Nieznane kulisy polskiego wywiadu. Akcje naszych szpiegów nadawałyby się na fabułę kolejnego Bonda

Adam Nowiński
Któż z nas nie zna kapitana Klossa, albo Jamesa Bonda lub jak kto woli agenta 007? To jednak książkowa i filmowa fikcja, która rozpala wyobraźnię. Jeśli chcecie poznać dokonania i przygody prawdziwych agentów, to książka "Polscy Szpiedzy 2", jest dla was doskonałym wyborem.
Recenzja książki "Polscy Szpiedzy 2". Fot. Flickr.com / amir appel
Szpiedzy towarzyszyli wojskowym i politykom od zarania dziejów. Często to dzięki właśnie ich informacjom wygrywano bitwy, a niekiedy całe wojny. Weźmy na przykład Napoleona. On doceniał informacje o swoich przeciwnikach w kraju i za granicą. Lubił być dobrze poinformowany, bo wiedział, że to dzięki dobrze u rozeznaniu się w siłach wroga, można było dobrać odpowiednią strategię.

200 lat później niemal nic się nie zmieniło. Nadal grupy szpiegów infiltrowały wrogie szeregi i dostarczały cennych informacji poszczególnym stronom konfliktu. A że XX wiek obfitował w wojny, to agenci mieli pełne ręce roboty.

Na tle wszystkich narodowości w tym fachu wyróżniali się w szczególności Polacy.
Zachwycali skutecznością i niestandardowymi działaniami w terenie. Byli geniuszami kamuflażu i potrafili wtopić się w społeczność. Jedni z nich byli bohaterami, a inni zwyczajnymi z pozoru ludźmi, z bardzo barwnymi życiorysami.

I to właśnie im Sławomir Koper po raz kolejny poświęcił swoją książkę. "Polscy Szpiedzy 2" wydawnictwa Bellona to skarbnica wiedzy o największych i najzdolniejszych agentach okresu II wojny światowej i PRL.

Autor w niesamowicie pieczołowity sposób opisuje największych asów rodzimego wywiadu. Przedstawia ich motywy, którymi kierowali się wstępując do sił wywiadowczych, prowadzone przez nich operacje czy największe wpadki obcego kontrwywiadu. Niemal każda z opisanych przez Kopra postaci mogłaby stać się głównym bohaterem dobrego filmu akcji.

***

Na rynku dostępnych jest pełno książek historycznych o bohaterach wojennych lub ogólnie o powszechnie znanych postaciach. Inaczej jest natomiast ze szpiegami, bo ich operacje są tajne, a rządy nie chwalą się zbytnio ich dokonaniami. Z kolei w pana książce możemy znaleźć często bardzo szczegółowe opisy różnych akcji i dokładne dzieje polskich agentów. Zgaduję więc, że proces poszukiwania informacji na ich temat był bardzo żmudny i zupełnie różni się, chociażby od odnajdywania polskich skandalistów, o których pan przecież także pisał...

Sławomir Koper: Nie, raczej nie, trzeba po prostu wiedzieć, gdzie szukać. W przypadku PRL to nieocenione usługi oddaje archiwum IPN. Nie tylko w sprawach operacyjnych, ale także w kwestiach codziennego życia szpiegów.

Zeznania świadków pokazują bowiem pełne spectrum życia, czasami nawet bardziej z naciskiem na życie prywatne. Poza tym z upływem lat pojawiło się wiele wspomnień. Oczywiście nie można ich wszystkich przyjmować z dobrodziejstwem inwentarza i należy poddać krytycznej analizie, ale to normalna praca historyka.

Gdyby miał pan wybrać, spośród opisywanych przez pana postaci, która z nich szczególnie zasłużyła sobie na to, żeby znaleźć się w książkach do historii?

Kapitan Jerzy Sumiński. Jest kompletnie nieznany, a zadał wywiadowi i kontrwywiadowi PRL znacznie większe szkody niż pułkownik Kukliński. Ale Kukliński miał w sobie coś z celebryty, natomiast Sumiński pojawił się w centrali CIA i przepadł jak kamień w wodę. Poza tym to dość filmowe, szpieg wysyła do Wiednia swoją rodzinę pociągiem, a potem sam ucieka na służbowym paszporcie Maluchem....

Dla laika wydawać by się mogło, że każde państwo ma swoją jedną organizację wywiadowczą. Filmy pokazują nam, że Wielka Brytania ma swoje MI6, USA swoje CIA. Tymczasem pan w swojej książce przedstawia losy elitarnej grupy szpiegowskiej – Muszkieterów, która nie była jedyną, która działała dla Polski podczas drugiej wojny światowej. Dla ZWZ była ona porą zagwozdką, a w pewnym okresie stała się problemem. Skąd taki ewenement tej grupy?

Muszkieterowie nie chcieli podporządkować się ZWZ, a byli znacznie skuteczniejsi od ludzi Grota - Roweckiego. On zaś uważał, że w okupowanym kraju może istnieć tylko jedna organizacja o charakterze wojskowym i jeden wywiad wojskowy. Wobec czego skończyło się to tragedią....

Bardzo interesujący jest także wątek Władysława Mroza. Na jego przykładzie pokazał pan nie tylko niesamowitą klęskę wywiadu PRL, ale także ogromną wpadkę wywiadu francuskiego...

Mam wrażenie, ze czasami idealizujemy poczynania wywiadu czy kontrwywiadu. A tam też pojawiają się błędy, czasami o charakterze niemal zwykłej fuszerki wywiadowczej. Mróz zapłacił za to życiem, a wywiad PRL poniósł ogromne straty.

Ale Francuzi też się nie popisali, stracili ważnego szpiega. Ale skoro zakwaterowali go w mieszkaniu w budynku znajdującym się w gestii wywiadu i raczej go nie ukrywali, to co się dziwić. Po prostu spartaczyli sprawę. Natomiast służby PRL nie powinny w ogóle wypuszczać Mroza za granicę. To przecież absurd, by ktoś o takiej wiedzy wyjechał za granicę jako nielegał i to pod swoim własnym nazwiskiem.

Przedstawił pan już wiele sylwetek polskich szpiegów, w końcu "Polscy Szpiedzy 2" to kontynuacja pana bestsellera sprzed paru lat. Czy ma pan ulubioną postać szpiegowską, wśród tych, które pan opisał? Dlaczego akurat ta?

Trudno o jednoznaczną postać. Byli ludzie, którzy wzbudzali moją niechęć, jak chociażby bohaterowie operacji "Żelazo", ale byli też tacy, do których podchodziłem z sympatią. Chyba jednak Jerzy Sumiński, do niego zawsze czułem sympatię. Tym bardziej, że w ramiona Amerykanów rzuciła go kapryśna i wymagająca żona. Pracownicy wywiadu jednak nie powinni zakładać rodzin...
Materiały promocyjne Bellona

Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem Bellona.