Skutki podniesienia akcyzy na podgrzewacze tytoniu. Ekspert: “Wolę o tym nie myśleć”

Monika Przybysz
Akcyza na liquidy do e-papierosów oraz wkłady do podgrzewaczy tytoniu weszła w życie. Od 1 października rozpoczęło się pobieranie podatku od tych dwóch kategorii produktów alternatywnych dla tradycyjnych papierosów. Skutki tej zmiany nie będą jednak czysto finansowe — zdaniem ekspertów odbiją się również na zdrowiu publicznym. Coraz powszechniej alternatywy dla papierosów uznawane są bowiem za mniej szkodliwe.
Fot. 123rf.com / marinakravchuk
Opodatkowanie e-papierosów i podgrzewaczy tytoniu było zapowiadane już od dawna. Do tej pory producentów obowiązywała stawka zerowa, wprowadzona w lutym 2018 roku. Kolejne daty wejścia w życie nowej akcyzy były jednak systematycznie odkładane w czasie. Ostatnie opóźnienie spowodowane było wybuchem pandemii koronawirusa.

Od 1 października efektywna stawka akcyzy wynosi 0,55 zł/ml dla liquidów (płynów) do e-papierosów i ok. 305,39 zł/kg dla wyrobów nowatorskich. Jak przełoży się to na finalną akcyzę płaconą przez producentów tych produktów? Policzmy.


Najwięcej zapłacą producenci płynów (liquidów) do e-papierosów w tzw. systemach otwartych oraz producenci wyrobów tytoniowych do podgrzewania. E-papierosy w systemie otwartym to takie, do których płyn wlewany jest do zbiornika urządzenia. Takie płyny produkuje u nas głównie sektor małych i średnich przedsiębiorstw. Za 5 ml butelkę z liquidem polscy producenci zapłacą około 2,75 zł akcyzy. Akcyza zapłacona przez producentów wyrobów nowatorskich wyniesie natomiast około 1,95 zł na paczce.

Najniższą akcyzę zapłacą producenci e-papierosów działających w tzw. systemach zamkniętych – czyli takich, które wykorzystają gotowe kartridże z płynem. W Polsce produkują je międzynarodowe koncerny tytoniowe. W ich przypadku akcyza na produktach będących odpowiednikiem paczki papierosów zaczyna się od 38 groszy za kartridź z płynem o pojemności 0,7 ml i 1,10 zł od kartridża z płynem o pojemności 2 ml.

W efekcie akcyza płacona przez międzynarodowe koncerny tytoniowe będzie nawet 7-krotnie mniejsza, niż podatek płacony przez polskich producentów płynów z sektora MŚP do systemów otwartych. I 5-krotnie mniejsza, niż podatek płacony przez producentów podgrzewaczy tytoniu.

Płyny do e-papierosów i wyroby nowatorskie do podgrzewaczy bez banderoli akcyzowej mogą być wprowadzane do obiegu jeszcze do końca tego roku. Od nowego roku ich producenci będą musieli już oznaczać te produkty znakami akcyzy.

Już teraz pojawiają się głosy, że wprowadzenie akcyzy odbije się nam czkawką. Co ciekawe, w publicznej debacie padały wcześniej kontrowersyjne pomysły, żeby podnieść akcyzę tylko i wyłącznie na jedną kategorię produktów: podgrzewacze tytoniu. Tajemnicą poliszynela jest, że takie rozwiązania byłyby na rękę koncernom tytoniowym produkującym i sprzedających także płyny do e-papierosów. Dzisiaj te same pomysły wracają jak bumerang.

Postulat podnoszenia akcyzy tylko na jedną kategorię alternatywną przy braku jej podnoszenia na papierosy i e-papierosy spotkał się z krytyką ze strony ekonomistów oraz ekspertów ds. zdrowia publicznego. W ich ocenie takie działanie nie ma uzasadnienia ani fiskalnego, ani zdrowotnego. Z jednej strony – dawałoby rynkową przewagę jednym podmiotom kosztem drugich. Z drugiej – zatrzymałoby polskich palaczy przy papierosach i zamknęło furtkę do mniej szkodliwych alternatyw.

Wspomniana wcześniej czkawka jako metafora “zdrowotna” jest zresztą jak najbardziej na miejscu. Jak tłumaczy prof. dr hab. n. med. Andrzej Fal, kierownik Kliniki Alergologii, Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA, zaostrzanie regulacji spowoduje zmniejszenie dostępności innowacyjnych produktów dla palaczy mniej zamożnych.

A to właśnie palacze z mniej zasobnym portfelem są u nas zdecydowaną większością. Doskonale wiedzą o tym też koncerny tytoniowe, więc starają się zabezpieczyć swoje interesy. Układ, w którym polscy palacze dalej kupują i palą papierosy, byłby im po prostu na rękę.

— W efekcie, konsumpcja mniej szkodliwych produktów tytoniowych spadnie, a konsumpcja tradycyjnych papierosów może wzrosnąć — komentuje prof. Fal.

Obniżona szkodliwość i redukcja szkód za drogie?


Specjaliści z dziedziny zdrowia publicznego klasyfikują e-papierosy oraz podgrzewacze tytoniu jako narzędzia strategii redukcji szkód (ang. “harm reduction”).

