Śniadanie z Saddamem Husajnem i obiad z Fidelem Castro. O tej książce będzie wkrótce głośno

Materiał prasowy GW Foksal
Saddam Husajn, Fidel Castro, krwawy dyktator Kambodży Pol Pot – jakie sekrety poznali ich osobiści kucharze, którzy obserwowali z bliska największych tyranów współczesnej historii? Świadkiem jakich wydarzeń byli, przygotowując ich ulubione potrawy? Co jedzenie ma wspólnego z władzą? Na te wszystkie pytania odpowiada Witold Szabłowski w swoim fascynującym reportażu, którym jeszcze przed premierą zainteresowało się prestiżowe nowojorskie wydawnictwo i wytwórnie filmowe. „Jak nakarmić dyktatora” już niebawem w księgarniach.
Fot. materiały prasowe
Witoldowi Szabłowskiemu udała się rzecz niemożliwa, choć – jak przyznaje – sam nie miał pewności, że jego pomysł na książkę zostanie doprowadzony do końca. Praca nad reportażem „Jak nakarmić dyktatora” trwała aż cztery lata. Dziennikarz przejechał w tym czasie cztery kontynenty, przemierzając m.in. zapomniane, kenijskie wioski oraz dżunglę w Kambodży. Podczas swoich podróży odbył wielogodzinne wywiady z najbliższymi współpracownikami największych tyranów w historii, dowiadując się od nich nie tylko o ich upodobaniach kulinarnych, ale również poznając sekrety i nigdy wcześniej nieujawniane anegdoty z życia dyktatorów.

I tak w efekcie otrzymaliśmy książkę, do której prawa jeszcze przed premierą wykupiło legendarne wydawnictwo Penguin Random House, co nie zdarzyło się nigdy wcześniej żadnemu polskiemu pisarzowi. Autorzy z kraju nad Wisłą (m.in. Ryszard Kapuściński) współpracowali bowiem już wcześniej z największym światowym wydawcą, lecz żadnemu z nich nie udało się sprzedać praw do swojej książki jeszcze na etapie pomysłu.
Witold Szabłowski z Yong Moeun, kucharką Pol PotaFot. materiały prasowe
„Jak nakarmić dyktatora” przedstawia czytelnikowi reżim od kuchni. I to dosłownie. Najokrutniejsze i jednocześnie jedne najważniejszych postaci historii współczesnej zostały scharakteryzowane oczami kucharzy. Od tak nietypowej strony jeszcze nigdy nie zerkaliśmy na dyktatorów. Dwaj kucharze Fidela Castro, kucharka Pola Pota, kucharze Saddama Husajna, Envera Hodży oraz Idiego Amina dzielą się swoimi wspomnieniami. Kierują nas one nie tylko do jadalni dyktatorów, ale też zdradzają ich charakter, stosunek do najbliższych, wspomnienia z dzieciństwa. Wszystko to, co pozwala nam zrozumieć kim byli i jaki wpływ wywierali na ludzi ze swojego otoczenia.

I tak dowiadujemy się, że Saddam Husajn sam potrafił założyć fartuch i gotować dla swoich żołnierzy. Kucharze przygotowywali mu z reguły sześć lub siedem obiadów – tak, aby mógł wybrać to, na co ma ochotę. Krwawy i bardzo okrutny dyktator Kambodży, według zakochanej w nim po uszy kucharki „nawet uśmiech miał łagodny; Pol Pot to była chodząca dobroć”. Z kolei Fidel Castro, nazywany przez bliskich nie bez powodu El Toro (byk) był wielbicielem nie tylko mleka i serów, ale też samych… krów, a najbardziej mleczne okazy potrafił otaczać wyjątkowo troskliwą opieką. Tych niezwykłych historii jest dużo więcej, a w całości stanowią arcyciekawą mozaikę życia na granicy strachu i bezpieczeństwa. Nieprzewidywalnego, niebezpiecznego, a czasem zwyczajnego – tak, jak zwyczajne może być wrzucanie marchewki do garnka. Jak pisze sam autor, dzięki rozmowom z kucharzami dyktatorów dowiedział się „jak przetrwać w niełatwych czasach. Jak karmić szaleńca. Jak mu matkować. A nawet jak jeden puszczony w odpowiednim momencie bąk może uratować życie kilkanaściorga ludzi”.

Kucharze byli z pewnością beneficjentami reżimu. W państwach, w których panowała przerażająca bieda i głód, a mieszkańcy przygotowywali kotlety ze skórek grejpfruta, mieli zapewnioną nobilitującą posadę, której zawdzięczali nie tylko talerz pełen jedzenia ale czasem – jak w przypadku kucharzy Saddama Husajna – raz do roku nowe auto czy ubrania sprowadzane z Włoch. Jeden z kucharzy Fidela Castro prowadzi dziś znaną restaurację na Kubie, czerpiąc z popularności, jaką dało mu nazwisko pracodawcy. Ale byli też kuchmistrze, którzy stali się ofiarami systemu. Niektórzy z nich do dziś otrząsają się z traumy, jaką była praca z szaleńcem, który w każdym momencie mógł wydać na nich wyrok śmierci. Inni nadal ukrywają się przed światem.

Witold Szabłowski już wcześniej mógł się pochwalić wieloma sukcesami na skalę światową. Jego książki były wielokrotnie nagradzane, w tym nominacją do Nagrody Literackiej Nike, a Penguin Random House zainteresował się jego twórczością już w roku 2015, kupując prawa do znakomitych „Tańczących niedźwiedzie”. Jednak jego najnowsza książka, która wzbudziła jeszcze przed premierą tak gorące zainteresowanie wśród światowych graczy na rynku kultury wydaje się być pozycją elektryzującą. To w polskich reportażu pozycja oryginalna, a jednocześnie głęboka, wielowymiarowa i dowcipna. Absolutnie obowiązkowa na półkach miłośników reportażu – i nie tylko.
Fot. materiały prasowe