Ogórek wyrzuciła go z programu. Rafał Lipski mówi nam, dlaczego nadal chce chodzić do TVP

Aneta Olender
Ta rozmowa niewiele miała wspólnego z programem publicystycznym, o merytorycznej dyskusji już nie wspominając. Po tym jak kandydat KO do Sejmu Rafał Lipski zasugerował prowadzącemu "Studio Polska", że ten od miesięcy szczuje na środowiska LGBT, wywiązała się awantura, a gościa wyrzucono z programu. W rozmowie z naTemat Lipski wyjaśnia, dlaczego nawet po tej sytuacji zgodziłby się przyjść do TVP.
Rafał Lipski przyznaje, że w programie "Studio Polska", aby opozycja mogła dojść do głosu musi się przekrzykiwać. Fot. Zrzut ekranu z TVP Info
"To szczyt chamstwa, dobrze, że pana wprosili". Mimo dużego poparcia, nie wszystkim spodobało się to, co i jak powiedział pan w programie "Studio Polska".

Na pewno mówiłem dosyć emocjonalnym językiem. Wynika to jednak z tego, że taka jest formuła "Studio Polska". Opozycja nie może się wypowiadać inaczej niż podniesionym głosem, w przeciwnym wypadku w ogóle mogłaby do głosu nie dojść. Biorę udział w tym programie od trzech lat i naprawdę nie raz próbowałem rozmawiać merytorycznie, ale po prostu się nie da.

Inaczej jest, kiedy wypowiada się np. Adrian Stankowski z "Gazety Polskiej" czy jakiś przedstawiciel PiS-u, oni maja swoje dwu, trzyminutowe przemowy na każdy temat. Jeżeli prowadzący pytają opozycję, w tym mnie, a często jest tak, że jestem jej jedynym przedstawicielem kontra siedmiu prawicowców, to są to pytania z tezą.


Jeśli chcę jakiś wątek rozwinąć albo powiedzieć coś niewygodnego o obecnej władzy, to od razu moja wypowiedź jest manipulowana, zagłuszana, więc nauczyłem się z nimi rozmawiać w taki sposób, że czasami trzeba ich przekrzyczeć. Skoro tak wygląda to od wielu miesięcy, dlaczego nadal pan chodził do tego programu?

Uważam, że trzeba tam chodzić. Nie jest dobry rozwiązaniem chodzenie tylko do mediów, gdzie jest taka progresywna narracja, liberalna. Ze względu to, że część wyborców nie posiada innej telewizji niż TVP, to po prostu nie można odpuszczać.

Spodziewał się pan takiej awantury?

Prowadzący Jacek Łęski oburzył się po tym jak powiedziałem, że od miesięcy szczuje na środowiska LGBT. On to odebrał jako zarzut personalny, choć właściwie było to moim celem. PiS wymyśliło sobie, że tak jak wygrało wybory w 2015 roku temacie uchodźców, tak teraz wygra na temacie LGBT.

Od kilku miesięcy w programie TVP pojawiają się felietony krytyczne wobec tych środowisk, a Łęski jako dziennikarz i gospodarz programu podpisuje się pod nimi. Zawsze komentował to w taki sposób, żeby obrażać.

Oczywiście jest na tyle inteligentnym człowiekiem, że nigdy personalnie do nikogo się nie zwracał, ale moim zdaniem podpisując się pod tym także szczuje. To samo redaktor Magdalena Ogórek. To nie są zresztą pierwsze środowiska, na które oni szczuli w tym programie.

Ale dyskusja rozpoczęła się od słów jednej z zaproszonych pań, która zasugerowała, że my jako Lewica, jako opozycja, chcemy rozmawiać tylko o LGBT i nie mamy innych tematów. Odpowiedziałem, że to właśnie TVP wywołuje cały czas ten temat, a my jako osoby broniące praw człowieka musimy na to reagować, na te haniebne zarzuty i kłamstwa.

Jacek Łęski stwierdził, że pewnie się cieszę, że w tym programie akurat o tym nie rozmawiamy. Powiedziałem, że "bardzo się cieszę, że po raz pierwszy od kilku miesięcy nie szczuje pan na LGBT". I tak zaczęła się cała wojna.

Która doprowadziła do tego, że prowadzący wyrzucili pana ze studia.

Uważam, że trzeba zachować poziom i po prostu wyjść. Jak zasugerowali wyjście, to absolutnie wyszedłem. Część osób sugeruje, że być może to było zaplanowane przeze mnie. Jak mogłem sobie zaplanować, że zostanę wyrzucony za prawdę? Może to było bardzo dobitne z mojej strony, ale ja mam też taki charakter. Uważam, że poziom, do którego oni już doszli, wymaga tego, żeby właśnie tak z nimi rozmawiać.

