Ludzie z otoczenia Kim Dzong Una przerwali milczenie. Zdradzili masę faktów na temat dyktatora

Adam Nowiński
Czy wiedzieliście, że kiedy młody Kim Dzong Un grał na studiach ze znajomymi w koszykówkę, na mecze przychodzili specjalni "klaskacze"? Albo to, że jak miał siedem lat, dostał od ojca prawdziwy samochód przystosowany do prowadzenia przez dziecko? Te i wiele innych faktów z życia młodego dyktatora z Korei Północnej ujawnia Anna Fifield w książce "Wielki następca. Niebiańskie przeznaczenie błyskotliwego towarzysza Kim Dzong Una".
Oto garść faktów z życiorysu Kim Dzong Una. Fot. Pixabay.com
Koszykarz dzięki mamie
Kim Dzong Un jest wielkim fanem koszykówki, a w szczególności amerykańskiej ligi NBA. Zainteresowanie tym sportem wzbudziła w nim jego mama. Powtarzała mu stare północnokoreańskie powiedzenie, że grając w koszykówkę... urośnie.

Wzrost był mocnym deficytem w rodzinie dyktatora. Jego ojciec miał zaledwie 160 cm wzrostu i musiał nosić buty na koturnach, żeby to ukryć. Jak się okazało, w starym porzekadle kryło się ziarno prawdy, bo młody Kim zanim urósł wszerz, zyskał także kilka centymetrów wzrostu. Przerósł ojca o całe 10 centymetrów.

Kapryśny ważniak od najmłodszych lat
Kim Dzong Un od małego uważał się za lepszego od innych. W wieku ośmiu lat został bowiem namaszczony na następcę Ila. Wiedział jednak, że musi słuchać rodziców. Nie pyskował, ale często wychodził obrażony lub odmawiał zjedzenia obiadu, jeśli chciał okazać złość.

Od małego był wybuchowy i nietolerancyjny. – Jest uparty. Chce robić wyłącznie to, na co ma ochotę – wyjawiła ciotka Una. W młodości przyszły dyktator z utęsknieniem czekał na koniec szkoły, bo mógł wówczas wrócić do domu, gdzie czekało na niego boisko do koszykówki oraz własna plaża.

Kuriozalne broszury
Kiedy o Unie zrobiło się głośno w północnokoreańskich mediach i otwarcie zaczęto nagłaśniać fakt, że to on ma zastąpić Kim Dzong Ila, w armii pojawiły się specjalne broszury wychwalające przyszłego przywódcę. Każda jednostka w koreańskim wojsku otrzymała "Materiały do nauki o wspaniałości szacownego towarzysza generała Kim Dzong Una".

Tytuł broszury to jeszcze nic. Jej zawartość całkowicie zwalała z nóg pomysłowością północnokoreańskich propagandzistów. Wśród licznych osiągnięć Una wymieniali, że w wieku trzech lat z odległości 100 metrów trafiał kulą pistoletową w żarówkę. Potrafił także w ciągu dziesięciu sekund strzelić do dziesięciu celów i ani razu nie chybić.

Oprócz tego w wieku ośmiu lat prowadził już ciężarówki i jeździł nimi z prędkością 130 km/h. Posiadał także wiedzę absolutną na temat północnokoreańskich sił zbrojnych, nie tylko wojsk lądowych ale także lotnictwa i marynarki wojennej. Nawet przywykłym do propagandy Koreańczykom trudno było to łyknąć.

Surowy analityk słuchający... Whitney Houston
Kim Dzong Un spędzał dni wolne od szkoły w rodzinnej rezydencji słuchając należącej do jego japońskiego kucharza płyty Whitney Houston. Kiedy nie odpoczywał, grał w koszykówkę ze sprowadzanymi specjalnie dla niego dziećmi, które formowały dla niego dwie drużyny.

Ich mecze były potem analizowane przez przyszłego dyktatora z obsesyjną dokładnością. Wskazywał on mocne i słabe strony poszczególnych graczy, chwaląc tych, którzy się spisali i besztając tych, którzy zawalili mecz.

– Potrafił dokonywać rzetelnej oceny opartej na wnikliwym rozumowaniu. Wiedział, kiedy chwalić, a kiedy krytykować – wspominał kucharz Una. Zaznaczył, że kiedy przyszły dyktator kogoś rugał, sprawiało mu to autentyczną radość.

***
To tylko promil informacji o Kim Dzong Unie, które ujawniają pracownicy oraz członkowie rodziny północnokoreańskiego dyktatora w książce nowozelandzkiej dziennikarki Anny Fifield. Warto także dodać, że autorka nie przedstawia jednego wizerunku Kim Dzong Una. To nie jest kolejna, prostolinijna opowieść o złym, narcystycznym człowieku, który objął despotyczne rządy.

Fifield pokazuje różne aspekty życia Una. Samo przejęcie przez niego władzy nie było sielankowe. Choroba i śmierć Kim Dzong Ila sprawiła, że nie zdążono stworzyć Unowi historii, którą wkupiłby się w łaski swoich rodaków. Młody dyktator musiał to zrobić sam. Owszem, autorka uwypukla jego dziwactwa oraz okrucieństwa, ale "jej" Kim nie jest do końca zły.

"Wielki następca. Niebiańskie przeznaczenie błyskotliwego towarzysza Kim Dzong Una" to książka, którą warto zgłębić, żeby móc w pełni wypowiadać się na temat północnokoreańskiego reżimu oraz jego dyktatora. Jest sporym kompendium wiedzy, które nie nudzi, a wciąga poznawanymi ze strony na stronę kulisami życia Una.
Fot. materiały prasowe

Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem SQN.