W tym filmie nie ma dobrych postaci. W "O wszystko zadbam" każdy jest zdeprawowany i zły

Maja Mikołajczyk
"O wszystko zadbam" nie okazało się nową "Zaginioną Dziewczyną", ale to zaskakująco interesujący film, który igra z przyzwyczajeniami widzów, chociaż ostatecznie nie wykorzystuje całego swojego potencjału. Uwaga, recenzja może zawierać niewielkie spoilery.
Rosamund Pike w filmie "O wszystko zadbam". Fot. kadr z filmu "O wszystko zadbam"

Na samym początku filmu głos z off-u informuje nas, że ludzie dzielą się na dwie kategorie: owieczki i lwy, czyli ofiary i drapieżniki. Po chwili dowiadujemy się, że autorką tych słów jest główna bohaterka filmu, która sama siebie nazywa "pie*doloną lwicą". I ma rację.


Marla Grayson znalazła sposób na dostatnie życie. Prowadzi firmę zajmującą się opieką nad starszymi ludźmi i wykorzystuje luki w systemie oraz obowiązującym prawie, by zostać ich opiekunką prawną, a przy okazji… oskubać do ostatniego grosza.

W całym procederze pomaga jej nie tylko Fran, czyli partnerka w życiu i biznesie, ale także cały zespół specjalistów, w tym lekarzy i pracowników domu starości, którzy również czerpią materialne korzyści z "biznesu" Marli.

Do tej pory przebiegłej bizneswoman działającej na granicy prawa wszystko uchodziło na sucho. Jak to jednak w takich filmach bywa, coś musi w końcu pójść nie tak. Wszystko zaczyna się od "wisienki", czyli bogatej starszej pani bez krewnych, którą podsuwa Marli pomagająca jej lekarka.
"O wszystko zadbam" porównywano do "Zaginionej Dziewczyny" Davida Finchera.Fot. kadr z filmu "O wszystko zadbam"

Starsza pani ma się dobrze i nie potrzebuje opieki? Żaden problem, lekarka poświadczy w sądzie, że jej demencja postępuje i kobieta nie może mieszkać sama. Po wygranej rozprawie Marla zjawi się w progu jej domu z czarującym uśmiechem i oznajmi: Jedziesz z nami, ale zabierze cię czekająca na ulicy policja. W ten sposób całkowicie legalnie porywa swoje ofiary.

Niestety, wisienka nie okazuje się tak smakowita, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Jennifer Peterson nie jest bowiem wcale bezbronną staruszką, a jej wpływowi przyjaciele posuną się do wszystkiego, by wydostać ją z domu opieki…

"O wszystko zadbam" reklamowane było jako produkcja zbliżona tematycznie do "Zaginionej dziewczyny" Davida Finchera. Podobieństwo tak naprawdę kończy się jednak na obsadzonej w roli głównej Rosamund Pike, która i tym razem wcieliła się w postać diabolicznej bohaterki i ponownie zagrała ją świetnie, co zostało dostrzeżone i Pike za tę rolę otrzymała nominację do Złotego Globu.
Czytaj także: Znamy nominowanych do Złotych Globów! Wśród nich znane nazwiska oraz filmy Netflixa
Aktorsko film w ogóle stoi na świetnym poziomie. Poza wspomnianą już Pike, jej największego antagonistę i rosyjskiego mafiosa gra Peter Dinklage, czyli znany z "Gry o Tron" Tyrion. W rolę "niewinnej" staruszki wciela się natomiast Dianne Wiest, oscarowa aktorka, którą można kojarzyć z wielu filmów Woody’ego Allena.

West i Dinklage wypadają znakomicie w niejednoznacznych rolach z jednej strony tych złych w świetle prawa, a z drugiej ofiar bezwzględnej Marli. Nie ma jednak wątpliwości, że gwiazdą filmu jest właśnie grająca ją Rosamund Pike.

Aktorka przyznała w wywiadzie dla "Vogue", że przygotowując się do roli Marli, inspirowała się TED Talkami Elizabeth Holmes, czyli prezeski firmy świadczącej usługi medyczne, skazanej za oszustwa w 2018 roku .

Gładkie przemowy przedsiębiorczej opiekunki naznaczone są dzięki temu typowym dla osób zajmujących podobne stanowiska żargonem, co w kontekście działalności Marli, nadaje im nie tylko upiorny, ale również satyryczny wydźwięk.

Samemu filmowi najbliżej do czarnej komedii z elementami thrillera, ale dość ciężko zaklasyfikować go gatunkowo w jakikolwiek sposób, bo z jednej strony powiela schematy, a z drugiej łamie najważniejsze zasady gry kina popularnego.

Koncept fabuły opartej na systemowym wykorzystywaniu starszych osób jest bardzo oryginalny i co więcej – częściowo oparty na faktach. We wspomnianym już wcześniej wywiadzie Pike zdradziła, że J Blakeson [reżyser filmu – przyp. red.] pisząc scenariusz inspirował się artykułem opisującym prawdziwe historie tego typu.


