Sprawa nie do wygrania i śmiertelna choroba. Polski John Grisham serwuje kolejną obłędną historię
Tytułowy wyrok ciąży na niejakim Grzegorzu Benzowiczu z Poznania. Siedemnastolatek został oskarżony o brutalne zabójstwo dwóch kolegów ze szkoły, a wszystkie dowody świadczą przeciwko niemu. Wyrok, ale innego rodzaju, ciąży też na śmiertelnie chorej Chyłce oraz Oryńskim, który z powodu pewnego ultimatum nie może odmówić obrony Benzowicza.
Należycie do miłośników tzw. thrillerów prawniczych? Zachwycały was bestsellerowe książki (i ich głośne ekranizacje) najwybitniejszego twórcy tego gatunku – Johna Grishama? Jeśli tak, to zapewniam, że nie tylko podejdziecie z entuzjazmem do lektury "Wyroku" Remigiusza Mroza, ale także nie będziecie w stanie odłożyć jego najnowszej książki na półkę.Szybko przesunęła wzrokiem po najważniejszych punktach podsumowania. – Grzesiek Benzowicz. Miejsce urodzenia: Poznań. Lat: siedemnaście. Ofiar: dwie. Liczba adwokatów idiotów, którzy chcieliby go bronić: jeden.
A co dla mnie było fascynującego w tej lekturze? Powodem, dla którego "Ja" i napisana w tym gatunku powieść szybko znaleźliśmy ze sobą wspólny język, był nie tyle wykreowany przez autora świat prawniczej "warszawki", ile dobrany na bazie przeciwieństw brawurowy i nieszablonowo sportretowany duet głównych bohaterów.
Czytanie przygód tej pary – na gruncie nie tylko zawodowym, ale i prywatnym, bo od pewnego czasu łączy ich romantyczne uczucie – należy do czystej przyjemności. Riposty bohaterów, które są błyskotliwe, inteligentne, zabawne, a przede wszystkim cięte, sprawiają, że kolejne rozdziały najnowszej powieści kryminalnego cyklu pokonuje się z szybkością maratończyka.
W ogóle soczyste dialogi, które lawirują między prawniczym żargonem a tzw. łaciną podwórkową stanowią jeden z największych atutów "Wyroku", a można przypuszczać, że i całej prozy Remigiusza Mroza. Podobnie jak akcja, która pędzi niczym rollercoaster w parku rozrywki. Mimo prawniczego tła czytelnikowi nie grozi więc śmierć z nudy na fikcyjnej sali rozpraw.
Czym byłby jednak rasowy kryminał – na dodatek mający za sobą już dziewięć równie sensacyjnych historii – bez fascynującego czarnego charakteru? W serii o perypetiach warszawskich adwokatów takim arcyłotrem jest Piotr Langer – pociągający za sznurki wybitnie inteligentny psychopata, przekonany, że wszystkie jego intrygi i zbrodnie ujdą mu na sucho.– Jest niewinny, bo tak twierdzą jego rodzice – oznajmił. Chyłka milczała. Długi brak odpowiedzi sprawił, że Oryński w końcu zerknął na nią kontrolnie.
– Nic nie mówisz – zauważył niepewnie.
– Czekam spokojnie na puentę tego żartu.
– Ale to nie…
– Słuchaj, Zordon – zaczęła i na moment zacisnęła usta. – Wiesz dobrze, że potrafię się zdrowo wkurwić za wiele rzeczy. Także tych, które jeszcze się nie wydarzyły.
– Wiem – przyznał pod nosem.
– Chyba jednak trochę o tym zapomniałeś.
– Nie, ale co to ma wspólnego…
– Tyle ma wspólnego, że jak będziesz dalej brnął w te brednie, to nie będę nawet czekała na stację benzynową i wywalę cię na najbliższym MOP-ie.
W swoich powieściach Remigiusz Mróz stawia nie tylko na zaskakującą fabułę z szokującym zakończeniem ("Wyrok" nie jest tutaj wyjątkiem) czy drobiazgowo odmalowane relacje między bohaterami. Każdą nową sprawą "na wokandzie" zwraca uwagę na problemy społeczne współczesnego świata. W tym tomie są to prześladowanie rówieśnicze i nietolerancja.
Jeśli przeczytaliście dotychczas wydane tomy z niesłabnącym zainteresowaniem, to nie potrzebujecie żadnej rekomendacji, by sięgnąć po 10 opowieść o duecie adwokatów. Jeśli tak jak ja nie mieliście do czynienia z tym cyklem, nie pożałujecie, że daliście szansę najnowszej książce Remigiusza Mroza. W księgarniach czeka ona na was już od 18 września.
Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona