Zebrali pół miliona złotych dla okradzionej 99-latki. Teraz muszą czytać, że się "wzbogacili"

Katarzyna Zuchowicz
Pani Ewa z Bielska-Białej w ciągu kilku dni znalazła się na ustach całej Polski. Jej historia tak bardzo poruszyła ludzi, że pieniądze dla niej niemal dosłownie zaczęły płynąć strumieniami. Ostateczny bilans – ponad 600 tys. zł, choć celem było jedynie 4 tys. zł. – Szok, niedowierzanie, jesteśmy bardzo zaskoczeni – mówią w fundacji, która zorganizowała zbiórkę. Co teraz stanie się z tymi pieniędzmi?
99-letnia pani Ewa z Bielska-Białej została okradziona. Ludzie ruszyli na pomoc. Zebrano ponad 600 tys. zł. Fot. screen/Fundacja "Serca dla Maluszka"
– To ogromna odpowiedzialność. Wiadomo, że pani Ewa nie jest w stanie skonsumować tych środków. Dla niej to jest astronomiczna, niewyobrażalna kwota. Naszą rolą jest, by rozsądnie, z wolą pani Ewy, tę kwotę rozdysponować – mówi nam pracownica fundacji Serce dla Maluszka. Placówka działa w Bielsku-Białej i właśnie tu mieszka 99-latka, o której zrobiło się głośno w całym kraju, gdy pani Ewa została okradziona z oszczędności życia.

– Przyszli i powiedzieli, że spółdzielnia będzie robić remont. Chciałam zapukać do sąsiadów, żeby mi powiedzieli, kto to może być. Ale nie wypuścili mnie z łazienki – opowiedziała pani Ewa TVN. Reportaż tej stacji kilka dni temu uruchomił lawinę. Para podająca się za pracowników administracji ukradła jej 4 tys. zł.
"Nikt się nie spodziewał"
"Zbiórka dla Babci Ewy właśnie przekroczyła 500 000 tysięcy! Odznaka SuperBohatera dla każdego, kto postanowił wesprzeć Babcię Ewę w tych trudnych dla niej chwilach, to naprawdę za mało" – ogłosiła fundacja na swoim profilu FB w piątek. Dodatkowo zbiórkę przeprowadziła w internecie prywatna osoba. Zebrała ponad 100 tys. zł.


Do dziś ludzie piszą: "Wszystkiego najlepszego dla Tej Sympatycznej Babci", "Płakałam jak bóbr, jesteście wspaniali", "Niesamowite ilu jeszcze mamy dobrych ludzi o wielkich sercach wielki szacunek dla fundacji", "Wróciła mi wiara w człowieka".

– Nie mogliśmy zamknąć naszej zbiórki, gdyż wpłaty wpływały na konto bankowe. I cały czas wpływają. Jako fundacja nie jesteśmy odpowiedzialni, że ta kwota jest tak duża. Byłam pewna, że jak zrobimy zbiórkę, to albo zwróci się skradziona kwota, albo kilka razy zrobimy babci zakupy. Nikt się nie spodziewał, że kwota tak urośnie – mówi naTemat Ewelina Kliś.

Co się stanie z tymi pieniędzmi? Wiadomo, że pani Ewa chciała tylko altankę i po programie TVN szybko znalazła się firma, która postanowiła ją ufundować. Działkę z kolei wysprząta Zieleń Miejska, w której pani Ewa pracowała. Kobieta ma też problem ze słuchem i już odezwała się firma, która bezinteresownie i bez rozgłosu, zaproponowała, że ufunduje aparat słuchowy. – Powiedzieli, że będą ją odwiedzać dotąd, aż babcia będzie słyszeć – mówi Ewelina Kliś.

Poza tym pani Ewa, jak słyszę w fundacji, wielkich potrzeb nie ma. Według pierwszych informacji miała mieć utworzony otwarty rachunek w sklepie osiedlowym, ze zbiórki miała mieć opłacony czynsz, był też plan remontu w mieszkaniu.

Ale co dalej z tak dużą kwotą?

– Babcia Ewa mieszka w kawalerce. Nawet gdybyśmy gruntownie odremontowali jej mieszkanie, nie wykorzystamy wszystkich środków. Poza tym już przy pierwszym spotkaniu powiedziała, że nie pozwoli ruszyć mebli. Możemy odświeżyć mieszkanie, ale super nowoczesnych sprzętów nie będziemy kupować, bo sobie z nimi nie poradzi. Ktoś zaproponował jakiś wyjazd. Ale to też nie wchodzi w grę, bo babcia Ewa nie da rady. Co więcej ona nie chce też za bardzo chodzić do lekarzy – słyszę.

