Budowanie autentycznej marki osobistej. Ekspert tłumaczy, jak stać się lepszą wersją siebie
Wszyscy, chcąc nie chcąc, budujemy ją w swoim otoczeniu. Dlatego zdecydowanie warto się przyłożyć do solidnej pracy nad nią, aby stała się wsparciem, a nie ciężarem. Marka osobista (z ang. personal branding) rzutuje na każdą sferę życia – w biznesie, pracy, kontaktach międzyludzkich. W jaki sposób kreować ją, nie rezygnując przy tym z zasady "bądź sobą"?
Jak powinniśmy dziś rozumieć pojęcie ''marki osobistej''? Czy w personal brandingu chodzi tylko o to, "jak nas widzą"?
Nie tylko. Istotne jest także to, jak my postrzegamy samych siebie z pozycji faktów – z pełną świadomością mocnych i słabych stron, które posiadamy. Wizerunek, który kreujemy, ma bazować na tym, kim faktycznie jesteśmy, bo to jedyna droga do wewnętrznej i zewnętrznej spójności.
Dlaczego spójność jest taka ważna?
Bo wówczas budowanie marki osobistej pozwala uwolnić się od głęboko zakotwiczonych ocen innych na nasz temat – wpojonych nam przez rodzinę, szkołę, społeczeństwo i kulturę, w jakiej dorastaliśmy. Dzięki procesowi personal brandingu stajemy się własną i znacznie efektywniejszą wersją siebie. Możemy dowolnie zaplanować to, z czym ma się kojarzyć nasze imię i nazwisko.
W swojej najnowszej książce "Personal branding, czyli jak skutecznie zbudować autentyczną markę osobistą", która będzie miała premierę 16 października, podkreślasz, że jesteśmy markami osobistymi. Czyli wszyscy powinniśmy przykładać wagę do marki osobistej?
W istniejącym obok rzeczywistego wirtualnym świecie pojęcie człowieka ewoluowało do konceptu, który określa się mianem JA 2.0 – nie jesteśmy już tylko materialnym, ale też internetowym sobą.
To znaczy?
Nie dbając o swój wizerunek w Internecie, możemy nie dostać wizy do USA lub dobrej oferty pracy. Bez personal brandingu w sieci ciężko wypromować biznes, zarabiać pieniądze na swoich pasjach, czy podążać wyznaczoną przez siebie ścieżką kariery. Można mieć także problem z poznaniem partnera i wzmocnieniem własnej pozycji w świecie rzeczywistym.
A zatem odpowiedź na Twoje pytanie brzmi: tak, powinniśmy przykładać wagę do budowania swojego wizerunku. Natomiast – czy w równym stopniu każdy?
No właśnie, czy wszyscy powinniśmy przykładać do marki taką samą wagę? Dajmy na to polityk i szary Kowalski.
To kwestia indywidualna. Oczywiście polityk będzie to robił bardziej profesjonalnie niż Kowalski, bo ma większe zasoby, chociażby finansowe. Jednak jeśli wspomniany Kowalski chce dostać ciekawą posadę i zwiększyć swój stan posiadania – powinien zatroszczyć się o to, aby wizerunek, jaki kreuje w sieci, zwiększał jego wiarygodność i atrakcyjność na rynku pracy.
W kontekście biznesu – social media są miejscem spotkania potencjalnych klientów z Twoją marką. Tam decydują oni o kupnie Twoich produktów lub usług. Dzięki dobremu brandingowi w sieci możesz nie tylko więcej zarobić, ale też zwiększyć swoje szanse na znalezienie lepszej pracy.
Niczym zaskakującym nie jest fakt, że właściciele firm sprawdzają wirtualny wizerunek kandydatów na pracownika. Nawet jeśli już gdzieś pracujesz, warto, abyś dbał o swoją markę osobistą. Dlaczego? Bo może to przyspieszyć Twój awans, czy uwiarygodnić Cię w oczach współpracowników.
A w sferze osobistej?
W odniesieniu do życia prywatnego każdy z nas ma określony wizerunek u swego dziecka, partnera, przyjaciół. Jeśli syn nie traktuje ojca jako autorytet, nie będzie go słuchał. Jeśli żona nie ma opinii wiarygodnej i merytorycznej rozmówczyni, jej partner nie zapyta jej o zdanie. Jeśli dziewczyna nie ufa chłopakowi, zinterpretuje na jego niekorzyść spóźnienie na randkę.
Wizerunek nie jest tu rozumiany jako nałożenie na siebie atrakcyjnego swetra, ale całość opinii, jaką ma na nasz temat drugi człowiek. Ta opinia jest podstawą wzajemnych relacji.
Gdybyś miał wskazać trzy największe korzyści z budowania marki osobistej w dzisiejszym świecie, co byś wymienił?
