"Nie dam z siebie zrobić wroga Kościoła". Zadarł z arcybiskupem, bo chce mniej religii w szkołach

Katarzyna Zuchowicz
Wywołał ogromne zainteresowanie w Polsce, gdy zwrócił się do arcybiskupa z prośbą o ograniczenie lekcji religii w swojej gminie, która ma problemy finansowe. Hierarcha musiał się zdenerwować, bo napisał list do wiernych, który w niedzielę odczytano we wszystkich parafiach gminy Ustrzyki Dolne. Napisał też pismo do burmistrza, w którym informuje, że nie wyraża zgody. – Dostaję dużo wiadomości z całej Polski. Ludzie piszą, że w końcu powiedziałem to, co myślą inni – mówi nam burmistrz Bartosz Romowicz.
Burmistrz Ustrzyk Dolnych chce ograniczyć lekcje religii w szkołach. Arcybiskup przemyski Adam Szal ostro odpowiedział. Fot. Facebook/Bartosz Romowicz
Został Pan niemal wrogiem Kościoła.

Nie! Jeśli Kościół chce mnie w takiej pozycji stawiać, to niestety, nic na to nie poradzę. Arcybiskup próbuje mnie stygmatyzować, bo powiedziałem coś, co jest niewygodne dla Kościoła. Ale ja cały czas będę podkreślał, że nie jestem, nie będę i nigdy nie byłem wrogiem Kościoła i religii. Stawianie mnie w takim świetle jest zapewne na rękę niektórym środowiskom. Powtarzam jednak, nie dam z siebie zrobić wroga Kościoła.

Przypomnijmy, chce Pan ograniczyć lekcje religii z powodów finansowych. Ile gmina zaoszczędziłaby na zmniejszeniu lekcji do jednej w tygodniu?


Lekcje religii kosztują naszą gminę 530 tys. zł rocznie. Jeśli ograniczylibyśmy je do godziny to byłaby to połowa tej kwoty. Jeśli jeszcze dodatkowo połączylibyśmy klasy w małych szkołach, to byłoby jeszcze ok. 50 tys. zł rocznie. Przez 3 lata byłaby to kwota ok. 900 tys.

Arcybiskup przemyski nie chce się na to zgodzić. Jego list w tej sprawie odczytano w niedzielę we wszystkich parafiach w Ustrzykach.

To nie było pokazanie miłosierdzia. Raczej była to próba stygmatyzowania mnie. Mieszkańcy, którzy byli na mszy dobrze wiedzieli, że list dotyczy mnie. Jeśli ksiądz arcybiskup chciał zwrócić uwagę na problem katechezy, mógł zarządzić, by ten list został odczytany we wszystkich dekanatach, nie tylko w Ustrzykach Dolnych. Wtedy inaczej zostałoby to odebrane.
Fragment listu

"Jesteśmy świadkami negatywnych działań, których celem są dzieci i młodzież pochodzące z katolickich rodzin, a które mają zmienić myślenie i zburzyć ewangeliczną hierarchię wartości. Dowodem na to są coraz nachalniejsze próby wchodzenia do szkół – zwykle bez zgody rodziców – ludzi, którzy propagują ideologie sprzeczne nie tylko z wiarą katolicką, ale godzące również w ogólnie przyjęte normy społeczne i wartości narodowe". Czytaj więcej



Pan również otrzymał od arcybiskupa ostrą odpowiedź, zamieścił ją Pan na FB. ”Nie wyrażam zgody na zmniejszenie wymiaru zajęć z religii” – napisał abp Adam Szal w liście do Pana. Wytłuścił nawet słowa "Nie wyrażam zgody”. Cytuje Konstytucję RP. I sugeruje, że lekceważy pan religię.

Nie lekceważę religii. Staram się jednak podchodzić zdroworozsądkowo. Uważam, że tajemnic różańca i innych elementów katechizmu rodzic może nauczyć się z dzieckiem w domu, jeśli chce wychować je w wierze katolickiej. Ale całek, różniczek, równań, reakcji chemicznych i innych rzeczy z biologii czy geografii nie.

Dlatego uważam, że jeśli ograniczać lekcje, to coś, co możemy zrobić w domu sami, we własnym zakresie. Ja w ogóle nie jestem przeciwnikiem prowadzenia lekcji religii w szkole. Niech będą dwie, pięć, nawet dziesięć godzin, jeśli tylko księża i siostry tego chcą.

W szkole?

