"Puchnę rano jak balon". Ewa Minge szczerze o swoim wyglądzie
Wyglądów celebrytów, a szczególnie celebrytek, regularnie jest brany pod lupę. Sławy często narażone są więc na krytyczne komentarze. Na Instagramie postanowiła skomentować to Ewa Minge, która zaznaczyła, że idealni ludzie zwyczajnie nie istnieją. Projektantka mody wyjątkowo szczerze napisała o problemach ze zdrowiem i swoim wyglądzie, który również często był krytykowany przez hejterów.
– Co jakiś czas pojawiają się w sieci zdjęcia gwiazd bez makijażu zrobione z kubła na śmieci, ze studzienki ściekowej czy innego ścierwa. Zrobione tak, żeby złapać, jak człowiek (gwiazda też człowiek) żuje, dłubie w nosie, czy idzie do dentysty. Szanowne gremium czytelników komentuje później... alkoholiczka, pijaczka, twarz jej się rozjeżdża, potwór, monstrum itp. Jeżeli szanownemu czytelnikowi się wydaje, że dojrzała kobieta wygląda od świtu do nocy jak pączek róży, to szanowny czytelnik niech spojrzy świtem w lustro – zaczęła swój post Minge.
Ewa Minge nie kryła również, że sama ma problemy ze zdrowiem, które odbijają się na jej wyglądzie. "Na śniadanie garść tabletek, hormony, witaminy, suplementy - doktor każe! (...) Wątroba moja staje dęba, odrzuca połowę złotych pigułek. (...) Konsekwencje? Wszystkie możliwe. Ból i zawroty głowy, poty, uderzenia gorąca, zmienność drastyczna nastrojów, suchość skory, poranna objętość ciała na granicy balona – wyliczała.
"Doczepiam włosy, rzęsy miałam ostatnio tydzień doczepione, bo alergia na klej je zabiła razem z moimi, co widać na zdjęciu. Puchnę rano jak balon od lat, bez klimakterium. Mam piegi, zmarszczki i wiotką skórę. Chodzę regularnie od roku do doktor Platkowskiej, walczę domowymi sposobami i używam filtru w aparacie. Dlaczego? Bo lubię! Mam resztki makijażu permanentnego, którego szczerze żałuję. Ideał nie istnieje - podsumowała szczerze swoje przemyślenia Minge.