Ten dom strachu jest tak hardcore'owy, że płaci nagrodę za przejście. Nikomu się to nie udało

Bartosz Godziński
McKamey Manor to straszne miejsce, w którym nie ma duchów, ale i tak przyprawia o stan przedzawałowy. Dlatego przed wejściem musimy mieć zgodę od lekarza. Jest prawdopodobnie najbardziej ekstremalnym domem strachu na świecie. Wszyscy śmiałkowie poddali się i nie wytrwali do końca "sesji".
Żeby wejść do McKamey Manor potrzebujemy zgody lekarza Screen z YouTube / McKamey Manor
Podobne obiekty "rozrywkowe" są też w Polsce, ale żaden nie jest tak przerażający jak ten mieszczący się w San Diego w USA. Przypomina najgorsze momenty z horrorów lub koszmarów.

Żeby wejść do stworzonego za ponad milion dolarów przez Russa McKameya domu, trzeba być dorosłym, mieć zaświadczenie lekarskie, przeczytać 40-stronicową umowę, a także przejść test narkotykowy. I nie ma co się dziwić - atrakcje, które tam przygotował to rozrywka dla ludzi o stalowych nerwach: oblewanie krwią, zamykanie w ciasnych klatkach, bliskie spotkania z wężami i inne wymyślne tortury - również psychologiczne.
Na Halloween McKamey przygotował tak przegiętą trasę (Desolation), że ludzie odpadają w przedbiegach. – Jest tak straszna, że nikt nawet nie dotarł do zegara startowego – powiedział w rozmowie ze stacją WGNTV.


Żeby wziąć udział w zabawie, trzeba zapłacić za karmę dla jednego z psów właściciela. Gra jest warta świeczki, bo zwycięzca, o ile nie wypowie słowa bezpieczeństwa, dostanie 20 tysięcy dolarów. Jeszcze nikt nie dostał nagrody.
Dom strachu McKamey Manor był również "bohaterem" 8. odcinka produkcji Netflixa "Mroczny turysta". To serial dokumentalnych poświęcony tzw. dark tourism. Takie miejsca, choć oczywiście mniej hardcore'owe, są również w Polsce.