Trzaskowski nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem po absurdalnym pytaniu od dziennikarki TVP
Dzień bez dziwnego pytania do Rafała Trzaskowskiego jest dniem straconym. Po pytaniach o pierwszą komunię świętą syna oraz o dżem przyszedł czas na pytanie o... kolejność wyjścia ze studia po debacie prezydenckiej w TVP.
Usłyszeliśmy najpierw wybuch śmiechu Rafała Trzaskowskiego. A potem nastąpiła odpowiedź. – Proszę państwa, no naprawdę... Państwo mi zadajecie pytania, kto w jakiej kolejności opuścił telewizję publiczną, podczas gdy w czasie tej debaty zamiast dyskutować o tym, co jest najważniejsze dla Polek i Polaków: czyli kwestii służby zdrowia, bezpieczeństwa, walki o każde miejsce pracy, pytaliście mnie państwo o to, kiedy wprowadzimy euro – wyjaśniał prezydent Warszawy, dlaczego nie było go na ściance TVP, gdzie zapewne usłyszałby kolejny ciekawy zestaw pytań.
Na absurdalność powyższej sytuacji zwrócił między innymi uwagę prawicowy publicysta Łukasz Warzecha ("Do Rzeczy"). Wiele innych wypowiedzi internautów sugerowało, że Trzaskowski znów "zaorał" TVP.
"Debata" TVP czy ustawka na Trzaskowskiego
Przypomnijmy: debata prezydencka w TVP była pokazem siermiężnej propagandy publicznego nadawcy, która miała ratować spadające poparcie Andrzeja Dudy, a tak naprawdę nie wiadomo, czy mu nie zaszkodziła. Chodzi nie tylko o kuriozalny dobór pytań sprofilowany pod najgroźniejszego rywala prezydenta. Michał Adamczyk pytał więc o małżeństwa jednopłciowe, komunię świętą czy uchodźców za czasów rządu Ewy Kopacz. Wszystkie te kwestie były żywcem wyjęte ze spotu Andrzeja Dudy.Jakby tego było mało, dokonano manewru z kamerą. Do pewnego momentu debaty było więc tak, że Trzaskowski nie zwracał się bezpośrednio do widzów, a patrzył obok.
Czytaj także:
Dżem Trzaskowskiego. Wyjaśniamy, o co właściwie chodziło w pytaniu TVP
Szef sztabu Trzaskowskiego ujawnił sztuczkę TVP. To dlatego kandydat nie patrzył w kamerę
Telewizja puściła się poręczy. Najbardziej żenujące w debacie były pytania Adamczyka.