Prawnik Trumpa odpiął wrotki. Wyjawił jak doszło do "fałszowania" wyborów w USA
Adam Nowiński
Od ponad dwóch tygodni ludzie Donalda Trumpa dwoją się i troją w wymyślaniu coraz to nowych teorii spiskowych na temat ostatnich wyborów prezydenckich, które wygrał Joe Biden. Ostatnią z nich ogłosił na czwartkowej konferencji prasowej Rudy Giuliani. I jest to najbardziej zaskakująca teoria, jaka padła do tej pory.
Od paru dni na czele ekipy prawniczej Donalda Trumpa, która szuka dowodów na domniemane fałszowanie wyników wyborów przez Demokratów w USA, stoi Rudy Giuliani. Były burmistrz Nowego Jorku i bliski współpracownik ustępującego prezydenta znany jest z wymyślania nieprawdopodobnych teorii, ale tym razem przebił wszystko.
Co to są za świadkowie? Nie wiadomo, bo Giuliani nie chciał zdradzić ich personaliów, żeby nie stali się przedmiotem "ukierunkowanej nienawiści" ze strony Demokratów. Amerykanie muszą więc uwierzyć na słowo Giulianiemu. Prawnik był tak zdenerwowany, że widać było, jak po policzkach cieknie mu samoopalacz lub farba do włosów. Mimo to kontynuował swoją przemowę.
– Głosowało wiele osób, które nie istniały. Było wielu podwójnych wyborców, wielu wyborców spoza stanu. Głosowały dzieci – kontynuował prawnik Trumpa. Na żadne z powyższych nie przedstawił jednak ani kawałka materiału dowodowego. Zaznaczył jednak, że to wystarczy, żeby unieważnić wynik jakichkolwiek wyborów. Tymczasem prawnicy z ekipy, która ma znaleźć przykłady "fałszowania" wyborów, wyskakują z niej jeden po drugim jak z tonącego okrętu. Wszędzie tam, gdzie składano pozwy wyborcze, były one oddalane przez sądy z powodu braku dowodów. Jak na razie są to tylko oskarżenia bez pokrycia stawiane przez Donalda Trumpa, który nie chce rozstać się z Białym Domem.