"Chcą nas zastraszyć". Pracownicy Ministerstwa Zdrowia muszą podpisywać specyficzne oświadczenia
Ministerstwo Zdrowia zmusza pracowników do podpisywania oświadczeń, w których nie ma podstawy prawnej. Dokument dotyczy zachowania tajemnicy służbowej i poufności. Jedna z pracownic resortu stwierdziła, że takie działania mają na celu zastraszanie – podaje "Gazeta Wyborcza".
Na tym nie koniec, bo pracownik po rozwiązaniu albo wygaśnięciu umowy o pracę zobowiązuje się do "nierozpowszechniania informacji, których rozpowszechnienie mogłoby naruszyć dobre imię lub interes Pracodawcy".
W dalszej części opisano możliwe konsekwencje. "Postępowanie niezgodne z niniejszym oświadczeniem może stanowić ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych i może skutkować rozwiązaniem stosunku pracy z winy pracownika" – czytamy. To oznacza, że pracownicy będą mogli mówić cokolwiek o swojej pracy tylko w sytuacji, gdy wezwie ich sąd lub inny "uprawniony organ".
"Zrobiono to, by nas zastraszyć"
Z informacji "Wyborczej" wynika, że oświadczenie dostali do podpisu wszyscy pracownicy resortu. W dokumencie nie ma jednak żadnej podstawy prawnej. Nie określono też, o jakie informacje chodzi oraz jak długo pracownika obowiązuje milczenie po rozwiązaniu umowy.
– To zrobiono tylko po to, by nas zastraszyć. Bardziej wyrobieni wiedzą, że obowiązuje ich przede wszystkim kodeks pracy i służby cywilnej, ale są na pewno tacy, na których to podziała – powiedziała w rozmowie z dziennikiem jedna z pracownic resortu.
Ja tłumaczy się ministerstwo? Rzecznik resortu Wojciech Andrusiewicz napisał, że "każdy pracownik Ministerstwa Zdrowia ma obowiązek zachowania w tajemnicy informacji, których ujawnienie mogłoby narazić pracodawcę na szkodę" i powołał się na kodeks pracy oraz ustawę o służbie cywilnej.
źródło: "Gazeta Wyborcza"