Blakeson nie chciał, by produkcja była zbyt przygnębiająca, dlatego postanowił opowiedzieć ją z perspektywy drapieżcy, a nie ofiary. Tym samym udało mu się osiągnąć jeszcze coś bardzo nietypowego dla kina gatunkowego.

W kinie popularnym z reguły obserwujemy starcie "sił" dobra i zła. W "O wszystko zadbam" ten porządek zostaje jednak zaburzony, co niektórych widzów może wprowadzić w konsternację. Komu (i czy w ogóle) należy kibicować – bezwzględnej oszustce działającej w granicach prawa czy ofiarom jej działań, którymi są w końcu bezlitośni gangsterzy?

Częstym zarzutem kierowanym wobec filmu jest jego absurdalność. Faktem jest, że niektóre sceny odbiegają daleko od możliwych w naszej rzeczywistości wydarzeń, ale "O wszystko zadbam" nie można traktować w tych samych kategoriach, co chociażby wspomnianej "Zaginionej Dziewczyny".

Ten drugi utrzymany jest w realistycznej konwencji, natomiast już od pierwszych minut nowego filmu z Pike reżyser sygnalizuje nam, że będziemy mieli do czynienia z groteską, a więc wszelka przesada jest w nim jak najbardziej uzasadniona.

Oberwało się też Marli, jej postaci zdaniem niektórych brakuje psychologicznej głębi. Nie uważam, żeby każda bohaterka czy bohater filmowy musiał być oparty o osobiste traumy psychologiczne (i mówię to jako psycholożka!), co więcej Blakeson w dość oczywisty sposób stara się pokazać, że jej psychika jest produktem nastawionego na maksymalny zysk systemu gospodarczo-społecznego, jaki obecnie funkcjonuje w USA.

Drapieżność i determinacja bohaterki granej przez Pike jest podkręcona do maksimum, co często daje karykaturalny efekt, ale tak właśnie miało być – w końcu to satyra, często i gęsto korzystająca z hiperboli. Już sam przerysowany wygląd Marli sugeruje, że mamy do czynienia z postacią-symbolem, a nie realistyczną bohaterką.

Film bywa interpretowany jako antykapitalistyczny i jest w tym sporo prawdy, ale ostrze krytyki zdaje się sięgać pod żebra również korporacjonizmowi, ułomnym, systemowym rozwiązaniom oraz rzeczywistości opartej na oligarchii, charakterystycznej dla USA i reprezentowanej pod sam koniec filmu przez przymierze Marli z Romanem Lunyovem, czyli granym przez Dinklage’a gangsterem, który wcześniej chciał ją zabić.

Dwójka antagonistów tworzy bowiem duet idealny, wykorzystując swoje wpływy i pieniądze, by rozszerzyć działalność Marli na krajową skalę – on jest od brudnych interesów i pozostaje w cieniu, a ona jest nie mniej groźną złotoustą przestępczynią białych rękawiczkach.

Przebiegła opiekunka czasami uzasadnia swoją postawę wobec świata używając feministycznych argumentów, ale w jej ustach są to puste frazesy. Nie odczytuję tego, jako ataku na feminizm, a bardziej widzę w tym chęć pokazania, że każdy zbiór idei ma potencjał, by tłumaczeń nim najbardziej zwyrodniałe zachowania.

Marla jest lesbijką, ale nie zostaje to w filmie stematyzowane. Szczerze mówiąc, traktowanie nieheteronormatywnego związku jako czegoś normalnego i niebudzącego zdziwienia wydaje mi się ciekawszym kierunkiem, niż robienia z orientacji seksualnej istoty osobowości bohaterki czy bohatera, co często w rezultacie pozbawia go jakichkolwiek innych cech.
Marla i Fran – partnerki w życiu i biznesie.Fot. kadr z filmu "O wszystko zadbam"

Od strony technicznej film ani nie zachwyca, ani nie razi. Został nakręcony w typowy dla Netflixa sprawny, ale bezbarwny sposób. Nie doświadczymy w nim raczej zapadających w pamięć czy zapierających dech w piersiach kadrów.

Niezmiernie irytowało mnie natomiast ucinanie głów aktorkom i aktorom w zbliżeniach – nie wiem, czy był to celowy zabieg, ale moim zdaniem zupełnie nietrafiony. Pochwalić muszę z kolei soundtrack, który trudno określić wyjątkowym, ale z łatwością można go nazwać naprawdę dobrze dobranym.

Ostatecznie, chociaż o "O wszystko zadbam" składa się z całkiem ciekawych elementów, jako całość wypada już tak sobie, a jego potencjał zostaje zaprzepaszczony. Pomimo zabawy z kliszami gatunkowymi, sama historia rozwija się w dość przewidywalny sposób, intryga zostaje rozwiązana zbyt wcześnie, a zło (przynajmniej to o twarzy Marli Grayson) zostaje pokonane.

Nie zmienia to jednak faktu, że wśród Netflixowych średniaków "O wszystko zadbam" zdecydowanie błyszczy, a swój blask zawdzięcza nie tylko diabolicznej roli Rosamund Pike.
Czytaj także: Coś dla fanów "Dziewczyny z pociągu". "Co kryją jej oczy" to serial o groźnym trójkącie miłosnym