Magdalena Ogórek zasugerowała na antenie, że ona na miejscu Jacka Łęskiego rozważyłaby pozew.

Nie pierwszy raz to słyszałem z jej ust. Kiedyś to ona mi personalnie groziła procesem twierdząc, że zmyślałem na jej temat mówiąc, że była w SLD. Nigdy nie powiedziałem jej, że była w SLD, aczkolwiek była dwukrotnie kandydatką. To jest jej stała narracja. Na Twitterze grozi pozwami za przytaczanie faktów z przeszłości.

Nawet jeżeli miałbym proces, to myślę, że łatwo jest udowodnić, że telewizja publiczna szczuje na środowiska LGBT, a to, że personalnie zarzuciłem to redaktorowi, to nie ma nic do rzeczy, bo on się pod tym podpisuje. Próbował pan zareagować, kiedy publiczność biła brawo prowadzącym, ale bezskutecznie.

Zastanawia mnie to, jak wielkim fenomenem jest pani Ogórek i dlatego dziwię się naiwności prawej strony. Dziwię się, że wierzą w tę jej kreację. Moim zdaniem jest to zwykła kreacja i chodzi tylko o karierę i pieniądze. To też nieraz jej zasugerowałem.

Nie chodzi mi o to, żeby kogoś w tym programie personalnie atakować, ale jeżeli dyskusje już schodzą na taki poziom, to takie dobitne słowa prawdy się należą.

To jest podobno studio otwarte, i rzeczywiście w jakimś sensie jest otwarte, bo każdy z ulicy może wejść jeżeli wcześniej nie był na czarnej liście. Trochę już awanturników ten program miał. Natomiast większość publiczności stanowią zwolennicy obecnej władzy.

Często przychodzą osoby, które działają w takich skrajnych stowarzyszeniach, skrajnie patriotycznych. Mi jest trudno namówić kogokolwiek na to, aby zgodził się przyjść do tego programu. Chociaż ma on bardzo dobrą oglądalność, to poziom propagandy jest taki, że wiele osób po prostu nie chce brać w tym udziału.

Poza tym część publiczności to statyści, którzy nie wyrażają żadnej opinii, ale ta prawa strona, na którą najczęściej skierowana jest kamera, pokazuje jaki to Lipski jest zakrzyczany. Magia telewizji.

Magiczny na pewno nie był moment, kiedy Magdalena Ogórek właściwie nawrzeszczała na pana mówiąc: "Teraz ja mówię człowieku".

Nie byłem zszokowany. Często słyszałem od pani Magdaleny Ogórek jakieś zarzuty kierowane pod moim adresem, często pozwalała sobie na złośliwe komentarze, np.: "A co Barbra Nowacka na to?". Cały czas odnosiła się do Lewicy twierdząc, że tak naprawdę nic nie znaczymy. Tak nie zachowuje się rzetelny dziennikarz.

Ma oczywiście prawo do swojego zdania, do swoich poglądów i opinii, ale jednak w programie publicystycznym dziennikarz powinien panować nad sobą, a komentowanie zostawić gościom. Ta budząca się wobec mnie agresja może wynikać także z tego, że zwracałem uwagę na to, że wszystkie tematy w "Studio Polska", wszystkie felietony były stronnicze. Od kilku tygodni każdy program zaczyna się od 5-minutowego przemówienia Jarosława Kaczyńskiego.

Na Twitterze widać jednak, że bardzo dużo osób pana poparło, ale też było oburzonych takim zachowaniem dziennikarzy.

Warto wspomnieć o akcji #Silnirazem na Twitterze. Zwolennicy opozycji, i to nie ważne czy ci związani z Lewicą, czy z Koalicja Obywatelską, okazali mi naprawdę duże wsparcie. Mój Twitter oszalał od sobotniego wieczora. To pokazuje, że w tym przypadku zwyciężyliśmy z tzw. prawicowymi trollami, którzy do niedawna mieli w mediach społecznościowych przewagę.

Wybiera się pan jeszcze do Telewizji Polskiej?

Do tego programu już nie. Zostałem wyproszony i myślę, że moja noga tam już nie postanie.

A do innych programów?

Tak, oczywiście. Nie boję się przygotowanych na mnie materiałów i zaszczucia. Myślę, że jest to na tyle rozwinięta machina propagandy, że na pewno coś szykuje, bo wiedzą, że to się rozrosło po sobocie, ale ja się tego nie boję.