"Piszą, że chcieliśmy się wzbogacić"
To piękna, poruszająca historia. Jednak w międzyczasie do fundacji dotarły też przykre komentarze. – Jest wielka presja na fundację, że zrobiliśmy zbiórkę i co teraz. Ludzi pytają, jak będziemy działać. Cały czas piszą, że chcieliśmy się wzbogacić na zbiórce, że wygrałam w Totolotka, że ociągamy się z wypłatą. Że będą nam patrzeć na ręce... – cytuje niektóre komentarze Ewa Kliś.

Na FB ktoś pisze: "Rozumiem że wszystkie faktury za remont oraz zakup różnych rzeczy zostaną przedstawione i fundacja rzetelnie rozliczy się z zebranych pieniędzy".

Jest jej przykro, bo fundacja w całej Polsce ma pod opieką ponad 600 dzieci. Znajduje się w pierwszej dziesiątce organizacji, które zbierają najwięcej środków z 1 proc. Panią Ewą zajęli się, bo bardzo dużo osób odzywało się, że chce jej pomóc, chcieli znaleźć fundację, która zajmie się zbiórką.

– Nigdy nie mieliśmy negatywnych ocen, nigdy nic nie ukrywamy. Pół miliona to jest ogromna kwota, ale my prowadzimy takie zbiórki. W ubiegłym roku uzbieraliśmy ponad milion złotych na leczenie Tosi – mówi.

"Będzie miała zapewniony byt do końca życia"
Gdy rozmawiałyśmy w poniedziałek rano, jechała na spotkanie z prawnikiem. W czasie weekendu niewiele dało się zrobić. A ona chciała wszystko sprawdzić, m.in. czy panią Ewę może reprezentować osoba, która zaczęła kontaktować się z fundacją w jej imieniu, a nie jest członkiem jej rodziny.

Efekt rozmowy z prawnikiem bardzo ją ucieszył. Gdy skontaktowałyśmy się po kilku godzinach, entuzjazm wyczuwało się na odległość. – Wszystko będzie na zapewnienie potrzeb pani Ewy. Od jutra pani Ewa będzie miała wykwalifikowaną opiekunkę, która od lat pracuje z osobami starszymi. Wyremontujemy jej mieszkanie. Będziemy starać się o lekarza dla niej, bo ma straszne problemy z pamięcią i trzeba ją zdiagnozować. Będzie miała zapewniony byt do końca życia, tak jak chcieli darczyńcy – mówi przedstawicielka fundacji
Los 99-letniej kobiety może się zatem zmienić diametralnie. Bo ona twierdzi, że nic nie potrzebuje. – Mówi tylko, że chciałaby móc z kimś porozmawiać, więc również pod tym kątem pomyśleliśmy o opiekunce. Żeby ktoś z nią był – słyszę.

"Jesteśmy zszokowani, że jest taka sytuacja"
Pieniądze ze zbiórki nie zostaną nikomu przekazane do ręki, ani przelane na inne konto. Nie pozwala na to wewnętrzny regulamin fundacji.

– Nie mamy możliwości ruszenia darowizny, która jest ze wskazaniem. Nie możemy przelewać środków na inne konto, działamy według naszych regulaminów. Wydajemy środki tylko i wyłącznie na podstawie faktur i rachunków. U nas rodzice nigdy nie dostają pieniędzy do ręki, tylko są rozliczani. Opłacamy konkretną rehabilitację albo przelewamy środki na konto, ale tylko wtedy gdy są przedstawione faktury. W przypadku pani Ewy musi być tak samo. Tak działamy od lat. W fundacjach nie praktykuje się dawania środków do ręki – tłumaczy moja rozmówczyni.

Być może ze środków, które pozostaną ze zbiórki, powstanie fundusz dla osób starszych. Po historii z panią Ewą w fundacji rozdzwoniły się telefony od takich osób.

– Jesteśmy zszokowani, że jest taka sytuacja w kraju. Osoby starsze są pozostawione same sobie. Fundacji, które pomagają dzieciom jest mnóstwo, ale starszym już nie. Dzwoniła kobieta, której zmarł mąż. Ma bardzo niską emeryturę, nie jest w stanie sama przetrwać. Albo starsze małżeństwo, chore, nie stać ich na podstawowe rzeczy. Każda złotówka, która zostanie, pójdzie na takie osoby – mówi nasza rozmówczyni.

Stąd pomysł, że może utworzyć "fundusz babci Ewy": – By pamięć o tym wydarzeniu przetrwała. Stworzylibyśmy regulamin, by osoby starsze, schorowane, w trudnej sytuacji, mogły starać się o środki z tego funduszu.