Po pierwsze – możliwość wywierania wpływu poprzez bycie autorytetem dla pokaźnej grupy osób. Stąd nazwa „influenserzy”, czyli ci, którzy mają wpływ na sposób myślenia, zachowania i odczuwania innych ludzi. Taka władza wykorzystana pozytywnie może zdziałać wiele dobrych rzeczy, propagować wspaniałe idee oraz motywować do działania w słusznych sprawach.
Po drugie – przepracowanie swojej przeszłości poprzez proces budowania historii osobistej. Pozwala on z obecnej perspektywy spojrzeć na wszystko, co się kiedyś wydarzyło i zrozumieć, jak nasze doświadczenia ukształtowały to, kim teraz jesteśmy. To terapeutyczne przeżycie, a jest związane właśnie z budowaniem swojej marki osobistej.
Po trzecie – uwolnienie się od cudzych opinii, narzuconych przez rodziców, szkołę, czy kulturę oraz poznanie siebie na nowo. Już sama świadomość tego procesu jest sukcesem i zdecydowanie jedną z większych korzyści kreowania własnego wizerunku. Gdy znasz odpowiedź na pytanie: "Kim jestem?" – żadna krzywdząca opinia na Twój temat, nie będzie w stanie zburzyć świata, w którym najważniejsze jest to, jakimi wartościami się w życiu kierujesz i jakim jesteś w głębi duszy człowiekiem.
Od czego należy zacząć kreowanie własnej marki?
Pamiętając o tym, że 99 proc. start-upów upada w ciągu pierwszego roku, należy budować markę osobistą w oparciu o konkretną wiedzę, związaną z najlepiej działającymi w tej dziedzinie modelami.
Warto zatem ustalić, jakiego rodzaju kontent, z jaką częstotliwością i kiedy najlepiej publikować. Sprawdzić, jakie treści są najpopularniejsze w poszczególnych kanałach komunikacyjnych. Zdefiniować swoją grupę docelową oraz określić przekaz, jaki będziemy do niej kierowali.
Ten proces zaczyna się od diagnozy problemów, z jakimi borykają się nasi potencjalni odbiorcy, a następnie zaproponowania im wartości, która pomoże je rozwiązać. Musimy poznać również ich potrzeby, by móc je zaspokajać.
Jakie podstawowe błędy popełniamy w jej budowaniu?
Dążenie do stanu, w którym każdy – bez wyjątku – nas pokocha, jest utopią. Nie możemy dotrzeć ze swoim komunikatem do wszystkich. Dlatego powinniśmy wybrać i określić grupy ludzi, którzy będą potencjalnie zainteresowani tym, co chcemy przekazać.
Należy również uważać na to, co piszemy w social mediach. Błędy w tym obszarze mogą zniszczyć reputację nam i naszym bliskim.
W jaki sposób?
Jeśli zamieścisz w sieci coś nieprzemyślanego, to jest szansa, że ktoś zrobi z tego historię. Wówczas Ty w pracy lub Twoje dziecko w szkole możecie stać się np. pośmiewiskiem. Oczywiście te historie mogą (i zapewne będą) wyssane z palca, jednak nikogo nie będzie to obchodzić, rzecz jasna poza Tobą.
Aż tak bardzo wierzymy w to, co wypisuje się w "internetach"?
Niestety tak. Polacy według badań są najbardziej łatwowierną pod kątem social mediów nacją w Europie.
Mateusz Grzesiak, doktor nauk ekonomicznych, wykładowca akademicki, psycholog, trener rozwoju osobistego, konsultant.•Materiały prasowe
Nie musimy osiągać w tej dziedzinie sukcesu, podobnie jak prawie nikt gotujący obiady nie stanie się zawodowym kucharzem. Choć w procesie robienia zupy występuje analiza składników potrzebnych do zrobienia rosołu, są obecne określone predyspozycje psychiczne czy kupiony garnek, nie zastanawiamy się nad poczuciem własnej wartości i innymi dużymi koncepcjami, tylko go gotujemy. Lepiej lub gorzej, ale gotujemy. Z marką osobistą jest tak samo – każdy ją ma, a jak zacznie ją budować świadomie, będzie mu lepiej w życiu.
Ale osoba z zaniżonym poczuciem wartości rzetelnie nie wypełni matrycy personal brandu z powodu przeszkód natury psychicznej. Zmierzam do tego, że niektórzy muszą mieć chyba jakąś pomoc z zewnątrz np. psychologa.
Pójście po pomoc w budowaniu marki osobistej do psychologa to jak próba naprawienia rury u muzyka. Sam jestem psychologiem i w naszej branży wiedza marketingowa niestety jest na niskim poziomie. Po pomoc trzeba iść do właściwego specjalisty.
