
"Zawsze na mnie polował". Już nigdy nie spojrzę tak samo na filmy Woody'ego Allena
To jeden z najdłużej toczących się pedofilskich skandali w Hollywood. Czterokrotny zdobywca Oscara Woody Allen już na początku lat 90. ubiegłego wieku został oskarżony o nadużycia seksualne wobec adoptowanej córki. Nowy serial dokumentalny drobiazgowo i wielowymiarowo analizuje sprawę, ale chyba nigdy w pełni nie dowiemy się, jak było naprawdę.

Reklama.
Kiedy mamy do czynienia ze sprawami dotyczącymi molestowania seksualnego, praktycznie zawsze opierają się na dowodach słownych. Nikt przecież nie nagrywa gwałtu. Sprawy pedofilskie są jeszcze trudniejsze, bo dorośli nie traktują poważnie relacji dzieci, a po latach nikt nie dowierza pełnoletnim już ofiarom - każdy widzi w ich zarzutach jakieś ukryte dno, zwykle związane z chęcią zarobienia pieniędzy na odszkodowaniu.
Jak jest z dokumentem "Allen kontra Farrow"? Jest o niebo lepszy pod względem dziennikarskim od "Leaving Neverland" i nie tylko dlatego, że wzięło w nim udział przynajmniej kilkanaście osób. Na razie wyemitowano tylko jeden odcinek (kolejne będą co tydzień), ale już wiem, że choć uwielbiam stare filmy Woody'ego Allena - szczególnie te, w których występował, to już prawdopodobnie nigdy ich nie obejrzę powtórnie. A nawet jeśli to zrobię, to już nigdy nie będą mnie bawiły jak kiedyś.
Nie będę streszczać historii ich związku, bo to zostaje szczegółowo odtworzone w serialu, ale istotnym faktem w przeprowadzeniu tej recenzji jest wspomnienie o ich potomstwie. Kiedy Allen związał się z Farrow, aktorka miała już siedmioro dzieci - część biologicznych, część adoptowanych. Chciała kolejne, ale reżyserowi nie paliło się do zostania ojcem. Nawet nie mieszkali razem.
W końcu jednak się zgodził adoptować dziecko - pod warunkiem, że będzie to blondwłosa dziewczynka. Tak w ich życiu pojawiła się Dyllan Farrow (później jeszcze mieli jeszcze jedno biologiczne dziecko Ronana Farrowa - dziennikarza, który nomen omen ujawnił aferę z Harveyem Weinsteinem). To właśnie ją miał molestować w dzieciństwie Allen. Jej wyznania przed kamerą jeżą włos na głowie.
– Zawsze miał na mnie oko. Zawsze na mnie polował – mówi w serialu Dylan. Takich przykładów jest więcej. Słyszymy potem o tym, że Allen leżał z nią w łóżku w samej bieliźnie i "czuła jego oddech", a także uczył ją ssać własnego kciuka, bo ją to rzekomo "uspokaja". Przecież to ewidentny przykład groomingu, czyli oswojenia dziecka, by je później seksualnie wykorzystać. Te dwuznaczne sytuacje były widziane przez Mię Farrow oraz przyjaciółkę rodziny, więc mamy do czynienia nie tylko ze świadectwem jednej ofiary, ale i kilku świadków.
Kiedy jednak Dylan zaczęła być wycofana i uciekała, gdy w domu pojawiał się tata, połączyła kropki i kazała mu przestać się tak zachowywać względem niej, wysłała go nawet na wizytę u psychologa. Na domiar złego jeszcze odkryła u niego w mieszkaniu zdjęcia z rozebraną inną córką - 21-letnią wówczas Soon-Yi (Allen miał z nią romans, a później ją... poślubił, co też jest zastanawiające). Na tym kończy się pierwszy odcinek. Oglądanie kolejnych będzie bardzo problematyczne, ponieważ przekaz jest bardzo sugestywny.
Jednak Allen sam jest sobie poniekąd winien, bo nie tłumaczy się przed kamerą (przynajmniej na tym etapie). Wolał schować głowę w piasek i przeczekać medialne zamieszanie. A wątpię, by tak uznani dokumentaliści nie chcieli mieć pełniejszego obrazu tej skomplikowanej sprawy. Czy w serialu będzie brakować jego wypowiedzi? Myślę, że nie aż tak bardzo, jak początkowo mi się wydawało. Historia opowiadana jest przez wiele osób i trudno mi uwierzyć, że wszystkie zmówiły się przeciwko Allenowi, by po 30 latach mścić się, a nie nagłaśniać prawdę.
Czytaj także:Reklama.