Polska policja znów "bijącym sercem partii"? Poszła na polityczną służbę

Karolina Lewicka
dziennikarka radia TOK FM, politolog
W słusznie minionej Polsce Ludowej kiepski wizerunek MO przez wiele lat reperował - skądinąd świetny - serial „07, zgłoś się”. Porucznik Borewicz w każdym odcinku niestrudzenie udowadniał, że milicja to niekoniecznie zbrojne ramię partii rządzącej, a milicjant nie musi być nudnym służbistą bez intelektualnego polotu. Tylko czekać, aż przy Woronicza ruszy wkrótce jakaś podobna w stylu produkcja. Bo nowa oprawa graficzna policyjnych aut (napisy: „pomagamy i chronimy”) może nie wystarczyć.
Karolina Lewicka pisze o polskiej policji pod rządami PiS Fot. Albert Zawada / AG
Ostatni, najbardziej spektakularny „popis” polskiej policji, widzieliśmy podczas akcji zatrzymywania aktywistki Małgorzaty Szutowicz i kilkudziesięciu innych osób, w tym zupełne przypadkowych przechodniów lub gapiów, nieuczestniczących w proteście środowiska LGBT. Jako żywo przypominało to łapankę. Pokaz mocy i brutalnej siły.

Traf chciał, że kilkanaście dni później, w Katowicach, przed samiuśkim radiowozem zahajlował uczestnik demonstracji narodowców. Policjanci mieli go na długość swego ramienia. I co? I nic! Żaden z funkcjonariuszy nie zgarnął młodzieńca do radiowozu, choć ten ewidentnie popełniał przestępstwo przeciwko porządkowi publicznemu z art. 256 kodeksu karnego („kto publicznie propaguje faszyzm...”). Owszem, został dwa dni później zatrzymany, ale to było już po tym, jak jego nazistowski gest stał się publicznym i mówiły o nim wszystkie media. Dopiero wtedy policja zareagowała. Niewykluczone, że gdyby ów salut rzymski nie stał się sławnym, to palcem by nie kiwnęła.


Czytaj także: "Nie spodobały się kolorowe włosy". 28-latek pobił dwóch nastolatków

Te dwie sytuacje wskazują, że policja rozpoznaje znaki czasu. A te jasno mówią, że rządzący są zdecydowanie przeciwko mniejszościom seksualnym, ludziom stojącym z białymi różami czy demokratom protestującym przeciwko łamaniu Konstytucji przy Wiejskiej. A narodowców to władza woli nie denerwować. Stąd im pobłaża, a nawet zapewnia bezkarność. I policja czynnie w tym procederze uczestniczy.

Przykład? Ot, choćby Marsz Niepodległości sprzed trzech lat. W tłumie znaleźli się wówczas tacy, którzy nieśli ze sobą rasistowskie oraz faszystowskie hasła i symbole. Policja nikogo nie zatrzymała, ani nawet nie wylegitymowała podczas marszu, bo chciała „uniknąć sytuacji kryzysowej”. A już po marszu nikogo nie zatrzymała, bo nie dała rady przestępców zidentyfikować. Byli zamaskowani - tłumaczył rozbrajająco rzecznik stołecznej komendy. Tylko się cieszyć, że hajlujący w Katowicach miał odsłonięte oblicze. W przeciwnym razie mógłby uniknąć kary, bo najpierw nie zatrzymujemy, by nie prowokować, a potem nie zatrzymujemy, bo nie wiemy, kto to. Takie tłumaczenie oznacza jedno z dwóch: albo policjanci są głupio bezradni, albo to cwane gapy, które doskonale wiedzą, jak ustawić się z wiatrem.

Policja nie od razu poszła na polityczną służbę. Jeszcze w 2017 roku mundurowi z Wielkopolski ubolewali, że muszą ochraniać marsze narodowców i kiboli, których agresja - jak napisali w oświadczeniu - „nie zawsze spotyka się z jednoznaczną krytyką ze strony władz państwowych”. W tym samym czasie policjanci buntowali się przeciwko ochranianiu tzw. miesięcznic smoleńskich. I masowo brali L4, byle uniknąć wystawania na Krakowskim Przedmieściu. Były publiczne apele, by rządzący nie zapomnieli, że błękitna służba jest apolityczna.

Ale potem był strajk włoski i „psia grypa”. Dobrze zorganizowana i masowa akcja protestacyjna zaowocowała podwyżkami. I od tej chwili - jak nożem uciął. Policjanci docenili PiS. Tak bardzo, że nawet co jakiś czas dają się ośmieszyć. Tną konfetti, udają anioły w orszaku kościelnym, chronią przed tęczową flagą Smoka Wawelskiego, a warszawski bruk przed tęczowym proszkiem. Po prostu herosi, bez dwóch zdań. Tyle tylko, że obywatele zaczynają ich omijać szerokim łukiem.

Ale może chodzi głównie o bezpieczeństwo jednego jedynego obywatela z Żoliborza, przed którego domem całą dobę krążą patrole? A dla innych, tych nieprawomyślnych, policja ma nadgorliwość, maksymalne środki represyjne, prewencyjne zatrzymania? Tylko żal, że zajęci Obywatelami RP, koszulkami z napisem „Konstytucja” na pomnikach czy ochranianiem ciężarówki z hasłami o seksualizacji dzieci przez gejów, mogą nie mieć czasu na łapanie prawdziwych bandytów. Doba ma bowiem tylko dwadzieścia cztery godziny.

Czytaj także: Oszacowano, ile może kosztować rocznie ochrona willi Kaczyńskiego. Kwota zwala z nóg

Przez ostatnie trzy dekady policja skutecznie odbudowała swój autorytet, zniszczony w PRL-u. Według badań CBOS-u 80% Polaków dobrze ocenia pracę mundurowych, aż 71% z nas darzy ich zaufaniem, większym niż to, które mamy do mediów, sądów, związków zawodowych, a nawet do Rzecznika Prawa Obywatelskich. To wielki kapitał, którego gromadzenie trwało długo, ale który naprawdę szybko da się roztrwonić. Pozostanie wstyd i wakaty. Bo do policji, choć pensje coraz wyższe, tłumy chętnych jakoś się nie garną. Przypadek?