"Kościół wyciąga rękę i mówi 'daj'". Posłanka o nocnej poprawce PiS do tarczy antykryzysowej
– Kościół ma tyle źródeł finansowania, że to się w głowie nie mieści. A my chcemy im jeszcze dawać pieniądze, które jak każde pieniądze przekazane Kościołowi, będą pozostawały bez kontroli – mówi w rozmowie z naTemat Hanna Gill-Piątek. Posłanka Lewicy, członkini sejmowej komisji finansów publicznych, poinformowała, że wśród poprawek zaproponowanych do tarczy antykryzysowej 4.0, zaproponowanych przez posłów PiS, znalazło się rozwiązanie, które pozwala skorzystać z dopłat Kościołowi.
Pracujemy nad tarczą antykryzysową 4.0, w której miały być zawarte rozwiązania dla bezrobotnych np. podwyższenie zasiłku na czas epidemii. Tego się przynajmniej spodziewaliśmy.
Tymczasem dostaliśmy są projekt, w którym zawarto zapisy wręcz antypracownicze. Chodzi choćby o łatwe zwalnianie ludzi, o redukowanie różnego rodzaju odpraw stażowych. Prawo i Sprawiedliwość do tego bubla dorzuciło 78 stron poprawek, więc zajmowaliśmy się nimi w Komisji Finansów Publicznych do 4 nad ranem. Te propozycje są de facto propozycjami rządowymi, złożonymi rękami posła PiS-u.
Widać, że nie dopracowali projektu tarczy. Zamiast porządnie przygotowanego projektu mamy książkę życzeń – widać, że chcą przez ten projekt przeforsować rzeczy, z których skorzystać mogą różne grupy nacisku. W każdej z dotychczas proponowanych tarczach przemycali jakiś gorący kartofel – choćby w poprzedniej ten ministra Ardanowskiego wiążący ręce organizacjom ratującym maltretowane zwierzęta.
Dochodzimy do art. 58, gdzie są zapisy antypracownicze. Byliśmy na to przygotowani z poprawkami opozycji. Okazało się jednak, że chcą jeszcze wcisnąć artykuł, który pozwala na to, żeby związki wyznaniowe, organizacje prowadzone przez Kościół, mogły być beneficjentami tarczy.
Czyli mamy taką sytuację, że dajemy wsparcie instytucji bogatej, która zachowuje się często bardzo antyspołecznie np. w przypadku zwracania terenów zielonych w miastach czy budynków użyteczności publicznej, nawet kosztem przedszkola, które trzeba zamknąć lub odgrodzić. Koniec i kropka.
Kościół jest też instytucją, która ma dofinansowanie z funduszu kościelnego. Dostał mnóstwo zwrotów i wartościowych działek często położonych w doskonałych punktach miast i nigdy nie zostało policzone i sprawdzone, co się należało, a co nie. Korzysta także obficie z dofinansowań dla organizacji pozarządowych, bo organizacje te obejmują związki wyznaniowe. Przykład, jakieś dwa lata temu diecezja kielecka dostała 700 tys. zł z grantu na organizacje strażnicze i media obywatelskie od Narodowego Instytutu Wolności.
Instytucje kościelne w gminach korzystają z funduszu korkowego. Pełnymi garściami czerpią z organizacji różnego rodzaju imprez. Dostają dofinansowania na własne radia, telewizje, termy! Kościół ma tyle źródeł finansowania, że to się w głowie nie mieści. A my chcemy im jeszcze dawać pieniądze, które jak każde pieniądze przekazane Kościołowi, będą wydawane bez kontroli. Kościół wyciąga rękę i mówi "daj", bo twierdzi, że nie jest w stanie utrzymać swoich pracowników.
Jak ta pomoc miałaby dokładnie wyglądać?
Dajemy pewnego rodzaju narzędzia służące dotowaniu przedsiębiorców. Powinno to jednak dotyczyć tych, którzy zanotowali jakiś spadek obrotów. Kościół nie dostaje teraz pieniędzy na tacę, ale to są pieniądze szacowane. Gdyby rozliczali się kasą fiskalną ze swoich dochodów, to byśmy wiedzieli, czy im spadły obroty podczas epidemii, czy nie.
