"Wiem, jaki był sens dowcipu". Gowin staje w obronie Dudy i żartu z AGH
"Za daleko idziemy w pewnym dyktacie politycznej poprawności" – tak na ocenie Radia Zet ocenił wicepremier Jarosław Gowin, zapytany o sprawę prezydenckiego dowcipu, jaki padł na gali 100-lecia krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej. Andrzej Duda opowiedział żart, który przez wielu został odebrany jako ksenofobiczny.
– Jest ogólnoświatowa konferencja rektorów w południowej Afryce. Z Europy leci samolot pełen rektorów, niestety nastąpiła awaria i samolot gdzieś w okolicach Afryki Równikowej spadł do dżungli. Na szczęście większość pasażerów jakoś przeżyła, ale miejscowe plemię ogarnęło wszystkich rektorów. Niestety wszyscy rektorzy zostali zjedzeni poza jednym. Poza panem prof. Ryszardem Tadeusiewiczem, rektorem AGH. Dlaczego? Bo wódz plemienia był jego kolegą na elektrycznym, na AGH – opowiedział Duda.
– Czy przystoi to głowie państwa – zapytała Gowina Joanna Komolka. – Zawsze będę bronił autorytetu głowy państwa, niezależnie od tego, z jakiej strony sceny politycznej prezydent jest wyłoniony – oświadczył wicepremier. Jego zdaniem Duda zdawał sobie sprawę, że po zacytowaniu tego żartu może się pojawić krytyka, a wypowiadając go na gali, "pokazał dystans do siebie". Gowin podkreślił, że wie, o co chodziło w żarcie.
– Znam dobrze opowieści o rektorze Tadeusiewiczu (który jest blogerem w naTemat – przyp. red.), w związku z tym wiem, jaki był sens tego dowcipu – podkreślił.
Dowcip w Koszalinie
W przemówieniach Andrzeja Dudy żarty pojawiają się dość często. W czasie kampanii wyborczej prezydent podczas wizyty w Koszalinie podzielił się anegdotą, w której bohaterami byli on sam oraz minister Mariusz Błaszczak. Historia dotyczyła tego, jak obaj panowie "przerobili" rząd, aby zdobyć pieniądze na modernizację służb mundurowych.
źródło: Radio Zet