Przeczytaj biografię okrutnego dyktatora. „Kim Dzong Un” Jung H. Pak

Materiał prasowy GW Foksal
Tyran, czy reformator? Którą ścieżkę wybierze Kim Dzong Un? Niewielką Koreą rządzi człowiek, który swoją nieprzewidywalność uczynił najważniejsza kartą przetargową w międzynarodowej rozgrywce. Fascynująca książka „Kim Dzong Un. Historia dyktatora” autorstwa Jung H. Pak podsuwa nieoczywiste odpowiedzi.
Fot. materiały prasowe
Trzy lata Stany Zjednoczone i Korea Północna stanęły na granicy wojny nuklearnej. Kryzys miał dwóch głównych aktorów: Donalda Trumpa i Kim Dzong Una. O ile o odchodzącym prezydencie USA wiemy wszystko, to Kim nadal pozostaje tajemnicą. Docierający do nas obraz Wielkiego Przywódcy jest miksem domysłów, północno-koreańskiej propagandy i strzępów informacji wywiadowczych. Mimo tego Jung H. Pak, byłej analityczce CIA udało się stworzyć wiarygodną i spójną opowieść o być może najniebezpieczniejszym człowieku na ziemi.
Fot. materiały prasowe
Jung H. Pak w książce „Kim Dzong Un. Historia dyktatora” zaczyna od opowieści o półwyspie koreańskim, ukazując go jako teren rozgrywki potężniejszych graczy – ZSRR, Chin, Japonii, czy wreszcie Stanów Zjednoczonych. Jej kulminacją była okrutna wojna z lat 1950 – 1953. Historyczny kontekst wprowadza czytelnika w dynastię Kimów, zapoczątkowaną przez Kim Ir Sena. O ile najstarszy Kim był człowiekiem czynu, bojownikiem walczącym z japońską okupacją, to jego następcy – syn Kim Dzong Il i wnuczek Kim Dzong Un – prezentują się w książce jako groteskowi, żyjący w obłędnym dobrobycie książęta. Koreańczycy wychowani w kulcie jednostki mają ich za bogów. Czego uczy się na ich temat w szkołach? Przyjście na świat Dzong Ila na przykład „(…) zapowiedziała jaskółka, a na niebie pojawiła się wtedy podwójna tęcza i nowa gwiazda zajaśniała na firmamencie. Kim nauczył się chodzić, kiedy miał trzy tygodnie, i mówić, nim skończył osiem tygodni; potrafił zmieniać pogodę, rysując znaki na mapach”.

Podobne legendy mogłyby być śmieszne, gdyby nie to, że kryje się za nimi tragedia. Jun H. Pak w swojej książce odsłania przed nami codzienność Koreańczyków wypełnioną nieprawdopodobnym terrorem. Do tego dochodzą fale niewyobrażalnego głodu i zupełna izolacja od świata zewnętrznego. Tylko w Pjongjangu zamieszkanym przez elity, życie momentami przypomina normalność, choć i tu nadzór obejmuje każdego. Gorzej jest na prowincji, gdzie „samozwańczy obrońcy prawa przemierzają ulicę w poszukiwaniu osobników, którzy naruszają zasady społeczne – tu jakaś kobieta ma za długie włosy, tam jakiś mężczyzna w pośpiechu zapomniał wpiąć sobie w klapę wpinkę z Kim Ir Senem”. Za te i inne wykroczenia można trafić do jednego z sieci obozów wraz z całą rodziną obejmującą trzy pokolenia.

Najmłodszy z Kimów wyłania się w książce powoli. To, co sobą reprezentuje, a zwłaszcza polityka jaką prowadzi jest przedstawione przez autorkę jako konsekwencja wyborów ojca i dziadka. Kimowie od lat prowadzą spójną politykę szantażu podszytego pozorowanym szaleństwem. Zastraszają Koree Południową i Japonię. Od zawsze wymachują szabelką w stronę „imperialistów z USA”. Świat zaś próbuje ugłaskać Kimów pieniędzmi i pomocą humanitarną, które jednak, co dokumentuje Jung H. Pak, trafiają głównie do elit, stając się przedmiotem przeróżnych wewnętrznych targów i machlojek.
Jednak portret Kim Dzong Una jako potwora, który – co szczegółowo opisuje autorka – kazał rozstrzelać swojego wujka z broni wielkokalibrowej i otruć starszego, przyrodniego brata, byłby uproszczeniem. Na swój sposób jest on reformatorem, czego potwierdzeniem było, mimo że nic nie znaczące politycznie, spotkanie z prezydentem USA. Kulisy szczytów Trump-Kim są najmocniejszą stroną książki Jung. H. Pak. Zderzenie twitterowej dyplomacji amerykańskiego showmana z młodym, buńczucznym autokratą siedzącym na atomowym arsenale uświadamia, w jak dziwnych i niepewnych czasach przyszło nam żyć.

Kim, o czym zapominamy, obserwując go w maoistowskim mundurku, jest też millenialsem, który nastoletniość spędził w Szwajcarii. To tam pokochał playstation, nowoczesne gadżety i sport, a zwłaszcza amerykańską koszykówkę, co skończyło się przyjaźnią z Denisem Rodmanem, największym świrem biegającym kiedykolwiek po parkietach. To za sprawą Kima Koreańczycy z Północy mogą nabyć smartfona z Chin i zrobić zakupy online. Istnieje nawet państwowa sieć streamingowa oferująca coraz lepiej wyprodukowane seriale. Oczywiście wszystkie te dobra dotyczą tylko najbardziej uprzywilejowanych. Słysząc hasło „seriale” natomiast, nie wyobrażajmy sobie Netflixa. Będą to raczej toporne, propagandowe historię ukazujące wspaniałe życie w państwie Kimów. Podobnie jest z koreańskim internetem, właściwie wewnętrzną siecią, której liczba stron w 2017 roku wynosiła 168…

Ziemia jest nadal pełna krwawych dyktatur, ale to Korea Północna wzbudza wśród nich największe zainteresowanie. Drobiazgowa, reporterska praca Jung H. Pak, której efektem jest książka „Kim Dzong Un. Historia dyktatora”, pozwala nam wniknąć w odciętą od świata, osobliwą inkarnację stalinowskiego państwa. Sam Kim Dzong Un pozostaje zagadką. Nadal nie wiemy, w którą ścieżkę wybierze. Czy postanowi otworzyć państwo na świat, czy raczej będzie dążył do konfrontacji? Od jego osobistego kaprysu zależy bezpośrednio los 25 milionów Koreańczyków z północy. Od jego przestrzelonej, atomowej licytacji mogą zależeć losy całego globu. Warto zatem zapoznać się z książką Jung H. Pak, aby zrozumieć, jak niebezpiecznym dla całego świata człowiekiem jest Kim Dzong Un.

Książka do kupienia tutaj
Fot. materiały prasowe