Jakub Ćwiek wraca z nową opowieścią. Tym razem nie będzie to jednak książka
Pada. Wielkie krople rozbijają się z hukiem o dachy okolicznych domów. Z minuty na minutę kolejne chodniki coraz bardziej upodabniają się do wartkich strumieni. Brniesz pod prąd. Przemoczone ubranie przylega do ciała niczym druga, oślizgła skóra. Otwierasz usta, żeby krzyknąć, ale panicznego, rozdzierającego wrzasku nikt nie ma prawa usłyszeć - tak głośno rozpędzone fale rozbijają się na kolejnych skrzyżowaniach.
Autor powieści “Topiel”,której akcja rozgrywa się w czasie Powodzi Stulecia, zaangażował się w przygotowanie słuchowiska. Zamiast rozpisywać powieść na role i dobierać do poszczególnych scen pasujące tło, postanowił stworzyć coś zupełnie nowego: opowiadanie, w którym dźwięki od początku do końca miały grać pierwsze skrzypce. Tak powstało słuchowisko: “Topiel: Dom w głębi lasu”.
Sesja zdjęciowa portretów towarzyszących słuchowisku "Topiel: dom w głebi lasu"•Fot. Storytel
Czytelnicy “Topieli” odnajdą w słuchowisku również odniesienia do jednego z bohaterów książki. Aby przekonać się, co łączy z nim narratora słuchowiska, należy zalogować się
na platformie Storytel, bo to właśnie we współpracy z tą platformą powstał audiobook “Topiel: Dom w głębi lasu". Opowiadanie będzie dostępne na Storytel już od 28 lipca.
Jakub Ćwiek przyznaje, że chęć stworzenia słuchowiska pojawiła się już na etapie prac nad książką:
— Pisząc powieść, budowałem konkretną historię. Aby nie zakłócić jej balansu, musiałem odsunąć od siebie pewne lęki czy obawy związane z powodzią, z jej gwałtownością. Wiele
z tych emocji zostało we mnie, dlatego musiałem znaleźć dla nich ujście — tłumaczy Ćwiek, który w 1997 roku należał do wolontariuszy pomagających ofiarom powodzi.
— Słuchowisko było pisane od zera — dodaje Ćwiek. — Podczas pracy nad scenariuszem kluczowe było określenie, co ta właśnie forma ma wnieść do opowieści. Gdybśmy ograniczali się do przerobienia książki na dźwięki, pojawiłaby się sztuczność — twierdzi autor.
Fot. Storytel
— Przykładem niech będzie sytuacja, w której szum wody tłumi głos jednego z dwójki rozmawiających ze sobą bohaterów. Oczywiście, da się ten efekt opisać w książce, ale odbiorca mógłby albo go doświadczyć, albo nie. W słuchowisku, natomiast, doświadcza tego na pewno: szum wody nakłada się na słowa, przytępia je, rozmywa — tłumaczy autor.
Zarówno powieść jak i opowiadanie Jakuba Ćwieka prowokuje wyobraźnię do produkcji bardzo sugestywnych, niekiedy mrocznych, przerażających obrazów. Nic dziwnego więc, że podczas prac nad słuchowiskiem pojawił się również pomysł, aby któryś z aspektów tego świata zwizualizować.
Idealnym do tego medium okazała się fotografia, a koncepcją: sesja zdjęciowa z udziałem aktorów grających w słuchowisku. Autor zdjęć, Paweł Fabjański, tłumaczy, że jego celem było wprowadzenie widza w strefę dyskomfortu podobną do tej, w jakiej przebywają bohaterowie opowiadania “Topiel: Dom w głębi lasu”.
Fot. Storytel
Jakub Ćwiek przyznaje, że nie miał żadnego wpływu na kształt koncepcyjny sesji zdjęciowej. I, jak twierdzi, w ogóle tego nie żałuje: — To jest właśnie najlepsza formuła. W ten sposób artyści, nawet mimowolnie, nie narzucają sobie swojego sposobu postrzegania — twierdzi i dodaje, że kompletne dzieło ma szansę powstać dopiero na styku ścierania się różnych artystycznych wizji.
Pytanie tylko, czy jako autorowi powieści — jedynemu, de facto, twórcy całego przedstawionego tam świata, nie było mu trudno zrzec się części interpretacyjnej władzy?
— Oczywiście. Zdaję sobie sprawę z pewnego przeświadczenia, związanego z ego, że skoro moja wizja jest tą pierwszą, to musi być właściwa — przyznaje Ćwiek, jednocześnie zdając sobie sprawę, że dla dobra opowieści pewne kompromisy poczynione na rzecz własnej dumy, są niezbędne.
Pytany o to, w jaki sposób fotografie Pawła Fabjańskiego uzupełniły naszkicowaną przez niego formę, Ćwiek odpowiada: wniosły dystans.Tworzenie formy podporządkowanej innemu medium jest wielką lekcją pokory. Każdy artysta powinien ją odebrać.
— Do tematu powodzi i wydarzeń z 1997 roku podchodzę bardzo osobiście. Ciężko mi się jest oderwać, a tym samym uczynić tę historię uniwersalną dla dzisiejszego odbiorcy, który tych doświadczeń nie ma. Paweł stworzył wizję pozbawioną tego osobistego elementu. Jego wizja jest znacznie bardziej minimalistyczna, ale też uniwersalna, trafiająca do szerszego grona — twierdzi.
Fot. Storytel
Fakt, że pretekstem do spotkania twórców było właśnie słuchowisko może być zbiegiem okoliczności, nie mniej jednak obaj mają z “książką mówioną” dobre wspomnienia: pytany o najwcześniejsze spotkanie z audiobookami Fabijański przywołuje obraz dziadka nagrywającego mu bajki z telewizora na… magnetofon. Z kolei Ćwiek “Bajkami-grajkami”, słuchanymi na adapterze, wspomina również późniejsze słuchowiska na podstawie komiksów.
Zarówno Ćwiek, jak i Fabijański twierdzą, że zarówno słuchowisko, jak i fotografie pełniące funkcję ilustracji, to właściwy kierunek rozwoju rynku wydawniczego. Fabijański wspomina, że zilustrowanie książki fotografiami było moim marzeniem.
— Chociaż tu nie ma planów wydania powieści w formie takiego albumu, to praca nad portretami aktorów biorących udział w słuchowisku była wielka przyjemnością — zapewnia. Ćwiek dodaje natomiast, że wypłynięcie na szersze, multimedialne wody, to słuszna droga: - Uważam, że tym, co najbardziej szkodzi rynkowi i pisarzom jest zamykanie się w bardzo wąskiej formule książki. Prymat wiodą opowieści, jednak ich autorzy powinni nieustannie szukać sposobów, aby opowiedzieć je najwłaściwiej — z udziałem fotografów, filmowców czy twórców gier komputerowych.
Fot. Storytel
Artykuł powstał we wsólpracy ze Storytel.