Tak, niech uczą religii w szkołach, jak najbardziej. Ale jako zajęcie dodatkowe, niepłatne z budżetu gminy. Można coś takiego zorganizować. Tak jak nauczyciele WF organizują zajęcia SKS albo wychowawcy klas prowadzą różne maratony filmowe po godzinach lekcyjnych. Na przykład siedzą w szkołach w godz. 18-22 i oglądają z dziećmi filmy. Robiąc to w ramach pracy wychowawczej.

Abp Józef Glemp w 1990 roku powiedział, gdy religia wracała do szkół, że Kościół nie idzie do szkół po pieniądze za religię, tylko z misją.

A zatem wróćmy do tej misji. Jeśli są takie sytuacje jak dziś, że subwencje oświatowe nie wystarczą nawet na wynagrodzenia dla nauczycieli, bo brakuje ponad 6 mln złotych, to dajmy im szansę. Niech Kościół też wykaże chęć rozwiązania sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Kościół jest przecież ważnym czynnikiem życia społecznego w Polsce.

Czyli podkreślmy, udostępniłby Pan szkołę na lekcje religii, ale niech katecheci czy księża mają z dziećmi lekcje za darmo?

Tak.

A ksiądz arcybiskup sugeruje, że zabierając jedną lekcję będzie Pan dyskryminował katechetów. "Czymś niezrozumiałym i budzącym sprzeciw jest swoistego rodzaju dyskryminacja osób katechizujących w relacji do pozostałych członków grona pedagogicznego" – napisał.

To zarzut w ogóle nie trafiony. Rozumiem, że będzie mniej godzin dla osób duchownych i katechetów. Ale na terenie naszej gminy mamy tylko jednego katechetę świeckiego. Resztę zajęć prowadzą siostry zakonne i księża i to w niepełnym wymiarze godzin, z części ich godzin można dołożyć do etatu katechety.

Pamiętajmy też, że księża mają inne źródła dochodu, przede wszystkim wynikające z sakramentów. Opłata za pogrzeby, śluby, za msze, to wszystko składa się na wynagrodzenia księży. Księża mają inne środki na utrzymanie, a osoby świeckie nie. Gdybym ograniczył zajęcia nauczycielom WF, to arcybiskup zatroszczyłby się o wuefistów, którym zabrakłoby godzin?

Arcybiskup poddaje też w wątpliwość trudności finansowe gminy. Pisze, że powoływanie się na nie nie brzmi w tym przypadku wiarygodnie i "każe pytać o intencje".

Nie jestem hipokrytą, żeby pisać do arcybiskupa o trudnościach finansowych, gdyby ich nie było. Wszystko można sprawdzić i zweryfikować. Budżet gminy jest publiczny. Na moim profilu FB od kilku dni prezentuję grafiki, które pokazują, jakie mamy wydatki na poszczególne rzeczy. Dziś zamieściłem grafikę dotyczącą oświaty, jutro opublikuję jak wzrosły ceny energii elektrycznej. Opublikuję też jak wygląda wkład własny gminy w zadania zlecone przez rząd. Wszystkie dane, które przedstawiam są do weryfikacji. Ostatnio podsumował Pan też, w jaki sposób gmina wspiera lokalne parafie. Padają konkretne kwoty.

To potwierdzenie tego, że Kościół jest ważnym elementem życia społecznego gminy. I jak mamy możliwość, to wspieramy go np. w formie drewna na zabytki, organizacji czasu wolnego dzieci, czy na organizację festynów parafialnych. Patrząc na te dane nie można powiedzieć, że burmistrz jest przeciwko kościołowi. Zorganizowaliśmy też spotkanie młodych archidiecezji przemyskiej, na to również wydaliśmy pieniądze. Mieliśmy kontakt z arcybiskupem. W czasie mszy dziękowałem mu za dni młodzieży. Nie było żadnym złych doświadczeń.

Czego teraz oczekiwałby Pan od arcybiskupa?

Gdyby chciał poznać moją motywację to mógł zwrócić się do mnie o udokumentowanie trudnej sytuacji finansowej gminy. Udokumentowałbym ją. Gdyby zaproponował, żebym przeprowadził analizy z rodzicami, przeprowadziłbym. A on oparł swoje pismo na informacjach niekoniecznie w 100 proc. zgodnych z rzeczywistością.

Jak sytuacja wygląda teraz?

