"Kraj jest w zawieszeniu, a nas wciskają do pełnych samolotów". Ostra reakcja na #LOTdoDomu

Katarzyna Zuchowicz
Rząd ogłosił program "Lot do domu". Mimo zawieszenia międzynarodowego ruchu lotniczego, Polacy będą mogli wracać do kraju specjalnymi czarterami. Pierwsze samoloty już w niedzielę miały przylecieć z Londynu. Tymczasem głos zabrał Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego. "To chyba jakiś żart" - napisał na Twitterze.
Ruszył program "Lot do domu". Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego reaguje. Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
- W nocy z soboty na niedzielę wstrzymane zostaną międzynarodowe połączenia lotnicze i kolejowe. Samochodowy ruch dla Polaków wracających do Polski będzie utrzymany, ale na granicach będą bardzo rygorystyczne zasady wjazdu i kontroli sanitarnej – ogłosił premier Morawiecki.

Czytaj także: Polska zamyka granice. Morawiecki ujawnił skutki stanu zagrożenia epidemicznego
Na Polaków, którzy przebywają za granicą padł blady strach. Rząd ogłosił jednak program Lot do domu, który ma pomóc im w powrotach. – Będą przygotowane na stronach PLL LOT dodatkowe loty czarterowe. Ceny za ten lot będą takie same dla wszystkich – za resztę ceny dopłaci państwo polskie – zapowiedział Morawiecki.


Pierwsze samoloty miały przylecieć już w niedzielę.

Tymczasem Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego ostro odniósł się do rządowego programu. A konkretnie do przygotowania personelu.

"Kraj jest w zawieszeniu, wszyscy mają siedzieć w domach a nas wciskają do pełnych samolotów i każą robić regularny serwis.To chyba jakiś żart!" - zareagował na Twitterze. Napisał, że wśród nich są już osoby, które miały kontakt z zarażonymi i nikt im nie robi testów. "To po co to zamknięcie granic? Żebyśmy my poroznosili?" - pada pytanie. Dla porównania ZZPPiL pokazał zdjęcie załogi ochotników lankijskich linii lotniczych, która poleciała do Wuhan po swoich rodaków. Są stroje, maski...

"Tak się nie lata w czasie zarazy. Chyba będzie u nas wysyp zwolnień lekarskich..." - komentuje w odniesieniu do polskiego personelu. O tym, jak jest w polskich samolotach opowiadała nam pod koniec lutego szefowa związku Monika Żelazik.

- Mamy kilka małych żeli antybakteryjnych, czasem trzy, czasem sześć, buteleczek. Można komuś użyczyć. Można postawić w toalecie. Ale nie są to ilości dla 300 pasażerów, żeby używali ich przez 12 godzi - mówiła.

Czytaj także: "Jesteśmy przerażeni, że nie ma dezynfekcji". Lata z LOT-em, mówi o termometrach i reakcjach ludzi