Po Tatrach to najwyższy szczyt w Polsce. Obrosły mitem zdradliwej i kapryśnej góry, która przy trudnych warunkach pogodowych może być skrajnie niebezpieczna. Turyści często ją bagatelizują, a zimą nie raz słychać, że ktoś się tu zgubił. Skąd takie opinie o masywie Babiej Góry? Ostatnio ratowano tu turystkę, która wchodząc na szczyt, omal nie zamarzła w szortach.
16 stycznia ratownicy GOPR uratowali kobietę, która w szortach i sportowym biustonoszu wybrała się na Babią Górę. Inna grupa "górskich morsów" weszła wtedy na szczyt
Babia Góra to "Królowa Beskidów", nazywana jest m.in. Matką Niepogód i Kapryśnicą. Znana jest z powodu gwałtownych zmian warunków pogodowych
Turyści najczęściej gubią się zimą. – Zdecydowana większość zabłądzeń zdarza się przy schodzeniu – mówi ratownik górski
"Ratownicy w bardzo trudnych warunkach (wiatr 85 km/h, temperatura odczuwalna –20 stopni) rozpoczęli sprowadzanie poszkodowanej w głębokim śniegu zapadając się po pas" – relacjonował na Facebooku.
– Sytuacja była zła. 2 stopień hipotermii, bardzo duże odmrożenia, a przecież znajdowała się w partiach szczytowych, skąd ewakuacja musiała trochę potrwać. Kobieta jeszcze przebywa w szpitalu w Krakowie. Zbagatelizowano i nie zauważono u niej szybkiego tempa wychładzania. Gdy do niej doszliśmy, obok byli już turyści, poubierali ją. Na pewno nie był to dzień na takie morsowanie – opowiada naTemat Tomasz Kozina, zawodowy ratownik z Grupy Beskidzkiej GOPR, który brał udział w akcji ratowania turystki. Zajmuje się też ogłaszaniem stopnia zagrożenia lawinowego.
Gdy dostał powiadomienie, akurat był na patrolu, na pomiarach pokrywy śnieżnej.
– Startowaliśmy do tej kobiety już bezpośrednio z terenu. Tego dnia nie było mowy o załamaniu pogody, bo od rana pogoda była fatalna. Cały czas była widoczność kilkunastu metrów, bardzo silny wiatr, opady śniegu, około -15 stopni. Od samego rana pogoda nie sprzyjała wędrówkom. A ludzie trochę to bagatelizują. Nie wszystkie wypadki na Babiej Górze związane są z tym, że jest załamanie pogody. Często turyści wychodzą już przy brzydkiej pogodzie, jak w tamtą sobotę – mówi.
A ostatnio turystów na szlakach nie brakuje. – Stoki narciarskie są pozamykane, być może dlatego jest zdecydowanie wzmożony ruch – spekuluje Tomasz Kozina.
Na przykład 16 stycznia na Babią Górę dotarła jeszcze inna grupa górskich morsów. Z sukcesem, o czym Sebastian Pająk, organizator wyprawy z Dębicy, poinformował na Facebooku. Zdecydowanie odciął się od grupy "ściganej przez GOPR", podał, że oni byli dobrze byli przygotowani – kondycyjnie i sprzętowo – oraz pokazał zdjęcia.
"Znaliśmy pogodę, kierunek wiatru. Mieliśmy w plecach potrzebną odzież, jedzenie, termosy, ocieplacze chemiczne w razie potrzeby oraz koce termiczne, na nogach raczki, a w rękach kijki" – napisał na Facebooku. Gdy schodzili, spotkali ewakuowaną grupę, która jego zdaniem nie była dobrze przygotowana, gdyż mieli m.in. bardzo małe plecaki.
Morsy z Dębicy zdobyły wcześniej Tarnicę i Turbacz. Po wyprawie na Babią Górę napisali: "Już wiemy, czego ta góra ma drugą nazwę "Diablak".