W najbliższych tygodniach zwrócę się do rodziców uczniów gminy Ustrzyki Dolne, aby wypowiedzieli się w formie anonimowej ankiety, czy chcą utrzymania dwóch godzin religii, czy zniesienia jednej. Jeśli będę miał dane, przygotuję odpowiedź do księdza arcybiskupa o ponowne przeanalizowanie wniosku w oparciu o sytuację finansowo-ekonomiczną gminy, realne wydatki na oświatę i o stanowisko rodziców.

Spodziewał się pan takiej burzy? W całej Polsce głośno o Panu.

Nie spodziewałem się tego. Otrzymuję odzew od innych samorządowców. Mówią: „Dobrze zrobiłeś, fajnie, że miałeś odwagę, daj znać jaki będzie efekt. Może też to zrobimy”. Nikt jednak publicznie nikt nie poparł mojej inicjatywy. Myślę, że boją się stygmatyzacji i utraty poparcia społecznego katolickiej części gminy.

Jak reagują ludzie w Ustrzykach?

Myślę, że mieszkańcy są za tym, by ograniczyć lekcje religie. Oczywiście zdarzają się, że są osoby przeciwne. To osoby, które są dość mocno związane są z kościołem przez różnego rodzaju grupy modlitewne. Aczkolwiek nie spotkałem się z reakcją na ulicy w Ustrzykach, że robię coś wbrew mieszkańcom. Tylko w jednym miejscu, nie w Ustrzykach, usłyszałem, że jestem faryzeuszem.

Dostaję też bardzo dużo maili i wiadomości na FB, ale one są raczej pozytywne. Z całej Polski. Ludzie piszą, że w końcu powiedziałem to, co myślą inni. Że nie brakowało mi odwagi. Że trzeba zwracać uwagę na takie problemy. Są też radykalne opinie od osób o poglądach lewicowych. Ale od tych będę się dystansował, nie jestem człowiekiem o poglądach lewicowych i to nie jest walka z Kościołem. Będę to wiecznie podkreślał – to nie jest walka z Kościołem.

Jest pan katolikiem?

Jestem katolikiem, osobą wierzącą. Byłem ministrantem, chodzę do kościoła często, nie raz do roku. Obchodzę wszystkie święta. Jestem absolwentem KUL i doktorantem tej uczelni. Dlatego przedstawianie mnie jako człowieka niewierzącego jest nieuczciwe.

Natomiast powtarzam jedno – chodzę do Kościoła do Boga, nie do księdza. I nie ksiądz, nie proboszcz, nie dziekan, nie biskup będzie mnie oceniał na Sądzie Ostatecznym, tylko Bóg. Taka jest nasza wiara i jako osoba wierząca wierzę, że tak jest.

Arcybiskup pisze do Pana, że w społeczności katolickiej Pana pomysł wywołał zdziwienie i niesmak.

Rozumiem, że osoby związane np. z Akcją Katolicką, mają niesmak. Ale nie cała społeczność katolicka go odczuwa. Jest wiele osób wierzących, praktykujących, które chodzą do kościoła z dziećmi, ale są za tym pomysłem. Nie uważam, że ograniczenie lekcji religii – płatnej z budżetu gminy – co popierają rodzice jest jakimś anty-świadectwem wiary.

Co to wszystko pokazuje?

Że zmienia się podejście do wiary, że zmienia się społeczeństwo i trzeba zacząć reagować. Byłem ministrantem i pamiętam czasy, kiedy przy ołtarzu służyło po 20 ministrantów do każdej mszy. Teraz nie ma ich za dużo. To też powinno dać Kościołowi do myślenia. Tak samo jak to, że kiedyś kościoły były pełne, a teraz widać, że jest mniej wiernych.

Jestem przekonany, że gdyby ksiądz arcybiskup wyraził chęć pomocy gminie i pozwolił choćby na połączenie lekcji w klasach mniej liczebnych, to wiele małych gmin skorzystałoby na tym. Byłaby pokazana dobra wola Kościoła. I to bardzo pozytywnie zostałoby dla Kościoła odebrane. Wielu pomyślałoby: „Jest taki arcybiskup, który rozumie potrzeby społeczeństwa i wychodzi im naprzeciw”. Nawet gdyby zgoda była tylko na rok, to już byłoby widać chęć kompromisu.

Co widzimy zamiast tego?

Że dalej autorytarny kościół decyduje o tym, czy coś będzie czy nie. A przecież Kościół tworzą ludzie. Kościół powinien posłuchać ludzi.