Fani Britney Spears są wściekli na jej byłego chłopaka. Justina Timberlake'a oskarżono o mizoginię
Niedawno swoją premierę miał głośny dokument zatytułowany "Framing Britney Spears". W filmie poruszono temat jej związku z Justinem Timberlakiem, który rzekomo rozpadł się z powodu rozwiązłości 21-letniej wówczas piosenkarki. Okazało się, że Timberlake sam w tym czasie nie dotrzymywał wierności.
Gdy para rozstała się, Timberlake wypuścił swoją hitową piosenkę "Cry Me A River", w którego teledysku wystąpiła aktorka podobna do jego byłej dziewczyny. W oczach wielu fanów tekst utworu sugerował, że Britney miała zdradzać Justina. "To nie było tak, że rozmawiałaś tylko z nim" – brzmi jeden z fragmentów muzycznego kawałka.
W "Framing Britney Spears" dowiadujemy się również, że Timberlake udzielił radiowego wywiadu, w którym padło pytanie o to, "czy p*eprzył Britney Spears". – Dobra, zrobiłem to – odpowiedział śmiejąc się. Co więcej, z dokumentu wynika, że były członek boysbandu N Sync sam nie dotrzymywał wierności, a autorka "Oops!... I Did It Again" była mu wierna do końca.
Fani Britney oskarżyli Timberlake'a o mizoginię, slut-shaming oraz chęć wybicia się na karierze popularniejszej od niego gwiazdy. Osoba z bliskiego otoczenia artystki zdradziła "US Weekly", że Spears nie żywi do swojego ex urazy. – Ona nigdy nie chciałaby, aby jej fani atakowali jej byłego chłopaka. Nienawiść niczego nie rozwiąże – zdradził rozmówca tabloidu.
Mecenas gwiazdy przyznał, że jego klientka nie jest w stanie sama podpisać ważnych dokumentów. Chodziło o oświadczenia, które chciałaby przedstawić w sądzie. – Jest jak pacjent w śpiączce – przyznał Sam Ingham.