Przestał być wampirem i udowodnił, że umie grać. Nie wstydźmy się lubić Roberta Pattinsona

Zuzanna Tomaszewicz
Nikt raczej nie wróżył mu udanej kariery. A jednak! Robert Pattinson udowodnił, że z ucznia Hogwartu i wampirzego idola nastolatek, może stać się aktorem kina ambitnego, o którego będą się bić najwięksi reżyserowie. Choć sam mówi o sobie, że jest introwertykiem, to na ekranie wychodzi z niego prawdziwe zwierzę. Już niedługo zobaczymy go w roli Batmana.
Fot. 123rf
Spokojny głos, rozczochrane włosy i lekko zaspane oczy - tak właśnie można opisać Roberta Pattinsona. Wywiadów chętnie nie udziela, nie ma Instagrama, ani Twittera. Jakiś czas temu został okrzyknięty najprzystojniejszym mężczyzną na świecie, a w rozmowach z dziennikarzami sam przyznaje, że nie rozumie swojego fenomenu. Jedni powiedzą, że jest flegmatykiem, inni, że jest po prostu skromny. Nikt jednak nie zarzuci mu, że gwiazdorzy. To zwyczajnie nie jest w jego stylu.
W Brytyjczyku kochała się masa nastolatek. Z tego też powodu sporo osób za nim nie przepadało i kojarzyło go wyłącznie z występem "błyszczącego" wampira. O Pattinsonie mówiono, że nie potrafi grać, jest drewniany, a karierę zawdzięcza tylko wyglądowi. Tak było przynajmniej kiedyś. Teraz nazwisko aktora oznacza kino wyższej klasy.


Od zmierzchu do świtu
Wszystko zaczęło się od przygód Harry'ego Pottera. Robert Pattinson dołączył do obsady serii jako Cedric Diggory, niezwykle utalentowany i popularny uczeń z Hufflepuffu. Już wtedy wiele dziewczyn nie mogło oderwać oczu od aktora. Niestety, jego pierwsza tak duża rola zakończyła się tragiczną śmiercią postaci. Padła ona ofiarą zmartwychwstałego Lorda Voldemorta.

Fanki Cedrica nie opłakiwały długo śmierci bohatera. Już w 2008 roku Pattinson otrzymał angaż w filmie na podstawie powieści o wampirach. Edward Cullen z dnia na dzień stał się bożyszczem nastolatek, a Cedric... no cóż. O nim słuch zaginął. Odtąd kilkunastoletnie dziewczyny wolały wzdychać do burkliwego krwiopijcy.

Robert Pattinson nie wspomina zbyt dobrze czasów "Zmierzchu". Przez sześć lat od premiery pierwszej części filmu bał się wychodzić sam na zakupy, bo zewsząd potrafiły go nachodzić psychofanki. – Nie mam na szczęście już z tym problemu. Teraz normalnie mogę z każdym porozmawiać – przyznał w wywiadzie z magazynem "People". W międzyczasie, kiedy kolejne części sagi o wampirach wchodziły do kin, Pattinson spotykał się ze swoją koleżanką z planu - Kristen Stewart. Media nie dawały parze spokoju, paparazzi śledzili każdy jej ruch. Aktorzy zrywali ze sobą, a potem na nowo się schodzili.

Odtwórca Cullena wyznał w jednym z wywiadów, że przez cały bum na "Zmierzch" nabawił się dysmorfofobii. – Czułem się przytłoczony. Wydaje mi się, że to przez te wszystkie moje kompleksy nigdy nie będę typem egocentryka. Nie mam sześciopaku i nienawidzę chodzić na siłownię. (...) Wolę iść się napić – powiedział jakiś czas temu.

Jak się okazało, "tylko krowa nie zmienia zdania". Pattinson po latach zaczął pracować nad swoim ciałem, aby jak najlepiej odegrać postać człowieka nietoperza.

Droga do Batmobilu
Robert Pattinson bardzo długo miał do siebie przyczepioną łatkę kiepskiego aktora. W końcu za samą serię "Zmierzch" otrzymał aż sześć nominacji do Złotych Malin. Dodatkowo aktor nie ma na swoim koncie żadnej prestiżowej nagrody filmowej.

To jednak go nie powstrzymało. Brytyjczyk z roku na rok nagrywa coraz to więcej filmów. I to nie byle jakich. Jego przygoda z kinem niezależnym rozpoczęła się wraz z rolą w dramacie "Life", gdzie zagrał Dennisa Stocka, reportera, który fotografował Jamesa Deana. Potem wcielił się w postać samotnego ojca w produkcji "High Life".

Następnie zaangażowano go do filmu "Król" Netflixa. Tam dał popis swoich prawdziwych aktorskich umiejętności. Obsadzono go w roli francuskiego księcia, który kompletnie nie znał się na dowodzeniu. Można powiedzieć, że postać ta uchwyciła talent komediowy Pattinsona. Przełomowa okazała się jego rola w "The Lighthouse". W czarnobiałym horrorze, będącym filmem dwóch aktorów, 33-latek zagrał u boku Willema Dafoe. Ich duet robił wrażenia. Wiele osób nie dowierzało, że jednego z brodatych latarników zagrał odtwórca znienawidzonego przez wszystkich wampira.

Teraz fani uniwersum DC obgryzają paznokcie ze zdenerwowania na samą myśl o tym, że Pattinson będzie nowym Batmanem. W internecie pojawiło się niedawno pierwsze zdjęcie promujące film o superbohaterze. Hejterzy już zdążyli skreślić nową adaptację komiksu. "No błagam, tylko nie Edward" – narzekają internauci. Pattinson też nie dowierza, że otrzymał tę rolę. Ale skoro - mimo wielkiej niechęci - poszedł na siłownię, to znaczy, że zależy mu na tym, aby jak najlepiej prezentować się w Batmobilu. Niedługo również zobaczymy go u Christophera Nolana w thrillerze "Tenet".