Tysiące zwierząt zginęło, bo Wody Polskie spuściły wodę. Mieszkańcy: "To katastrofa ekologiczna"

Katarzyna Zuchowicz
Cała Polska skupiła się awarii Czajki w Warszawie. W PiS grzmią o katastrofie, na Rafale Trzaskowskim nie zostawiają suchej nitki, atakuje go też prezes Wód Polskich. W Świdnicy na Dolnym Śląsku to jednak Wody Polskie nie mają najlepszej opinii wśród mieszkańców i lokalnych władz. Tu słychać, że decyzja o obniżeniu wody w zalewie doprowadziła do lokalnej katastrofy ekologicznej.
Tak 6 sierpnia wyglądał zalew Witoszówka II w Świdnicy, popularny teren rekreacyjny. Zdjęcia zamieściła n FB prezydenta miasta Beata Moskal-Słaniewska. Fot. Screen/Facebook/Beata Moskal-Słaniewska
Zdjęcia tysięcy martwych małż są poruszające. Było ich tyle, że robotnicy musieli usuwać je łopatami. Do dziś Świdnica nie może otrząsnąć się z wydarzeń z lipca. Mieszkańcy mówią o potwornym fetorze, który było czuć, o szkodach, o zabraniu im możliwości korzystania z najbardziej popularnego, rekreacyjnego zbiornika wodnego w okolicy.

Na Wody Polskie, które pod koniec lipca obniżyły poziom wody w zalewie Witoszówka II, lecą gromy.

– Zaczęli robić to z dnia na dzień. Nie konsultując tego z władzami miasta, czy z Polskim Związkiem Wędkarskim. W Świdnicy wszyscy wiedzieli, że w zalewie żyje szczeżuja wielka, małża, gatunek chroniony. Tysiące z nich zostało ewidentnie zamordowanych. Powstał smród. Były upały. Gdy małże zaczęły się rozkładać, zapach był nie do zniesienia. Proszę mi wierzyć, jak mięczak się rozkłada, zapach jest bardziej intensywny od ryb. Do tej pory się unosi – twierdzi w rozmowie z naTemat przewodniczący Rady Miasta Jan Dzięcielski.


On pierwszy nazwał rzeczy po imieniu – to była "lokalna katastrofa ekologiczna". – Później, jak mówi, wszyscy zaczęli tego używać. Również prezydent miasta Beata Moskal-Słaniewska, która w sprawie zalewu interweniowała dosłownie wszędzie. A także kilku posłów opozycji, którzy interweniowali u ministra środowiska.

"Na dnie zbiornika leżą tysiące martwych, rozkładających się małż. Konają również ryby pozostawione bez wody. Niebezpodstawnym będzie tu stwierdzenie, że takie działanie powinno być traktowane jako znęcanie nad zwierzętami. Cierpi także ptactwo wodne oraz roślinność. Jak mogło dojść do podobnej sytuacji? Śmiało można mówić tu o katastrofie ekologicznej, którą zarządca zapory zgotował miastu" – napisała w interpelacji poseł Izabela Katarzyna Mrzygłocka.
Fragment interpelacji do ministra środowiska

"Doszło bowiem do kompletnej dewastacji środowiska! Zniszczeniu uległo bowiem siedlisko gatunku chronionego! Czy w sezonie letnim w ogóle takie prace powinny być prowadzone? Czy nie powinno dojść do uprzedniego odłowienia ryb oraz chronionego gatunku małż – szczeżui wielkiej?". Czytaj więcej

Potem, wraz z nią, posłowie Monika Wielichowska i Tomasz Siemoniak, złożyli kolejką interpelację, w której pisali o katastrofie ekologicznej i bezpośrednim zagrożeniu środowiska naturalnego: "Zginęło tysiące zwierząt, w tym szczeżuja wielka (Anodonta cygnea), gatunek, który jest objęty ochroną".
Fragment interpelacji

"Nikt nie neguje faktu, że jest potrzeba modernizacji oraz bieżącej naprawy zapory na zalewie Witoszówka, ale termin jej wykonania budzi zaniepokojenie i wiele kontrowersji". Czytaj więcej

Na początku sierpnia sytuacja wyglądała tak, pokazał ją portal Swidnica24.pl:

"Zniknął teren rekreacyjny"


Zalew Witoszówka II to bardzo popularne miejsce w okolicy. Zarządcą jest Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. Woda musiała być czysta, skoro żyły w niej małże. Teren wykorzystywany był do celów rekreacyjnych. Dookoła są osiedla domków jednorodzinnych.

