"Co dziesięć minut biegałam do kibla". Te kobiety dobrze wiedzą, co oznacza wpadka na randce

Aneta Olender
Jeśli komukolwiek wydaje się, że największą randkową "wpadką" może być niepojawienie się na spotkaniu tego kogoś, z kim byliśmy umówieni... lepiej niech zweryfikuje swoje przekonania. Może się bowiem okazać, że randka, która się nie odbyła, uchroniła nas przed katastrofą. O tym, co nieprzyjemnego może wydarzyć się podczas wieczoru (i nie tylko!) we dwoje, zgodziło się opowiedzieć kilka kobiet.
Nawet największe wpadki na randce nie oznaczają tego, że drugiej randki nie będzie. Fot. Kadr z filmu "Jak stracić chłopaka w 10 dni"

WYJĄTKOWY PREZENT

– Poznałam kiedyś na schodach w klubie faceta, który jednym spojrzeniem mnie rozpalił. Był bardzo w moim typie. Długie włosy, szczupły, wyższy ode mnie, miał lekko pochyloną sylwetkę. Ja z moimi znajomymi wychodziliśmy z imprezy, on wchodził do lokalu. Staliśmy tak na przeciwko siebie i nie mogliśmy oderwać wzroku. W końcu wymieniliśmy się numerami – zaczyna snuć swoją historię Małgorzata.

Ona i wyjątkowy mężczyzna (wtedy jeszcze była o tym przekonana) umówili się na spotkanie tydzień później. Taki termin ucieszył dziewczynę, ponieważ była to data jej rodzin. Teoretycznie lepiej być nie mogło... Teoretycznie.


– Latałam lekko pod chmurami. Ja piękna, on piękny, spacer na pewno też będzie piękny, ale kolega spóźnił się na spotkanie. Czekałam wiernie, choć mam urodziny w listopadzie, a wieczory wtedy nie należą do najcieplejszych. Najgorsze jednak było przede mną. Gdy absztyfikant się pojawił, wyjął zza pazuchy piwo w puszcze i powiedział, że nie wiedział, co mi kupić, bo słabo się znamy, "Wszystkiego najlepszego!" – śmieje się z tamtej sytuacji.

TROSKLIWY DORADCA

Historia, którą podzieliła się z nami Kinga, może daleka jest od randkowego koszmaru, ale równie daleko – jak nie dalej – jest tej opowieści także do wymarzonego, idealnego spotkania. Choć właściwie będzie to skrót dwóch randek, które łączy jeden motyw: dobra rada.

– Spotkałam się z kolesiem, który w pierwszych pięciu minutach –latem, na zewnątrz, na Zbawiksie – zrobił mi wykład na temat szkodliwości alkoholu i papierosów, gdyż zamówiłam wino i zapaliłam szluga – mówi dziewczyna, która szybko przechodzi do wspomnienia kolejnego znawcy tematu.

– Był też jeden, który zaczął mi tłumaczyć, że feministki to takie brzydkie grube laski, które generalnie starają się przeciągnąć na swoją stronę ładne młode dziewczyny jak ja, żeby zrobić na złość mężczyznom, więc żebym im się nie dała – opowiada z zażenowaniem Kinga.

JAK NIE TEN, TO INNY...

Choć bardzo byśmy tego chcieli, to błędy na randkach nie zdarzają się tylko innym... O tym właśnie chciała przypomnieć Renata. Kobieta była tak bardzo zaaferowana spotkaniem, że pomyliła partnera.

– Wyszłam ze sklepu i szybko wsiadłam do auta. Zapięłam pasy, zaczęłam poprawiać makijaż w samochodowym lusterku i zdałam sobie sprawę, że wciąż nie ruszyliśmy z miejsca. Zapytałam dlaczego nie jedziemy i dopiero wtedy spojrzałam na kierowcę. Jakieś było moje zdziwienie, że nie był to mężczyzna, z którym miałam spędzić ten wieczór. Zawstydzona wycedziłam tylko: "Yyy... przepraszam, pomyliłam samochody". Na co odpowiedział: "Możesz zostać" – mówi nasza rozmówczyni, która dziś to wspomnienie bawi.

NIE NAD WSZYSTKIM DA SIĘ ZAPANOWAĆ

Dorota swoją "randkę" już trochę znała, ale przed nią był jej pierwszy – miała wtedy 18 lat – weekendowy wyjazd z chłopakiem nad morze. Chciała, żeby było idealnie i romantycznie. Coś jednak pokrzyżowało jej plany.

– Byliśmy w jednym malutkim pokoju, a ja dostałam chyba jakiejś wirusówki. Co dziesięć minut biegałam z biegunką do kibla. Praktycznie nie było ściany między łazienką a pokojem, jak to w takich hotelikach, więc było mi bardzo wstyd. Chociaż biorąc pod uwagę to, że byliśmy razem jeszcze dwa lata, to chyba jednak musiał się bardzo zakochać – żartuje Dorota.

