Wrogowie Trzaskowskiego nie chcą tego pamiętać. Ścieki płynęły do Wisły za rządów PiS w stolicy

Łukasz Grzegorczyk
W wyniku awarii kolektora w oczyszczalni "Czajka" do Wisły trafiło już ponad 50 tysięcy metrów sześciennych ścieków. Prezydent Warszawy jest obwiniany za tę sytuację przez politycznych rywali, ale niektórzy już zapomnieli, że kiedy Warszawa była w rękach PiS, ścieki regularnie spływały do rzeki.
Wrogowie Rafała Trzaskowskiego obwiniają go za awarię w oczyszczalni "Czajka". Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
"Czajka" jest obecnie jedną z największych oczyszczalni ścieków w Polsce. Obiekt zmodernizowany w 2012 r. oczyszcza ścieki całej Warszawy oraz okolicznych gmin. Jej awaria spowodowała natychmiastowe zwołanie sztabu kryzysowego. – To katastrofa ekologiczna i wielkie niebezpieczeństwo dla zdrowia mieszkańców – ostrzegał minister Henryk Kowalczyk.

Tymczasem politycy PiS tworzą już swoje teorie na temat tego, w jaki sposób doszło do awarii i czy reakcja władz miasta w tej sprawie była odpowiednia. W swoim stylu zareagowała choćby Krystyna Pawłowicz, która zaatakowała Rafała Trzaskowskiego.

Tymczasem Hanna Gronkiewicz-Waltz przypomniała, że kiedy prezydentem Warszawy był Lech Kaczyński, takie sytuacje były "normalne" i "PiS nie nazywało tego katastrofą ekologiczną". "Nie martwił się o zdrowie mieszkańców Płocka czy Gdańska" – dodała.

Podobnie wypowiedział się Jacek Wojciechowicz, były wiceprezydent stolicy. Polityk nie zlekceważył awarii kolektorów, ale zauważył istotny fakt: "Kolektory wybudowano w 2012 r. Do tego czasu ścieki z lewobrzeżnej Warszawy przez kilkadziesiąt lat (nie dni) trafiały do Wisły".
Internauci zaczęli podawać nawet dokładne wyliczenia dotyczące tego, ile ścieków w przeszłości wpadało prosto do Wisły.



Awaria w oczyszczalni "Czajka"
– Mamy do czynienia z ilością 50 tys. metrów sześciennych, która została wrzucona do rzeki Wisły. To jest bardzo duża ilość nieoczyszczonych ścieków, jaka została jednostkowo wrzucona do rzeki Wisły – powiedział po zebraniu sztabu kryzysowego Krzysztof Gołębiewski z Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Ochrony Środowiska w Warszawie.

Żeby to zobrazować, po szybkim przeliczeniu, to około 22 baseny olimpijskie pełne ścieków. Jak dodał Gołębiewski, nie są to substancje niebezpieczne, ale stanowią zagrożenie, więc miejsce ich zrzutu powinno być zabezpieczone.