Turystka, która szła w szortach na Babią Górę, zabrała głos. "Chciałam się ubrać"

Anna Świerczek
Turystka, która wspinała się na Babią Górę w letnim stroju, trafiła do szpitala z odmrożeniem wszystkich części ciała. Kobieta obecnie czuje się już lepiej, dlatego postanowiła wypowiedzieć się w mediach na temat całej wyprawy. – Chciałam się ubrać, ale moje ubranie było tak zamarznięte, że nie mogło się rozłożyć – zrelacjonowała pani Janka.
Turystka, która wspinała się na Babią Górę w letnich ubraniach, opowiedziała w mediach o wyprawie Fot. Facebook / GOPR Beskidy
16 stycznia w rejonie Babiej Góry grupa turystów próbowała wejść na szczyt w letnich ubraniach, mimo 14-stopniowego mrozu oraz drugiego stopnia zagrożenia lawinowego. W ostatnim czasie tą wyprawą żyła cała Polska, głównie z powodu jej fatalnych skutków.

Pani Janka, która próbowała wspiąć się na Babią Górę swoją wyprawę zakończyła w szpitalu, a temperatura jej ciała spadła do niespełna 26 stopni Celsjusza. Kobieta trafiła na oddział intensywnej terapii, gdzie doszła do siebie, a teraz postanowiła opowiedzieć o kulisach całej wyprawy.

– W górę szliśmy około dwie i pół godziny. Dwie osoby, mniej więcej w połowie drogi, powiedziały, że już jest im zimno. Ubrali się i zawrócili. Ja z kolegą szliśmy dalej do góry, bo czuliśmy się bardzo dobrze. Nie czuliśmy wychłodzenia. Nie mieliśmy poczucia, że nie damy rady. Czuliśmy się na siłach – relacjonowała kobieta w programie "Uwaga!".


Czytaj także: Świadek wyprawy na Babią Górę ujawnia kulisy. Turystka, która prawie zamarzła, chciała zawrócić

Kobieta przyznała, że krytyczny moment wyprawy nastąpił tak naprawdę tuż przed szczytem, bo wtedy turyści pomylili drogi. Wtedy też znacznie pogorszyły się warunki pogodowe - było wietrznie i mroźnie.
pani Janka
turystka wspinająca się na Babią Górę

Kolega powiedział: „Janka są trudne warunki, schodzimy”. Zgodziłam się i chciałam się ubrać. Nie mogłam znaleźć podgrzewacza, a moje ubranie było tak zamarznięte, że nie mogło się rozłożyć na mnie po założeniu. Zaczęłam opadać z sił, oparłam się o ramię kolegi. Za chwilę poprosił kogoś o pomoc i tak szłam, oparta o nich. Potem nie miałam już siły, powiedziałam, że nigdzie nie idę.

Uczestnicy wyprawy mieli sporo szczęścia, bo w krytycznej sytuacji pomogli im napotkani na szlaku turyści, którzy wezwali ratowników GOPR. – Dla zdrowia i życia tej kobiety decydujące było to, że nie została bez pomocy. Zaopiekowali się nią turyści, którzy udostępnili jej część swojej garderoby. Stan kobiety na pewno byłby gorszy, gdyby była sama – powiedział na antenie TVN24 Tomasz Kozina z GOPR.

Pani Janka poza morsowaniem, nie miała doświadczeń górskich zimą. Okazało się, że przed pierwszym wyjściem miała tylko jedno szkolenie. – Swoje pasje należy realizować, ale mądrze. Trzeba się do tego odpowiednio przygotować, a nieszczęśliwe przypadki i tak się zdarzają – podsumowała pani Janka.

Czytaj także: "Na Babiej Górze ludzie często się gubią". To tu ratowano kobietę, która w szortach szła na szczyt
źródło: uwaga.tvn.pl