Gdzie można pochować urnę z prochami zmarłego? Polskie prawo nie dopuszcza wielu możliwości

Paweł Kalisz
Kto oglądał film "Elizabethtown" z pewnością pamięta, jak Orlando Bloom rozsypywał prochy swojego filmowego ojca po niemal całych Stanach Zjednoczonych. Aż dziw brał, że tych prochów na tyle starczyło. W Polsce takie potraktowanie prochów ojca zderzyłoby bohatera filmu z wymiarem sprawiedliwości.
Choć urny z prochami mogą mieć przeróżne kształty, to w myśl prawa na tym kończy się dowolność. W Polsce wszystkie muszą trafić zostać pochowane na cmentarzu. Fot. Paweł Malecki / Agencja Gazeta
Kwestię pochówku regulują przepisy powstałe jeszcze w czasach głębokiego PRL, gdy palenie zwłok kojarzyło się z obozem w Auschwitz. Wówczas większość Polaków nie dopuszczała do siebie myśli o kremacji. Od kilkudziesięciu lat ich liczba jednak systematycznie zrasta. Szacuje się, że dziś w dużych miastach sięga nawet 40 proc. pochówków. Choć kremacja trwa dłużej niż tradycyjny pochówek, to w ostatecznym rozrachunku tak jest po prostu taniej i bardziej ekologicznie.

OK, zdecydowaliśmy się na spalenie zwłok, mamy urnę z prochami naszego krewnego i co dalej? Zgodnie z prawem taką urnę trzeba pochować w przeznaczonym do tego miejscu. I nie może to być ukochany ogródek zmarłego czy miejsce, z którym zmarła była związana sentymentalnie. Urna musi trafić na cmentarz.


Tu istnieje jednak kilka opcji pochówku. Jeden to oczywisty, urnę spuszcza się pod klasyczną płytę nagrobka lub wstawia do rodzinnego grobowca. Drugą możliwością jest kolumbarium. To betonowy mur z otworami przeznaczonymi na pochówek urn. Po umieszczeniu w środku naczynia otwór zamurowuje się, a z zewnątrz umieszcza tabliczkę z danymi zmarłego.

Niektóre cmentarze mają też osobno wydzielone miejsca do chowania urn. Najczęściej są to niewielkie kwatery, gdzie zakopywane są urny, a na nich stawiana jest jedynie pionowa lub pozioma tabliczka z informacjami o zmarłym. Przypomina to trochę nowoczesne cmentarze znane z amerykańskich filmów.

Mając już w ręku urnę z prochami bliskiej osoby należy pamiętać, że w Polsce rozsypywanie prochów jest zabronione. Jednak tajemnicą poliszynela jest, że tak się dzieje. Jest to możliwe dzięki temu, że urna z prochami nie jest w krematoriach oficjalnie plombowana, więc nie ma teoretycznie problemu z "uszczknięciem" części jej zawartości. Jeśli jednak ktoś zdecyduje się na zastąpienie prochów bliskiej osoby popiołem z kominka musi mieć świadomość, że grozi mu za to surowa grzywna.

Ustawodawca zdaje sobie sprawę w tego, że przepisy w dużej części stają się fikcją literacką i co jakiś czas pojawiają się informacje na temat rozluźnienia przepisów. Ma to tym większe uzasadnienie, że ludzkie prochy są biologicznie neutralne i ich rozsypanie jest dużo bardziej ekologiczne, niż umieszczanie ich w ziemi. Z badań statystycznych przeprowadzonych w USA wynika, że tylko 35,8% prochów po kremacji grzebanych jest na cmentarzu. Większość (38%) wraca do rodziny, 22,3% prochów jest rozsypywana, a 7,4% umieszczana w kolumbarium.