Właściciel firmy higienicznej stracił nerwy patrząc na ceny maseczek. "To k***wstwo"

Anna Dryjańska
Dlaczego rosną ceny artykułów higienicznych? – Za handel wzięli się Janusze biznesu. Albo – żeby nie obrażać Januszy – domorośli klikacze z piwnicy, którzy dopiero korzystając z okazji, jaką jest epidemia koronawirusa, założyli konto na Allegro lub poszerzyli asortyment – mówi naTemat Aleksander Twardowski, prezes firmy Impeco, która sprzedaje produkty higieniczne na potrzeby obiektów publicznych i... nie podniosła cen.
Aleksandrer Twardowski, prezes firmy Impeco, jest oburzony wzrostem cen na produkty higieniczne z powodu koronawirusa. fot. archiwum prywatne
Anna Dryjańska: Gdy popatrzymy na Allegro i inne serwisy aukcyjne okazuje się, że w ciągu kilku tygodni cena maseczek, płynu do dezynfekcji i dozowników poszybowała o kilkaset procent. Skąd ta drożyzna?

Aleksander Twardowski: Mnie też to bardzo denerwuje. Nie powtórzę tu przekleństwa, którego użyłem na Twitterze, ale mam jak najgorsze zdanie o osobach, które postanowiły się dorobić na koronawirusie. My cen nie podnieśliśmy, a i tak sprzedaliśmy o 50 proc. więcej niż przewidywaliśmy pod koniec zeszłego roku. Które instytucje lub obiekty publiczne kupują u was teraz dozowniki mydła?


Wszystkie. Ten wzrost zainteresowania jest jednak szczególnie widoczny w przypadku szkół.

Wróćmy do cen. Może z biznesowego punktu widzenia brak podwyżek to błąd? Artykuły higieniczne sprzedają się teraz na pniu. Dużo byście zarobili.

Są dwa główne powody, dlaczego tego nie zrobiliśmy. Po pierwsze to nieetyczne i chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego. Po drugie tak bezwzględne wykorzystywanie okazji to wizerunkowy strzał w stopę.

Owszem, moglibyśmy podnieść ceny i patrzeć jak rosną wpływy na koncie, ale potem, gdy ta gorączka popytowa by się skończyła, uchodzilibyśmy – i słusznie – za spekulantów. A z takimi ludźmi w normalnych czasach raczej nikt nie chce robić biznesu. To zysk na krótką metę.

To dlaczego produkty higieniczne są coraz droższe?

Bo za handel w tej branży wzięli się Janusze biznesu. Albo – żeby nie obrażać Januszy – domorośli klikacze z piwnicy, którzy dopiero korzystając z okazji, jaką jest epidemia koronawirusa, założyli konto na Allegro lub poszerzyli asortyment.

Dotychczas sprzedawali na przykład ciuchy lub zabawki, a teraz nagle oferują płyny do dezynfekcji i maseczki chirurgiczne. I mają złote żniwa. A ludzie to kupują mimo gigantycznej przebitki.

Możesz podać przykład wzrostu cen, który szczególnie zapadł ci w pamięć?

Choćby środek do dezynfekcji rąk. Jeszcze w styczniu butelka o pojemności 400 ml kosztowała 20 zł. Teraz już 400 zł, czyli 20 razy więcej. Albo – inaczej – obecna cena to złotówka za mililitr. Przecież to szaleństwo. Podobnie maseczki – kosztowały złotówkę z kawałkiem, a teraz chodzą po kilkanaście złotych.

Łatwo ci mówić. Sam pracujesz w branży higienicznej, więc pewnie masz zapas maseczek.

Nie mam i nie używam. Maseczka nie ochroni mnie przed zakażeniem się koronawirusem. Nie ma co wpadać w panikę. To nigdy nie pomaga. A co pomaga? Jakie masz rady dla naszych czytelników?

Mam trzy zalecenia. Po pierwsze jeśli chcą kupić artykuły higieniczne, których nie ma w drogerii, niech uderzą do uznanych firm, które istnieją na rynku od lat. Dobrym znakiem jest, jeśli firma ma siedzibę, którą możemy odwiedzić.
Wtedy minimalizujemy ryzyko, że trafimy na spryciarza, który postanowił się dorobić na koronawirusie. Weźmy też jednak pod uwagę, że niektórych artykułów po prostu nie ma lub sprzedają się w ciągu minut od pojawienia się w sklepie internetowym.

Skąd te braki?

Koronawirus na kilka tygodni zatrzymał chińską gospodarkę. Dopiero niedawno po dłuższej przerwie ruszyła produkcja, a przecież jak wiadomo wiele rzeczy jest wytwarzanych w Chinach. Dlatego – i to jest druga rada – warto zachować spokój i po prostu myć ręce mydłem. Przed posiłkiem, po skorzystaniu z toalety i za każdym razem, gdy zajdzie taka potrzeba.

Mydłem, a nie płynem dezynfekującym?

Żel do dezynfekcji to ostateczność – i to jest moja druga rada. Powinniśmy używać żelu albo płynu tylko wtedy, gdy potrzebujemy umyć ręce, a nie mamy dostępu do mydła i bieżącej wody. Płyn antybakteryjny stosowany na co dzień niszczy skórę rąk, bo jest na bazie spirytusu. Czasami jednak się przydaje i warto go mieć przy sobie.

A trzecie zalecenie?

Wiem, że nie można teraz kupić płynu do dezynfekcji w normalnej cenie, dlatego warto zrobić go w domu. Będzie równie skuteczny i nie damy się złupić cwaniakom.

Jak przewidujesz, kiedy ten szalony popyt się skończy?

Myślę, że to kwestia kilku tygodni. W kwietniu temperatura zazwyczaj rośnie, a liczba infekcji wirusowych spada. Wtedy ceny powinny wrócić do normy. Do tego czasu nie dajmy się zwariować i pamiętajmy o zwykłej, codziennej higienie.

Czytaj także:

Lista placówek zajmujących się koronawirusem (NFZ)
Poseł nie mógł kupić płynu antybakteryjnego. Pokazał nam inny sposób na koronawirusa
Te imprezy zostały odwołane w Polsce przez koronawirusa [LISTA]