– Wyremontowaliśmy bosmanat przy zalewie, do dyspozycji były kajaki i rowery wodne. Mieszkańcy korzystali z tego od dwóch lat, w tym roku niestety nie mogą – mówi nam Magdalena Dzwonkowska, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Świdnicy. Szef Rady Miasta: – Gdy to się stało, jedyne miejsce rekreacyjne dla prawie 60 tys. miasta zniknęło. Mieszkańcy pisali do mnie, dzwonili. Wydaliśmy dużo środków na zagospodarowanie tego terenu i nikt nie myślał, że za dwa lata ktoś spuści wodę i mieszkańcy nie będą mogli korzystać z zalewu. Ale gdy zobaczyli te tysiące szczeżui, to się załamali.

"Wyschnięte dno, usiane martwymi małżami, brodzące w błocie i resztkach wody łabędzie i kaczki oraz wszechobecny fetor. Taki obraz przedstawia sobą obecnie zalew Witoszówka w Świdnicy, dawniej popularne miejsce rekreacji" – opisywały lokalne media. Mieszkańcy reagowali w sieci: "Wszystko gnije i śmierdzi".

Wody Polskie tłumaczą


Dlaczego spuszczono wodę? Wody Polskie tłumaczą, że poziom wody w zalewie trzeba było obniżyć w związku z przygotowaniami do prac remontowych. Zbiornik Witoszówka II został wybudowany w latach 1973-1975.

– Od ponad 40 lat nie przeprowadzano na nim gruntowych remontów, a jego obecny stan wymaga przeprowadzenia prac modernizacyjnych, co potwierdziła "kontrola okresowa pięcioletnia zapory czołowej zbiornika wodnego Witoszówka II" wykonana w dniach 5-15.05.2020 przez Centrum Technicznej Kontroli Zapór Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej – Państwowego Instytutu Badawczego – wyjaśnia naTemat Anna Tarka, rzecznik Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu.
Anna Tarka
rzecznik prasowy PGWW Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej we Wrocławiu

Przedmiotowa kontrola została wykonana na podstawie art. 62 ust. 1 pkt. 2 ustawy Prawo budowlane. Ponadto Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego we Wrocławiu przeprowadził kontrolę w dniu 28.07.2020, dotyczącą zagrożenia bezpieczeństwa samej budowli oraz mienia i życia mieszkańców miasta, zarówno podczas wezbrań, powodzi, jak i podczas normalnej pracy zbiornika.

Stan wody został obniżony pod koniec lipca, w środku wakacji. – W związku z tymi ustaleniami i nakazami wyżej wymienionych instytucji oraz w szczególności mając na uwadze bezpieczeństwo mieszkańców i uniknięcie ewentualnej katastrofy budowlanej, podjęto decyzję o stopniowym obniżeniu poziomu wody w zbiorniku o 1 metr i przygotowaniu obiektu do przeprowadzenia remontu – tłumaczy w odpowiedzi na nasze pytania Anna Tarka.

Po koniec lipca mówiła portalowi Swidnica24.pl, że "konieczności obniżenia poziomu wody w zbiorniku Witoszówka II zostały niezwłocznie powiadomione zarówno władze miasta Świdnicy jak i wałbrzyskiego Oddziału Polskiego Związku Wędkarskiego".

Prezydent Świdnicy zwróciła się do prokuratury


W Świdnicy słychać jednak, że ludzie byli zaskoczeni. Mówią, że poziom wody został obniżony praktycznie z dnia na dzień. – Nie wiedzieliśmy o szczegółach tej inwestycji. Otrzymaliśmy tylko pismo informujące, że przygotowują się do inwestycji, ale nie podali szczegółów, kiedy to zrobią, ile wody spuszczą, jak to będzie wyglądało. To było pismo, które tylko uprzedzało nas o planowanej inwestycji – mówi Magdalena Dzwonkowska.