"Najbardziej zdradliwa góra w Polsce
Babia Góra to masyw górski w Beskidzie Żywieckim. Jego najwyższy szczyt to Diablak (1725 m n.p.m), nazywany potocznie Babią Górą. Turystkę ratowano w rejonie Gówniaka (1644 m n.p.m), jednego z pięciu szczytów grzbietowych Babiej Góry, który – jak podają górskie portale – "jest często mylnie brany przez turystów za właściwy szczyt Babiej Góry (zwłaszcza podczas mgły, kiedy ten ostatni jest niewidoczny)".
Regionalnie Babia Góra zwana jest "Kapryśnicą", mówią też na nią "Matka Niepogód". "Najbardziej zdradliwa góra w Polsce. Nieprzewidywalna i kapryśna", "Może być skrajnie niebezpieczna zimą" – tak jest opisywana.
– Nawet nie chodzi o to, że Babia Góra jest zdradliwa, co jest niedoceniana. Turyści w większości przypadków są przygotowani raczej na mniejsze góry niż na to, czego można się spodziewać na Babiej Górze. A po Tatrach to jednak najwyższy region. Tu są różne warunki atmosferyczne, często może być tak, że pogoda szybko się zmienia i człowiek tego nie przewidzi – mówi naTemat Dawid Hudziak ze schroniska turystycznego w Markowych Szczawinach na Babiej Górze. Obok dyżurują ratownicy GOPR.
Babia Góra to "Królowa Beskidów", nazywana również czasem "polskim Kilimandżaro". Z daleka wygląda niegroźnie, niepozornie i w porównaniu z tatrzańskimi szlakami wydaje się łatwa, przyjemna i łagodna. Te pozory w trudnych, zimowych warunkach, mogą zmylić niejednego turystę.
"Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że na Kazbeku było zimno. (...) Moje pojęcie tak zwanego pizgania złem, czyli przejmującego zimna, zweryfikowała na nowo niepozorna Babia Góra – niepozorna w zestawieniu z potężnym Kazbekiem. Jednak to ona pokazała nie tyle pazurki, co po prostu szpony. Prawdziwa Królowa Beskidów – z nazwy i charakteru" – czytamy na blogu Wieczna Tułaczka.
O tym, jak na Babiej Górze szybko mogą zmieniać się warunki atmosferyczne, krążą niemal legendy.
– Do połowy góry idzie się przez las. Nie odczuwa się wysokości i warunków atmosferycznych. Dopiero jak wychodzi się na grań, zaczyna się odczuwać pierwsze, niepokojące oznaki, czyli zwiększający się wiatr, czy zbliżającą się śnieżycę lub burzę, które całkowicie ograniczają widoczność. Wtedy w ciągu paru minut pogoda może się całkowicie zmienić i ludzie się gubią. Najbardziej niebezpieczne na Babiej Górze są właśnie zmiany pogodowe, które występują dosyć intensywnie zimą, z początkiem wiosny, jesienią – tłumaczy Dawid Hudziak.
Z tego powodu, przy złej pogodzie zimą, wspinaczka może przerodzić się w koszmar.
– Gdy jest widoczność ok. 5-10 metrów często się zdarza, że turyści gubią szlak. Myślą, że idą w dobrym kierunku, schodzą do lasu i potem nie wiedzą, gdzie są. To jest strefa przygraniczna, z zasięgiem telefonicznym jest różnie. Na ogół kończy się akcją GOPR-u – mówi nasz rozmówca.
"Turyści pobłądzili w śnieżycy i silnym wietrze", "Zgubili się w drodze na Babią. Goprowcy szukali ich całą noc", "GOPR uratował piątkę turystów, którzy zabłądzili na Babiej Górze" – takie doniesienia od lat najczęściej kojarzą się z Babią Górą. 22 grudnia 2020 roku we mgle zabłądziła tam matka z dwoma córkami. Nie potrafiły dotrzeć do schroniska.
"Akcję poszukiwawczą utrudniała gęsta mgła ograniczająca widoczność, silny wiatr, marznący deszcz powodujący gołoledź oraz szybko zapadający zmrok. Kontakt z osobami poszukiwanymi był ograniczony z uwagi na słabą baterię w telefonie" – informował GOPR Beskidy.
Dlaczego Babia Góra jest zdradliwa?
