"Zardzewiała śmierć" na tysiącach hektarów. Las, gdzie zginęli saperzy, to ziemia pełna niewybuchów
Po tragedii w pobliżu Kuźni Raciborskiej wraca pytanie, co można znaleźć w polskich lasach. Teren, gdzie przy rozbrajaniu pocisku zginęło dwóch saperów, to jedno z tych miejsc, które są usiane pozostałościami z czasów wojny. Mowa o tysiącach hektarów mogących stanowić poważne zagrożenie.
Najczęściej niebezpieczne materiały neutralizowane są bez większego szumu, chyba że zostaną zlokalizowane np. w mieście i zarządzana jest masowa ewakuacja. O ostatniej akcji w pobliżu Kuźni Raciborskiej pewnie nikt nie usłyszałby szerzej, gdyby nie to, że doszło do tragedii. W wyniku eksplozji niewybuchu zginęło dwóch saperów, a czterech innych trafiło do szpitala. Zostali wezwani, by usunąć zagrożenie.
Ta informacja mogła wzbudzić ciekawość, ale i niepokój. Bo ile tych pocisków tak naprawdę jest? Podobno lokalna społeczność mówi o nich "zardzewiała śmierć". Bez zastanowienia można pomyśleć, że niewybuchy zagrażają każdemu, kto wybierze się choćby na spacer do lasu.
Sprawdziliśmy, jak to naprawdę wygląda
Żeby rozwiać wątpliwości skontaktowaliśmy się z Nadleśnictwem Rudy Raciborskie, które nadzoruje obszar, gdzie zginęli saperzy. Tomasz Pacia, zastępca nadleśniczego w rozmowie z nami potwierdził, że występują tam niebezpieczne materiały.
– Ale to nie jest tak, że one wybuchły same z siebie, tylko w trakcie ich neutralizacji. Nie mam wiedzy, jak do tego dokładnie doszło – zaznaczył. – Są niestety takie pozostałości po wojnie na obszarze całego kraju i tutaj również. Mogę potwierdzić, że w przypadku ujawnienia niewybuchów wzywamy saperów, aby zneutralizowali te materiały. Ponadto, w przypadku podejrzenia występowania, zlecamy przeszukanie danego terenu w kierunku niewybuchów – dodał.
Wskazał również, że straż leśna tylko asystowała przy ostatniej akcji saperów. – Z tego co wiem, to wezwała policję po tym, jak zawiadomienie złożyła osoba postronna – poinformował.
Przedstawiciel nadleśnictwa nie ukrywał, że tak naprawdę trudno oszacować obszar, o jakim mówimy. – Zarządzamy 18 tysiącami hektarów lasu, w których są miejsca, gdzie zalegają niewybuchy. Na pewno nie wiemy o wszystkich miejscach – usłyszeliśmy.
Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Ważne jest, by wiedzieć, jak się zachować w przypadku, kiedy trafimy na niewybuch. – Jeśli ktoś będzie szedł przez las, zauważy materiał niebezpieczny i nie będzie go ruszał, to prawdopodobieństwo, że coś się stanie, jest praktycznie zerowe. I do takiego zachowania namawiam. Potem prosimy o telefon do nadleśnictwa, a my powiadomimy już odpowiednie służby – podsumował Tomasz Pacia.