Afera w resorcie Szumowskiego. Mieli kupić bezużyteczne maseczki od znajomego rodziny ministra
Początek pandemii koronawirusa w Polsce był jednym wielkim chaosem. Potwierdza to w swoim tekście "Gazeta Wyborcza", która ujawnia, że Ministerstwo Zdrowia miało kupić bez sprawdzenia jakości maseczki za horrendalną kwotę 5 mln zł za pośrednictwem instruktora narciarstwa z Zakopanego, przyjaciela rodziny Łukasza Szumowskiego.
Chciał mu sprzedać maseczki ochronne. Brat ministra miał dać mu namiary na wiceministra zdrowia Janusza Cieszyńskiego, który odpowiadał za rezerwy materiałowe na czas pandemii. G. rzekomo umówił się i spotkał z Cieszyńskim w Warszawie. Od tamtej pory miał zostać jednym z pośredników w dostawie sprzętu dla ministerstwa. Sprawą żywo interesować się miał brat Szumowskiego, który co jakiś czas miał go pytać o postępy.
Zakupy za 5 mln zł
Za pośrednictwem G. resort kupił podobno co najmniej 100 tys. maseczek typu FFP2, płacąc ok. 39 zł netto za sztukę i 20 tys. maseczek chirurgicznych po 8 zł. Po tej pierwszej transakcji Łukasz G. sprzedał jeszcze ministerstwu 10 tys. sztuk FFP2 z Ukrainy (cena 48 zł netto) i 3 tys. przyłbic (cena nieznana).
Według "Wyborczej" ceny te były horrendalne, nawet jak na okres, gdy strach przed koronawirusem ostro je wywindował. Przed epidemią maseczki FFP2 kosztowały między 2 a 4 zł za sztukę. Chirurgiczne – między 50 gr a 1 zł. Ale przepłacone zakupy środków ochronnych to jeszcze nic.
W kwietniu transakcjami zaczyna interesować się CBA. 6 maja Łukasz G. został wezwany przez wiceministra Cieszyńskiego na dywanik, gdzie usłyszeć miał od niego, że według wyników niezależnego badania maseczki nie spełniają żadnych norm. Część z nich już została rozdysponowana. Za resztę, która zalegała jeszcze w magazynach, polityk zażądał zwrotu pieniędzy. Miał straszyć G. prokuraturą.
Według ustaleń gazety do dziś jednak nie złożył jeszcze żadnego doniesienia. Być może dlatego, że resort zdrowia robił interesy z osobą z ulicy, która powołała się na koneksje i zaoferowała przepłacony sprzęt ochronny, który potem okazał się wadliwy.
Minister: nie było protekcji
Zarówno Minister Łukasz Szumowski jak i jego brat zaprzeczają, że była mowa o jakiejkolwiek protekcji w sprawie Łukasza G. Podobne stanowisko zajął wiceminister Cieszyński.
"Przedsiębiorca, jak wielu innych, zgłosił się do Ministerstwa Zdrowia i przedstawił ofertę współpracy. Wszystkie oferty podlegają weryfikacji pod kątem zapotrzebowania na dany produkt, a także warunków cenowych i terminu dostawy. Ani minister Łukasz Szumowski, ani brat ministra nie dawali żadnych rekomendacji wskazanemu przedsiębiorcy” – napisał "GW" polityk PiS.
Dodał, że maseczki od G. miały certyfikaty potwierdzające ich jakość. Zweryfikowano także ich producenta i wszystko wydawało się w porządku. Dopiero 5 maja Centralny Instytut Ochrony Pracy wysłał do resortu wyniki badań świadczące o niespełnianiu norm przez dostarczony przez firmy G. towar. Dlatego wiceminister postanowił działać. Obecnie sprawą cały czas zajmują się prawnicy resortu.
Czytaj także: "Janusze biznesu" złapali koronawirusa. Zarabiają krocie nawet na... goglach antywirusowych
źródło: "Gazeta Wyborcza"