Idea strategii “harm reduction” jest prosta: zastępujemy wyroby najbardziej szkodliwe – wyrobami o zmniejszonej szkodliwości. W ten sposób redukuje się zagrożenie dla zdrowia palacza, jeśli żadne inne metody prowadzące do całkowitej abstynencji w jego przypadku nie zadziałały.

Choć takie podejście stosowane jest w terapii uzależnień od dawna, to w przypadku walki z nałogiem nikotynowym nie jest ono już tak powszechne. O ile na Zachodzie palaczom, którzy nie mogą lub nie chcą rzucić papierosów, zaleca się przejście na alternatywy dla papierosów, o tyle w Polsce takiej możliwości nadal nie ma. Tymczasem różnica poziomu toksyczności pomiędzy tradycyjnymi papierosami, a podgrzewaczami tytoniu czy certyfikowanymi e-papierosami jest gigantyczna. Nie można nawet stawiać ich obok siebie.

— Co do zasady, wszystkie produkty “harm reduction” są szkodliwe — zastrzega prof. Fal, dodając jednak, że stawianie innowacyjnych produktów tytoniowych w jednym rzędzie z tradycyjnymi papierosami jest błędem:

— Mamy opinię CDC, mamy opinię FDA z lipca tego roku, mamy badania jednego z instytutów Polskiej Akademii Nauk, pokazujące, że niektóre produkty do podgrzewania tytoniu mają od 85 do 95 proc. niższą zawartość najbardziej szkodliwych substancji w porównaniu z „klasycznymi” papierosami. W efekcie tej wiedzy powinniśmy uznać, że są one — tu wielki cudzysłów — „zdrowsze”, a tak naprawdę mniej szkodliwe — komentuje prof. Fal. Oczywiście niezbędne są dalsze badania, a przede wszystkim obserwacje wieloletnie.

Sięganie po produkty obniżonego ryzyka nie jest oczywiście wyjściem idealnym — za takie uważa się jedynie całkowitą abstynencję od nałogu nikotynowego. Do tematu walki z tym nałogiem należy jednak podchodzić realistycznie: na 100 palaczy podejmujących próbę wyjścia z nałogu aż 96 ponownie sięgnie po papierosa.

— Mamy chorobę: nikotynizm, musimy ograniczyć jej szkody. To jest działanie w zakresie tzw. prewencji drugorzędowej i w niej mieści się każda koncepcja “harm reduction”. Skoro dysponujemy produktami, które w tej strategii się sprawdzają, należy poprawić ich dostępność vs papierosy, w tym także dostępność cenową — przekonuje prof. Fal i dodaje:

— Nie powiem, że jest to świetna strategia z punktu widzenia zdrowia publicznego, ale zamiana papierosa na coś mniej szkodliwego jest niewątpliwie krokiem w dobrym kierunku — stwierdza.

Zmniejszanie szkód, czy zwiększenie budżetu?

Efektem docelowym może być na przykład zmniejszenie liczby chorych na raka płuca oraz inne nowotwory spowodowane paleniem papierosów, które znacząco obciążają całą służbę zdrowia.

Wskazuje na to choćby badanie zrealizowane na zlecenie holenderskiej agendy rządowej NVWA: naukowcy z holenderskiego RIVM, specjalizujący się w ocenie ryzyk zdrowotnych dowiedli, że palacze, którzy zamieniają papierosy na podgrzewacze tytoniu mają znacznie mniejsze ryzyko przedwczesnego zgonu spowodowanego rozwojem choroby nowotworowej, niż osoby dalej palące papierosy.

Prof. Andrzeja Fala nie przekonuje argumentacja, że wyższe podatki i tym samym ceny zniechęcą młodzież do sięgnięcia po e-papierosa czy po podgrzewacz:

— To prosty i oczywiście porywający tok myślenia. Ale założenie jest złe, bo tak naprawdę ochrona młodzieży wynika z zakazu sprzedaży nieletnim. Brak u nas natomiast egzekwowania tego zakazu i nieuchronność kary za jego naruszenie. Nie jest dla mnie przekonującym argumentem, że nieletni zacznie nałóg od korzystania z e-papierosa czy podgrzewacza. Bo kto i dlaczego mu to sprzeda? To znaczy, że akceptujemy łamanie prawa? — stwierdza kategorycznie.

Rocznie z powodu palenia papierosów umiera w Polsce średnio 67 tysięcy osób. Liczba palących Polek i Polaków szacowana jest na około 9 milionów. Częściej palą mężczyźni niż kobiety. Co drugi palacz może być pewien, że na jego akcie zgonu w rubryce “przyczyna” można wpisać: “Palenie papierosów”.

Trudno zatem dziwić się międzynarodowym regulacjom – również tym dotyczącym podatków na wyroby nikotynowe i tytoniowe – które zmierzają w kierunku podnoszenia podatków na papierosy. I trudno dziwić się temu, że w państwach wyznaczających kierunki walki z papierosową epidemią, takich jak Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania, ustawodawcy przychylniej patrzą na alternatywy dla papierosów. Bo mają pod ręką badania naukowe wskazujące na to, że takie alternatywy zmniejszają i ryzyko zdrowotne dla palaczy, i koszty społeczne związane z dalszym paleniem papierosów.