– Babia Góra jest najwyższa w Beskidach, jest odosobniona, siłą rzeczy, pogoda musi płatać figle. A przy złej pogodzie turyści często się gubią. Zwykle przy powrocie. Zdecydowana większość zabłądzeń zdarza się przy schodzeniu. Szlak jest rzadko oznaczony tyczkami, więc przy słabej widoczności trudno odnaleźć właściwą drogę – tłumaczy Tomasz Kozina.
– Tę górę ludzie trochę bagatelizują w porównaniu do warunków jakimi dysponuje. Babia Góra ma charakter wysokogórski, bo nawet piętro alpejskie posiada. Stąd może zaskoczenie – podkreśla.
W sezonie zimowym zdarza się około kilkunastu takich przypadków. – Latem częściej zdarzają się kontuzje i urazy. Trudniej pobłądzić – zaznacza ratownik.
Wspomina jedną z akcji, gdy w ciągu doby, w ratach, ściągali z Babiej Góry grupę 25 osób. – Kilka lat temu odnalazłem już zamarzniętego biegacza górskiego. Zamarzł na północnych stokach Babiej Góry, gdzie nie powinien się znajdować. Niestety, Babia Góra w trudnych warunkach pogodowych to nie jest łatwy szczyt, dlatego często jest nazywana Matką Niepogód – ostrzega Tomasz Kozina.
Przy dobrych warunkach widoki są jednak przepiękne.
Jakie rady dla turystów
Jak interwencje GOPR mają się do przygotowania turystów? – Bardzo rzadko zdarza się, żebym widział kogoś nieprzygotowanego, jeśli chodzi o ubiór. Wydaje mi się, że często przyczyną różnych zdarzeń jest pewność siebie, brawura. Że zamiast cofnąć się przy trudnych warunkach pogodowych i poczekać do następnego dnia, czy do kolejnego wypadu w góry, ktoś musi wejść na szczyt za wszelką cenę. Nie odpuści, musi wejść do końca. Ale są też przypadki losowe, gdy pogoda zmieni się w pół godziny i nikt tego nie przewidzi – odpowiada Dawid Hudziak.
– Turyści coraz częściej są dobrze przygotowani pod względem sprzętowym. Ale sprzęt to nie wszystko. Brakuje doświadczenia górskiego, to widać zdecydowanie – zauważa Tomasz Kozina.
Jakie miałby rady dla turystów, którzy wybierają się na Babią Górę w taką pogodę? – Po prostu nie iść w takich warunkach, góry nie uciekają. A jak już, to dobrze orientować się w terenie. Mieć mapę, kompas i umieć się nimi posługiwać. Sa również GPS-y, mapy na smartfona, koniecznie zainstalowaną aplikację Ratunek. Technika daje pomoc człowiekowi, trzeba ją tylko umiejętnie wykorzystać – radzi.
Warto o tym pamiętać. Na przykład dwa lata temu, gdy na Babiej Górze zaginął ojciec z 10-letnim synem, ratownicy polecili mu, aby zainstalował na smartfonie aplikację "Ratunek", która ich uratowała.
"Po jej uaktywnieniu otrzymaliśmy dokładne koordynaty miejsca, w którym się znaleźli. W międzyczasie dwóch ratowników ze schroniska na Markowych Szczawinach wyruszyło w stronę szczytu Babiej Góry. Dzięki współrzędnym szybko odnaleźli zaginionych. Turyści oczekiwali na nich w drewnianym szałasie. Byli odpowiednio ubrani na wędrówkę. Nie zmarzli" – opowiadał wtedy mediom Łukasz Skwara, ratownik GOPR.
Tatry bardziej kojarzą się ludziom ze strzelistością, z przepaściami. Babia Góra tak kojarzona nie jest. Aczkolwiek północne stoki to również żleby, skalisty teren. Oczywiście bez porównania do Tatr, ale jednak charakteryzuje się zagrożeniami wysokogórskimi np. jak lawiny. Z kolei południowe stoki są bardzo rozległe i stosunkowo łagodne, więc gdy szlaki są zawiane ludzie często się gubią".