(ZA)SZYBKA RANDKA

Kasi nie jest do śmiechu, kiedy opowiada o tym, co przytrafiło się jej na randce. Typowy scenariusz: poznała chłopaka na Tinderze, rozmowa się kleiła, umówili się w realu. I tu już tak miło nie było.

– Mam wrażenie, że nie mam szczęścia do randek, a ten gość okazał się wyjątkowo paskudnym typem. Jestem wysoka i nie noszę rozmiaru xs, więc może to spowodowało, że teraz mogę dzielić się tym wątpliwie przyjemnym doświadczeniem – mówi rozmówczyni naTemat.

Kasia i chłopak, z którym się umówiła, spotkali się w kawiarni. Po pięciu minutach rozmowy on zapytał ją, czego chciałaby się napić. Poprosiłam o kawę latte. – Poszedł złożyć zamówienie i... już nie wrócił. Siedziałam tam jeszcze z 20 minut, bo nie wiedziałam co się stało. Sądziłam, że zaraz do mnie dołączy... – przyznaje z zażenowaniem kobieta.

SPOTKANIE PONAD SIŁY

Ola poszła na randkę po ciężkim tygodniu pracy. Dziś wie, że nie była to najlepsza decyzja. Ujmując to bardzo delikatnie, mężczyzna, z którym się umówiła, mógł być rozczarowany.

– Byłam zmęczona, zestresowana i trochę przesadziłam z alkoholem... Trochę oznacza w tym przypadku: urwał mi się film. Nie przewidziałam, że niewielka dawka alkoholu tak na mnie zadziała. Facet musiał mnie odwieźć uberem do domu – wspomina Ola.

GORZKIE ŻALE I WSPOMINKI

– Kiedy na pierwszej randce popełniłam chyba największy z możliwych błędów... Gadałam o dużym penisie mojego byłego. Fatalna sprawa – zaznacza Marta.

Kobieta tego błędu nigdy już nie popełni, ale przyznaje, że z kolei ona często trafia na mężczyzn, którzy wylewają na pierwszym spotkaniu "gorzkie żale".

– Narzekają na byłe laski, na pracę, na wszystko. Robią ze mnie zbiornik na ich złe nastroje. Rozumiem "szczerość", ale bez jaj. Lepiej darować sobie takie gadanie, kiedy spotykasz się z kimś nowym. Ludzie zaczęli źle pojmować szczerość i nie czają, co to zaloty, flirt... – podsumowuje Marta.

RANDKA Z REKLAMACJĄ

Aneta podczas kolacji we dwoje nie wytrzymała i zostawiła swojego towarzysza samego przy stoliku. – Był beznadziejny, bo arogancki wobec obsługi. Cały czas coś mu nie pasowało, a reklamacje zgłaszał tak, że z minuty na minuty robiłam się coraz bardziej czerwona i zła. Pomijam to, że zastanawiałam się, czy nikt nie napluje nam do jedzenia – opowiada.

– Kiedy zwróciłam mu uwagę, że przesadza i że nie powinien się tak zachowywać, był zdziwiony, a właściwie to urażony. Mam wrażenie, że to go jeszcze nakręciło, więc po kolejnym "odburknięciu" po prostu wstałam i wyszłam – mówi Aneta, która dodaje, że człowiek, który nie szanuje ani drugiego człowieka, ani jego pracy, nie ma u niej szans.

REANIMACJA BEZ SUKCESU


Milena i jej były po raz kolejny próbowali reanimować ich relację. Umówili się więc, że spotkają się w klubie na koncercie. To było ich miejsce, tam zawsze wracali. – Oboje lubiliśmy cięższe dźwięki. Dla niektórych randka na koncercie metalowym, gdy setki innych spoconych osób bez koszulek ocierają się o ciebie, nie brzmi jak spotkanie życia, ale dla nas to było to – przyznaje nasza rozmówczyni.

– Całowaliśmy się pod sceną i "lataliśmy razem". W czasie drogi powrotnej do taksówki dosiadł się nasz kolega. Pojechaliśmy do mojego byłego do mieszkania, żeby kontynuować to, co zaczęliśmy. Okazało się jednak, że kolega miał być w pakiecie w ramach podsycania zapomnianych emocji w naszym związku i mój chłopak zaproponował trójkąt. Poczułam się strasznie, bo nigdy o takiej możliwości nie rozmawialiśmy i uznałam, że przekroczył wszystkie granice, próbując namówić mnie do tego po pijaku. Kolejnych prób reanimacji już nie było – stwierdza kategorycznie Milena.

Czytaj także:
Tych błędów na pierwszej randce nie popełniaj, bo drugiego spotkania już nie będzie

Czego nie powinno się mówić swojemu partnerowi? Tych słów unikaj w związku