Budując markę osobistą, należy oddzielić te zewnętrzne opinie od faktów na własny temat. Poznać swoje realne zalety i wady, uwalniając się od fałszywego obrazu siebie. To ważny krok. Jednak nie każdy daje sobie z tym radę. Wielu ludzi buduje poczucie własnej wartości na ilości lajków i przejmuje się komentarzami hejterów, jakby to byli tybetańscy mędrcy.
Jeśli dana osoba nie ma odpowiedniego wglądu w siebie, nie umie rozpoznać swoich emocji, jest tak bardzo krytyczna wobec siebie, że nie może dostrzec w sobie pozytywów, powinna wtedy udać się do specjalisty, na przykład psychologa. Ale to nie dotyczy już budowania marki osobistej per se.
Czy mimo wszystko nie masz przekonania, że nawet najlepiej wykreowana marka osobista koniec końców jest swego rodzaju maską, która skrywa prawdziwe oblicze? Nie może być prawdziwa, bo przecież wszyscy ludzie mają wady, a te w marce osobistej są najczęściej "pudrowane". Skrajnym przykładem mogą być osoby z psychopatyczną osobowością, które potrafią wykreować w otoczeniu świetny image, choć w domu nie chcielibyśmy być z nimi 5 minut.
Nie mam, bo bazuję na faktach, a nie na irracjonalnych przekonaniach czy zabobonach. Nieprawdą jest, że marka osobista pudruje wady – Nergal swoich nie pudruje, wręcz przeciwnie, a markę osobistą ma dobrą. Z wad można zrobić markę osobistą. Po drugie, stwierdzenie, że zaburzona osobowość korzysta ze świadomie zbudowanej marki osobistej, jest zupełnie nietrafione. Ludzie chorzy mają się leczyć, a nie stanowić przykład dla kogokolwiek. Idąc tą analogią, skoro psychopata nosi jeansy, nie powinniśmy też ich nosić. Nonsens.
Niestety z tego pytania wynika brak zrozumienia, czym jest marka osobista. My nie mówimy o tworzeniu maski, bo te są dobre na bale, ale o wizerunku, jaki budujemy, bazując na naszych prawdziwych zasobach. Nie ma niczego do ukrycia, wybieramy określone fragmenty rzeczywistości potrzebne do osiągnięcia założonych celów i je przedstawiamy odbiorcom. Wykładowca akademicki, podkreślając swój wysoki indeks Hirscha wśród swoich kolegów po fachu, nie ukrywa prawdy, nie pijąc z nimi piwa, jak z kolegami albo nie grając w piłkę, jak z synem, bo to są różni odbiorcy.
Na co dzień w życiu odgrywamy natomiast różne role, którymi w personal brandingu świadomie operujemy. Na przykład na uczelni, gdzie panuje ustalona odgórnie hierarchia, nie poklepiemy profesora po plecach, jak dobrego kumpla. Tu mamy do odegrania inną rolę. Możemy zachować się adekwatnie do sytuacji, wykorzystując stworzony w tym celu brand, oparty na naszym prawdziwym ja. Takich brandów posiadamy wiele i używamy ich w zależności od okoliczności.
Odwołując się do wspomnianej przez Ciebie osobowości psychopatycznej, to w procesie budowania marki osobistej istnieje ryzyko, że na przykład młody influenser, który nagle dostaje dużą władzę i pieniądze, może sobie z tym nie poradzić. Może uderzyć mu woda sodowa do głowy. Dlatego zawczasu powinien nauczyć się to kontrolować i unikać pychy, narcyzmu oraz megalomanii.
Na to, że ktoś już taką osobowość ma i pokazuje publicznie nieprawdziwy obraz siebie, często skrajny z tym, jaki jest naprawdę – nic nie poradzimy. Taka osoba ma problem i póki go nie zauważy, będzie brnąć w tworzenie fasady dla swoich kompleksów i nieprzerobionych traum z dzieciństwa. To nie jest problem nauk marketingu i personal brandu, ale psychologiczny.
Mateusz Grzesiak, autor książki "Personal branding, czyli jak skutecznie zbudować autentyczną markę"•Materiały prasowe
Każda wielka podróż zaczyna się od planu. Gdy byłem na stypendium Sokrates Erasmus w Niemczech w Bonn na Uniwersytecie Fryderyka Wilhelma, przeczytałem książkę Anthonego Robbinsa „Obudź w sobie olbrzyma”. Jedno z zamieszczonych tam ćwiczeń polegało na wypisaniu na kartce wszystkich planów na resztę życia oraz określenie tego, kim chciałbym być w przyszłości. Zrobiłem to intuicyjnie. Starałem się nie ograniczać swoich marzeń. Następne kilkanaście lat ułożyło się, zgodnie z tą listą. Miałem plan i interesowałem się rozwojem osobistym.
