"Nagłośnijcie te zbrodnie!". Władze odcięły im Internet, w Iranie wrze. Głośno wołają o pomoc świata

Katarzyna Zuchowicz
Chyba nikt nie spodziewał się, że podwyżka cen benzyny – o 50 proc.(! ) – wywołała taką reakcję w narodzie. W ciągu kilku dni na ulice wielu miast w Iranie wyszły tysiące ludzi. Protesty są krwawo tłumione przez władze, nie żyje już ponad 100 osób. "Dla dobra ludzi" w kraju wyłączono internet. Ale to i tak nie powstrzymało Irańczyków. Sieć zalewają nagrania i apele, by świat wreszcie zobaczył, co tam się dziś dzieje.
Wielkie protesty w Iranie wywołała podwyżka cen benzyny. fot. screen/https://youtu.be/V7TWMnzd-Qc
Na Twitterze rozchodzi się emocjonalne nagranie irańskiej dziennikarki i aktywistki Masih Alinejad.

– Wielu z was zastanawia się, co dzieje się dziś w Iranie. Od czterech dni mamy protesty w całym kraju. Ponad 100 osób nie żyje, ponad tysiąc zostało aresztowanych. Niemal w całym kraju wyłączono internet. Ale przywódca Iranu, dyktator, używa tego samego internetu, by nazywać protestujących chuliganami! – relacjonuje Iranka. Dlaczego wyłączono internet? – Bo nie chce żebyście wy, dziennikarze, działacze praw człowieka, reszta świata, dowiedzieli się jak prawa człowieka są pogwałcane w Iranie. Nie chcą, żebyście widzieli zabójstwa, bicie, tortury – zwraca się do internautów. Masih Alinejad wzywa ludzi na całym świecie o wsparcie dla Irańczyków. Apeluje do ONZ, Unii Europejskiej, rządów Francji, Niemiec, Włoch, USA, żeby rozliczyli rząd w Iranie za zbrodnie. Wzywa też Internautów: – Chcemy, żebyście wy, na Twitterze, na Instagramie, Facebooku, banowali irańskich polityków, dopóki irański naród nie będzie miał takiego samego, wolnego dostępu do internetu. To tak dużo? To wszystko, czego potrzebujmy. Irański naród ma dość Islamskiej Republiki! – mówi w emocjach.


"Zakończyć 40-letnią dyktaturę"
Nagranie jest z poniedziałku, ale wciąż jest aktualne. Głosów, że międzynarodowa społeczność milczy, jest więcej. W postach na Twitterze ludzie oznaczają Donalda Trumpa, ONZ, inne organizacje i polityków, a także redakcje zachodnich mediów.

Marjam Radżawi, przewodnicząca Narodowej Rady Irańskiego Ruchu Oporu, pisze na Twitterze, że to milczenie jest nie do zaakceptowania. Ona też zamieściła nagranie. "To powstanie ma zakończyć 40-letnią dyktaturę i terroryzm w Iranie. Przywódcy reżimu muszą odpowiedzieć za zabrodnie przeciwko ludzkości" – pisze. Również zagraniczni eksperci pisali w mediach społecznościowych, że świat ignoruje problem Iranu.

"Na ulicach giną ludzie, internet jest wyłączony! Gdzie są aktywiści praw człowieka? Pomóżcie Iranowi!" – krzyczy na TT organizacja Free Iran.

"Totalna blokada"
Internetu nie ma od weekendu, niemal na terenie całego kraju. W poniedziałek informowano, że dostęp do sieci ma jedynie 5 proc. mieszkańców. We wtorek pojawiły się informacje, że już tylko 4 proc.

"Kraj jest offline", "Totalna blokada internetu. To zbrodnia przeciwko ludzkości" – piszą internauci. Mimo blokady, jakimś cudem ludziom udaje się przekazać światu zdjęcia i nagrania z protestów. W sieci szybko rozprzestrzenia się #Internet4Iran. Niektórzy piszą, że lokalne media mają zakaz relacjonowania protestów. "Iran od 65 godzin jest odłączony od świata" – alarmowali w ciągu dnia.


"Wygląda jak strefa wojny"
Irańczycy wyszli na ulice w piątek w proteście przeciwko 50-proc. podwyżce cen benzyny. Władze tłumaczyły, że podwyżka jest potrzebna, by wspomóc "ludność kraju w drodze redystrybucji dóbr", a nie po to, by zmniejszyć deficyt budżetowy.

Demonstracje przerodziły się w gwałtowne starcia z policją, a potem niemal w rewolucję przeciwko reżimowi islamskiej republiki. Rozlały się na kilkadziesiąt miast, według niektórych nawet ponad 100. "Wygląda jak strefa wojny" – pisał France24.pl.

Na uniwersytetach protestowali też studenci. "Śmierć dyktatorowi" – skandowali na uniwersytecie w Teheranie.

Amnesty International potwierdziło śmierć 106 osób w 21 miastach. Ale niektórzy piszą w tweetach nawet o 200 zabitych. Dopiero we wtorek głos zabrał sekretarz stanu USA. Mike Pompeo wezwał władze Iranu do zaprzestania przemocy i natychmiastowego przywrócenia dostępu do internetu.
Trudno jednak przewidzieć, jak skończą się te protesty.