Mieszkańcy byli wstrząśnięci, gdy zobaczyli, ile wody zostało w zalewie. – Dzwonili do urzędu, kontaktowali się z nami przez Facebooka, mailowo. To nie jest nasz teren. Jedyne, co mogliśmy zrobić, to ingerować w Wodach Polskich. Uruchomiliśmy parlamentarzystów, inspekcję sanitarną, środowiskową, ministerstwo. Gdzie tylko było można pani prezydent wysyłała pisma, monity, żeby coś zaczęli robić. I udało się – mówi Magdalena Dzwonkowska. Na początku sierpnia, w liście do dyrektora RZGW we Wrocławiu prezydent Beata Moskal-Słaniewska pisała, że doszło do ekologicznej katastrofy, że mieszkańcy są zaniepokojeni.

"Zalew od lat regularnie zarybiany jest przez tutejszy oddział Polskiego Związku Wędkarskiego. Niestety, z powodu przeciągających się prac prowadzonych przez podległe Panu służby stworzenia zamieszkujące ten akwen zostały skazane na śmierć. Zostawione na pastwę losu ryby i małże słodkowodne tkwiąc w odsłoniętym mule podlegają wysuszeniu" – pisała. Zwróciła się z prośbą o "niezwłoczne podjęcie kroków, mających na celu przywrócenie pierwotnego stanu zalewu".

A potem złożyła zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnieniu przestępstwa przeciwko środowisku. Gdzie się da, interweniował też szef Rady Miasta. – Nikt nie bierze za to odpowiedzialności. Ja zgłosiłem sprawę do Regionalnej Ochrony Środowiska, a ona do prokuratury. Niezależnie od pani prezydent – mówi Jan Dzięcielski. Sam był już w tej sprawie przesłuchiwany przez policję.

– Wody Polskie nie komentują toczących się postępowań prokuratorskich do czasu ich zakończenia, ani decyzji podejmowanych przez władze samorządowe – odpowiada nam Anna Tarka.

Wody Polskie współpracują z miastem


Sprawa cały czas jest w mieście gorąca. Mieszkańcy mówią, że dziś jest już lepiej, ale w zalewie wciąż nie ma wody na dawnym poziomie, wciąż nie można z niego korzystać.

W połowie sierpnia pojawiły się jednak nowe ustalenia.

– Pani prezydent spotkała się z dyrekcją Wód Polskich. Musimy zadziałać razem. Niestety, wcześniej nie byliśmy brani pod uwagę. Wody Polskie zadeklarowały, że do końca tego roku zrobią wstępny remont zapory. To pozwoli na podniesienie poziomu wody. Dalsze remonty, których wymaga zapora, to koszt 1,5-2 mln zł. Prace mają ruszyć, jak znajdą się na to pieniądze. Zapora wymaga kompleksowego remontu, przez lata nic nie było tam robione – mówi nam rzecznik Urzędu Miasta.

Prezydent Świdnicy powiedziała, że cieszy się, iż doszło do tego spotkania, ale ubolewa, że tak późno.
Beata Moskal- Słaniewska
Prezydent Świdnicy

"Gdyby informacja o działaniach Wód Polskich wynikająca ze względów technicznych dotarła do nas wcześniej moglibyśmy wspólnie uprzedzić świdniczan o konieczności przeprowadzenia prac remontowych i jednocześnie zabezpieczyć razem żyjące tam zwierzęta. Cóż, mleko się rozlało, teraz wspólnie musimy zrobić wszystko, aby przywrócić zalewowi jego pierwotny charakter. Mam nadzieję, że harmonogram zaproponowany przez Wody Polskie zostanie zrealizowany bez opóźnień i jesienią poziom wody wróci do normy".

Z kolei Wody Polskie podały w komunikacie: "Obie strony wyraziły chęć ścisłej współpracy związanej z modernizacją obiektu i zadeklarowały jak najszybszy powrót do normalnego poziomu piętrzenia wody po remoncie zbiornika".