Zacząłem od poszukiwania najlepszych ludzi w branży – nauczycieli. Jeździłem na szkolenia bez wytchnienia, co zostało mi do dzisiaj. Wchodziłem w dany obszar wiedzy, mocno go eksplorowałem i gdy osiągałem w nim poziom optymalny, przenosiłem się do kolejnego. Nie chciałem specjalizować się tylko w jednej dziedzinie. Poznawałem różne szkoły psychologii, ekonomii, pedagogiki. Zdobywając wiedzę, umiejętności i osiągając kolejne sukcesy, szukałem coraz większych wyzwań. Podnosiłem sobie poprzeczkę. Wchodziłem na nowe rynki. Konfrontowałem się z coraz to trudniejszymi problemami.
Co było dalej?
Ciężko pracowałem. Wiedziałem, że jeśli chcę osiągnąć, to co sobie zaplanowałem, muszę poświęcić się dziedzinie, w której chcę być dobry. Jednocześnie zawsze szedłem za głosem serca, własną ścieżką – za tym, co czuję i w kierunku tego, kim chcę się stać.
Ważne było też zbudowanie balansu pomiędzy pracą a życiem osobistym. Będąc z córką i żoną, potrafię się wyłączyć i czerpać radość z naszej wspólnej energii. Po prostu z nimi jestem, obecny i uważny. Nie podbijam wtedy świata, nie generuję zysków, lecz idę na randkę ze swoją żoną, czy zabieram córkę na basen. Wyłączam telefon, wyjeżdżamy, spędzamy razem czas.
Następnie uświadomiłem sobie, że poza merytoryką treści, którą przekazuję, liczy się również to, w jaki sposób ją prezentuję. Dlatego skupiłem się na marketingu. Chcę dawać moim odbiorcom wartość w postaci rzetelnej wiedzy i praktycznych narzędzi, ubrane w atrakcyjną i przystępną formę.
To moje strategie na osiągnięcie sukcesu – są powtarzalne. Można się z nich uczyć, by szybciej osiągnąć to, do czego ja dochodziłem latami. Marzeniem każdego nauczyciela jest uczeń, który go przerasta.
Przez ostatnie kilka lat znacznie wzmocniłeś swoją pozycję: nie tylko szkolisz wielkie firmy czy sportowców, prowadzisz swój biznes, ale występujesz również w mediach jako ekspert, natomiast twój związek z dr Ilianą Ramirez Rangel jest przykładem modelowej "power couple". Jak wiele pracy to kosztowało?
Mnóstwo pracy, przez wiele lat. I zakładam, że ten proces nigdy się nie zakończy, zgodnie z koncepcją life long learning, która jest mi bliska.
Z czym ludziom dzisiaj kojarzyć się może albo powinno nazwisko Mateusz Grzesiak
Zawodowo jestem doktorem nauk ekonomicznych, trenerem, szkoleniowcem, psychologiem i wykładowcą akademickim. Uczę ludzi kompetencji społecznych. Tworzę narzędzia i modele, dotyczące tego, jak myślimy, zachowujemy się i co czujemy w kontekście marketingu, zarządzania i szeroko pojętego rozwoju osobistego. Tak chciałbym być odbierany – zarówno online, jak i offline.
Prywatnie mam dystans do Internetu, bo interesuje mnie przede wszystkim doświadczanie prawdziwego życia. Po pracy zamykam komputer i jestem spełniony w realnym świecie. Na co dzień zajmuję się tym, aby moja żona i córka były szczęśliwe. Mój „personal brand” w domu to dobry mąż i tata.
Na koniec powiedz, jak twoja najnowsza książka przybliży zainteresowanego budowaniem personal brandu czytelnika do sukcesu na tym polu?
Czytelnik tej książki nauczy się skutecznie budować autentyczny wizerunek. Nie grać kogoś, kim nie jest. Nie pokazywać siebie takim, jakim chcieliby go widzieć inni. Dowie się, jak pokazać siebie prawdziwego – jaką część siebie zachować dla bliskich, a jaką upublicznić i jak najlepiej ją zaprezentować. Zawsze jednak robić to, korzystając z własnych, realnych zasobów.
To, jak nas widzą inni, jest ważne i może przełożyć się bezpośrednio na sukcesy zawodowe i szczęście w życiu prywatnym. Po to ta książka powstała. Połączyłem w niej rzetelną wiedzę naukową ze swoją wieloletnią praktyką i konkretnymi wynikami, jakie w tym zakresie osiągnąłem. Przeznaczyłem ją dla każdego, kto chce zbudować własny brand na bazie swojej autentyczności.
Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Onepress