Skoro nie chcą się rozliczać i płacić uczciwych podatków, to czemu z tych podatków mamy im fundować dofinansowanie na ich różnego rodzaju działalności?
Jak ta poprawka była uzasadniania?
To było uzasadnione tak, że skorzystać z tego mogą wydawnictwa kościelne itd. Ja to wszystko rozumiem, ale Kościół to instytucja bogata, którą stać na to, żeby w trudnych czasach utrzymać swoich pracowników. Chciałabym zobaczyć taką prospołeczną postawę Kościoła.
Niepokojące jest też to, że wsparcie to obejmowałoby także wyższe uczelnie kościelne. Czyli jeśli np. ojciec Rydzyk napisałby o pomoc dla swoich wykładowców, też by ją otrzymał. A wystarczyłoby sprzedać dwa maybachy od bezdomnego, a nie wyciągać rękę po państwową kasę.
Przewodniczący komisji przypomniał, że Kościół także zatrudnia ludzi.
Kościół ma dwa rodzaje pracowników. Jedni to pracownicy bezpłatni, głównie zakonnice. Gdybym nie miała u siebie w wydziale osoby, która wystąpiła z klasztoru, została wypuszczona stamtąd bez żadnej umiejętności prócz obierania ziemniaków, bez żadnych zabezpieczeń, to miałabym wątpliwości co do tej oceny. Ale nie mam. Trzeba było coś z nią zrobić, żeby mogła dopracować do najniższej emerytury. Kościół zatrudnia całą rzeszę pracowników bez żadnych umów.
Są jednak też i zatrudnieni np. na umowę o dzieło, czyli choćby organiści. Co z takim organistą, który w czasie epidemii nie miał dochodu? On akurat jest objęty tarczą dla kultury. Jeśli wykaże, że miał legalną umowę z Kościołem, to minister Gliński, według wszelkich swoich zapewnień, udzieli mu pomocy.
Trochę ironicznie powiedziałam na komisji, że skoro ostatnio był przypadek, że Kościół odzyskał działkę i postanowił postawić tam hotel, to może rzeczywiście powinniśmy traktować go jako przedsiębiorcę. Widziała jednak pani w Polsce przedsiębiorcę, który nie płaci podatków?
My jako Lewica stoimy na stanowisku, że jeśli ktoś płaci podatki w Polsce, to może w trudnym okresie z nich skorzystać. Myślę, że czas najwyższy wziąć się za ten temat. Przez lata PO i PiS się temu opierały, bo bały się odpływu elektoratów. Jest duża akceptacja społeczna dla takiego rozwiązania, żeby Kościół uczciwie opodatkować.
Na jakim etapie są teraz prace związane z tarczą?
Prace w Komisji Finansów się skończyły. Jesteśmy na takim etapie, że sprawozdanie z komisji wchodzi na obrady plenarne Sejmu i jeszcze na tym posiedzeniu będziemy głosować nad ustawą.
Ta ustawa to jest takie "tutti frutti", tam jest i o masztach telefonii komórkowych, i o planowaniu przestrzennym, i o kodeksie karnym. Tak są konstruowane ustawy tarczowe. Rząd puszcza obiegówkę po ministerstwach, a oni wpisują tam wszystko, czego przez lata nie mogli załatwić.
Rezultat jest taki, że my, członkowie Komisji Finansów Publicznych musimy się znać na wszystkim. Kiedy, tak jak wczoraj w nocy, debatuje się nad zmianą przepisów kodeksu karnego, przez którą ktoś może spędzić w więzieniu 20, a nie 15 lat, to mamy jednak bardzo duży problem.
To powinno przejść przez Komisję Sprawiedliwości i Praw Człowieka, powinno być opracowywane przez ekspertów. Nie wolno takich rozwiązań dołączać do ustaw tarczowych. To jest wprowadzanie aktów, które mają nie tylko obowiązywać w czasie epidemii, ale mają być aktami ogólnie obowiązującymi również po jej zakończeniu.
Czytaj także: Polskie firmy nie mają rezerw finansowych. Kryzys obnaży "przedsiębiorstwa zombie"