– Obecnie trwają intensywne prace związane z procedurą przetargową na wyłonienie wykonawcy wymiany stalowych klap zbiornika, co jeszcze w tym roku pozwoliłoby na przywrócenie wyższego poziomu piętrzenia w akwenie. W kolejnych latach planowana jest gruntowna modernizacja obiektu przeprowadzona w porozumieniu z Urzędem Miejskim w Świdnicy – zapowiada Anna Tarka.

1 września na interpelację posłów odpowiedział podsekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej Grzegorz Witkowski. "Zbiornik Witoszówka wymaga wykonania kompleksowego remontu budowli piętrzącej wodę na tym akwenie. Przeprowadzono już wstępne prace, jednakże z uwagi na fakt, iż całe zadanie podlega procedurom zamówień publicznych, rozpoczęcie właściwych prac remontowych będzie możliwe w 2021 r. Przewidywany czas remontu wynosi ok. 12 miesięcy" – napisał.
Wyjaśniał też m.in., że Centrum Operacyjne Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej Wrocław oraz Polski Związek Wędkarski Okręg w Wałbrzychu w maju były informowane o "konieczności obniżenia piętrzenia na zbiorniku celem wykonania niezbędnych prac zabezpieczających na stalowych klapach jazu zbiornika Witoszówka II – pismo pozostało bez odpowiedzi".

Dlaczego jednak musiało zginąć tysiące małż i ryb?? Czy nie można było spuścić wody bez takiej szkody? Dlaczego w ogóle doszło do takiej sytuacji? Zapytaliśmy o reakcję Wód Polskich na zarzuty mieszkańców o spowodowanie "lokalnej katastrofy ekologicznej".

– W wyniku tej operacji nie doszło do śnięcia ryb, co wykluczyły wizje terenowe, prowadzone między innymi przy współudziale Polskiego Związku Wędkarskiego. Ucierpiała natomiast część małż osiadłych na dnie obrzeży zbiornika, która nie zdążyła schronić się w części zbiornika, gdzie nadal utrzymywane jest piętrzenie. Większość małż nadal bezpiecznie bytuje w zbiorniku, gdzie wciąż utrzymywany jest maksymalny dopuszczalny obecnie poziom wody – odpowiada rzecznik PGWW Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu.
Anna Tarka

Ten fakt potwierdzają analizy dokonane przez wyspecjalizowanego ichtiologa z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu. W toku rozmów z przedstawicielami Urzędu Miejskiego w Świdnicy ustalono również, że wszelkie dalsze decyzji dotyczące środowiska będą podejmowane w porozumieniu z innymi instytucjami, w tym między innymi Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska oraz Polskim Związkiem Wędkarskim, a Wody Polskie nieustannie będą dbały o ochronę żyjących w akwenie zwierząt.

Co można teraz zrobić


Część mieszkańców wie jednak swoje. – To była głupota, ktoś nie pomyślał. Przecież można było przenieść małże do zbiornika w parku, a potem ewentualnie przenieść je z powrotem do zalewu. Gdyby spuszczali wodę sukcesywnie, nie byłoby takiej szkody. Moim zdaniem teraz można by skorzystać z programów retencyjnych. Zrobili szkodę, więc może niech wyjdzie z niej coś dobrego. Oczyśćmy zbiornik i może zróbmy z niego mały zbiornik retencyjny – sugeruje przewodniczący Rady Miasta.

Śmieje się, że w pewnym momencie sprawa nawet nabrała znamion politycznej. – Gdy spuścili więcej wody po II turze wyborów prezydenckich, niektórzy snuli teorie spiskowe, że to dlatego, że u nas wygrał Rafał Trzaskowski i zrobili nam na złość. Faktem jest, że u nas PiS nie wygrał, ale ja traktuję to jako głupotę i niewiedzę Wód Polskich. W tej chwili Wody Polskie chcą współpracować. W jakim kierunku to pójdzie? Nie jesteśmy w stanie stwierdzić – mówi Jan Dzięcielski.