. W poprzedniej kadencji PiS upominał się o przejrzystość prac parlamentarnych i rozszerzenie praw kontrolnych opozycji. Taki był sens opracowanego przeze mnie "Pakietu Demokratycznego" . Dziś obóz rządzący popełnia błędy poprzedniej władzy, narażając instytucje państwowe na najcięższy kryzys po 1989 roku.
Od marca 2016 r., gdy wystąpiłem z inicjatywą kompromisu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego przekonywałem do zmiany tej strategii. Niestety, nie tylko nie uległa ona żadnej korekcie, ale w ostatnich tygodniach doszło do jej zaostrzenia. Nie mogąc autoryzować takiej polityki podjąłem decyzję o rezygnacji z członkostwa w Prawie i Sprawiedliwości.
Prawicowy, ale nie radykał
Oczywiście, że Ujazdowski jest politykiem prawicowym, konserwatywnym. Ale - jak przekonuje Migalski - to jest konserwatyzm w stylu zachodnim, a nie polski fundamentalizm. Dowodem na to są choćby niedawne deklaracje Ujazdowskiego ws. legalizacji związków partnerskich.
Ale pytań do Ujazdowskiego jest o wiele więcej. Wypomina mu się, że doprowadził do dymisji Andy Rottenberg ze stanowiska dyrektorki warszawskiej Zachęty. Ujazdowski był wówczas ministrem kultury, w Zachęcie zaś odbyło się parę wystaw, które nie podobały się ówczesnej władzy – choćby ta, na której prezentowano rzeźbę Maurizio Cattelana przedstawiającą Jana Pawła II przygniecionego meteorytem.
– Nigdy nie opowiadałem się za dyskryminacją i za blokowaniem manifestowania poglądów – zapewnił.
Dla wielu wyborców lata spędzone w PiS, decyzje wówczas podejmowane oraz głoszone wtedy poglądy są nie do przyjęcia. Jak twierdzą, Grzegorz Schetyna wystawiając w Warszawie kandydaturę Ujazdowskiego zafundował elektoratowi wybór pomiędzy PiS a PiS. Zero alternatywy.