Kim Dzong Un przeprasza za zastrzelenie urzędnika. "Oddano do niego ponad 10 strzałów"

Tomasz Ławnicki
Ta sprawa wywoła poważne napięcie w i tak już bardzo trudnych relacjach między obu Koreami. W poniedziałek zaginął południowokoreański pracownik nadzoru łowisk, który patrolował okolice granicy morskiej pomiędzy krajami. Dziś już wiadomo, że został zabity przez północnokoreańskich, a jego ciało zostało spalone.
Kim Dzong Un przeprasza za zastrzelenie urzędnika z Korei Południowej. Fot. 123rf
Kim Dzong Un wyraził żal z powodu zastrzelenia urzędnika z Korei Południowej przez swoich żołnierzy. Północnokoreański przywódca zapewnił, że Pjongjang podejmie środki, by przeciwdziałać takim incydentom w przyszłości – takie informacje przekazał pałac prezydencki w Seulu.

Czytaj także: Tu czas stanął w miejscu. W dniu święta Korei Północnej zajrzeliśmy na stronę internetową jej ambasady

Władze w Seulu wezwały wcześniej rządzących na północy, by podjęli "odpowiedzialne działania" w tej sprawie. Prezydent Korei Południowej Mun Dze In ocenił zastrzelenie urzędnika jako "szokujące" i "niewybaczalne".


Ofiarą jest 47-letni urzędnik nadzoru łowisk. Mężczyzna zaginął w poniedziałek w czasie patrolu w pobliżu granicy morskiej pomiędzy krajami.

"Korea Północna przekazała, że straż graniczna strzelała do intruza z Korei Południowej zgodnie z obowiązującymi instrukcjami. Oddano do niego ponad 10 strzałów" – podała południowokoreańska agencja prasowa Yonhap, powołując się na informacje z pałacu prezydenckiego w Seulu.

Ciało zastrzelonego urzędnika zostało oblane łatwopalną cieczą i spalone. Pjongjang tłumaczy, że odbyło się to zgodnie z instrukcją, w związku z obostrzeniami wynikającymi z pandemii koronawirusa.

Czytaj także: Słynna Pink Lady znika z ekranu. Kim Dzong Un reformuje media

Agencja Reutera przypomina, że to pierwsze zastrzelenie osoby cywilnej w konflikcie między obu Koreami od 2008 r. Wówczas zabito 53-letnią turystkę, która podczas wędrówki w góry przypadkiem weszła na teren wojskowy.

źródło: reuters.com