Trzeba było 40 lat żeby pojawił się lek przedłużający życie śmiertelnie chorym na raka płuca

Anna Kaczmarek
Nie tworzą organizacji pacjenckich i stowarzyszeń - chorzy na drobnokomórkowego raka płuca zwykle żyją krótko, nie mają czasu na działalność społeczną. – U nas walka trwała 2,5 miesiąca. Tata zmarł 4 maja – pisze Tom na forum dla pacjentów.
Pojawił się nowy lek w terapii drobnokomórkowego raka płuca. Pierwszy od 40 lat. Fot. 123RF
Patrycja opowiada: – Mam miała postawioną diagnozę w kwietniu. Po radio - i chemioterapii choroba zaczęła się cofać. Prawie cały czas czuła się dobrze. Nagle, po niespełna 3 tygodniach pojawiły się przerzuty do głowy. Dwa dni później odeszła.

Trudny przeciwnik
Są takie nowotwory lub ich odmiany, z którymi medycyna, mimo ogromnego postępu, zwyczajnie sobie nie radzi lub radzi bardzo słabo. Do takich nowotworów należy drobnokomórkowa odmiana raka płuca. Dlatego tym bardziej trzeba odnotować i zapisać złotymi zgłoskami, że pierwszy raz od 40 lat pojawił się lek, który przedłuża życie pacjentom z tym nowotworem. To prawdziwa nadzieja, że drobnokomórkowy rak płuca z czasem zniknie w końcu z listy najgorszych zabójców.


– Rak płuca to najczęstszy nowotwór w obszarze klatki piersiowej, rocznie notujemy ok. 23 tys. nowych zachorowań. Występuje u palaczy - 80-90 proc. chorych to palacze. Walka z paleniem tytoniu, to tak naprawdę walka z nowotworami płuca. Po latach walki z paleniem tytoniu uzyskano mniejszą zachorowalność na raka płuca, choć oczywiście wciąż jest ona bardzo duża.

Spadek nowych zachorowań głównie dotyczy populacji męskiej. U kobiet mamy stały, powolny wzrost zachorowań – mówił prof. Dariusz Kowalski z Klinika Nowotworów Płuca i Klatki Piersiowej Centrum Onkologii - Instytut Marii Skłodowskiej - Curie w Warszawie, podczas konferencji prasowej.

80 proc. typów raka płuca to raki niedrobnokomórkowe, 20 proc. to typy raka drobnokomórkowego, czyli rokującego gorzej. 

Profesor podkreśla, że chorzy nie mają typowych objawów. Czasem jednak występują zespoły paranowotworowe, a duszność, kaszel, krwioplucie - świadczą już o dużym zaawansowaniu procesu nowotworowego.

– Diagnostyka  w kierunku raka drobnokomórkowego nie różni się praktycznie od diagnostyki raka niedrobnokomórkowego. Z jednym wyjątkiem - przy rozpoznaniu raka drobnokomórkowego wykonuje się zawsze rezonans magnetyczny ośrodkowego układu nerwowego, dlatego że ten nowotwór daje często przerzuty do centralnego układu nerwowego. Do niedawna wykonywano też biopsję szpiku kostnego, żeby sprawdzić, czy doszło do jego zajęcia przez nowotwór. Teraz to badanie nie jest rekomendowane – wyjaśnia prof. Kowalski.

Wystarczy mały guzek
Rak drobnokomórkowy płuca to niezwykle agresywny i dynamiczny nowotwór. Jest to praktycznie w 100 procentach nowotwór tytoniozależny. Prawie 80 proc. chorych w momencie rozpoznania ma rozsianą chorobę.

Nowotwór szybko podwaja swoją masę i w odróżnieniu od niedrobnokomórkowego raka płuca, jego leczenie nie przynosi spodziewanych efektów. Jest wrażliwy na chemioterapię, ale szybko się na nią uodparnia. Daje najczęściej przerzuty do kości, wątroby, a przede wszystkim do centralnego układu nerwowego.
Prof. Dariusz Kowalski
Klinika Nowotworów Płuca i Klatki Piersiowej Centrum Onkologii - Instytut Marii Skłodowskiej - Curie w Warszawie

Jak jest tylko mały guzek 1-2 cm, nie zajęte węzły chłonne, taki chory i tak wymaga leczenia uzupełniającego co najmniej chemioterapią, bo bez tego, mimo radykalnego leczenia chirurgicznego, jego szansę na wyleczenie bardzo spadają.

Leczy się terapią skojarzoną - radioterapią i chemioterapią. Te metody nie zmieniły się od prawie 40 lat. U chorych, u których są przerzuty, nie w ośrodkowym układzie nerwowym, stosuje się radioterapię profilaktyczną ośrodkowego układu nerwowego, że zapobiec takim przerzutom.

Jednak do lekarza zgłaszają się najczęściej chorzy w stadium zaawansowanym. Gdy nie ma przerzutów odległych - do wątroby, kości lub centralnego układu nerwowego, a zmiany znajdują się w obrębie klatki piersiowej i w węzłach chłonnych, można zastosować chemioterapię i radioterapię, podczas której naświetlany jest guz i węzły chłonne śródpiersia. Gdy dochodzi do regresji lekarze napromieniają też centralny układ nerwowy, żeby chronić mózg przed przerzutami.

– Niestety do takiego leczenia kwalifikuje się zaledwie 10-20 proc. ze wszystkich pacjentów z drobnokomórkowym rakiem płuca. Ale i tak u 80 proc. z nich dochodzi do wznowy choroby – dodaje prof. Kowalski.
Tylko 5 proc. chorych na drobnokomórkowego raka płuca przeżywa 5 lat od diagnozy.Fot. 123RF
Rokowanie niepomyślne
Rokowanie w tym nowotworze nie jest najlepsze. Tylko 5 proc. osób chorych przeżywa 5 lat od rozpoznania choroby.

80 proc. chorych kwalifikowanych jest tylko do leczenia paliatywnego. Leczeniem tym poprawia się jakość życia ale nie prowadzi ono do wyleczenia. Zadaniem lekarzy jest tu zapewnienie dobrej jakości życia w jak najdłuższym czasie. W chorobie rozsianej, w którymś momencie zawsze dochodzi do wznowy.

Jak tłumaczy dr Izabela Chmielewska z Katedry i Kliniki Pneumonologii, Onkologii i Alergologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, na drobnokomórkowego raka płuca chorują najczęściej osoby pomiędzy 65. a 70. rokiem życia. Jednak coraz częściej choroba atakuje młodszych, nawet przed 40. rokiem życia. Czym młodszy pacjent, tym nowotwór jest bardziej agresywny.

– Dlatego tak ważne jest, aby ludzie nie zaczynali palić lub jeśli już zaczęli, to aby szybko rozstali się z papierosem – apeluje dr Chmielewska.

Dym papierosowy wywołuje mutacje i stan zapalny w oskrzelach, przez co usuwanie czynników chorobotwórczych jest utrudnione. Dochodzi do mutacji onkogennych. Szacuje się, że każde 15 wypalonych papierosów to jedna mutacji, która potem może prowadzić do nowotworu.

Światełko w tunelu
Po 40 latach pojawił się nowy lek dla chorych z drobnokomórkowym rakiem płuca. To, jak podkreślają specjaliści, pierwsza terapia od tylu lat, dzięki której chorzy mogą żyć dłużej.

Może nie jest to jeszcze tak spektakularny wynik, że należy otworzyć przysłowiowego szampana, ale pozwala chorym średnio żyć o 2 miesiące dłużej. Może wydawać się, że to mało. Jednak jest to średnia, co oznacza, że część chorych, u których zastosowano terapię żyła wiele miesięcy dłużej.

Wspomniany, nowy lek, to atezolizumab, lek stymulujący odpowiedź immunologiczną, czyli immunoterapia, która zmusza układ odpornościowy chorego do walki z komórkami nowotworowymi.

– Lek ma nie dopuścić do nawrotu i sprawić, że układ odpornościowy będzie walczył z nowotworem. Dodanie immunoterapii do leczenia pozwala zmniejszyć ryzyko zgonu o 30 proc. – mówiła dr Chmielewska.

Prof. Kowalski dodaje, że jest to pierwszy od lat lek, który daje efekty terapeutyczne - wydłuża życie i poprawia jego jakość. Można go stosować w pierwszej linii u chorych w stadium rozsianym raka, gdy nie można zastosować radykalnej terapii. Wcześniej podejmowano wiele prób z nowymi cząsteczkami lub schematami leczenia i żadne nie przynosiły choćby minimalnych efektów, dlatego nowa terapia jest przełomowa. Jest nadzieją dla tych śmiertelnie chorych ludzi.