Porażający atak w Warszawie. Partnerzy trzymali się z ręce, jeden dostał nożem w plecy
Nożownik zaatakował mężczyznę, który szedł na warszawskim Mokotowie ulicą ze swoim partnerem – podał Konrad Dulkowski z Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.
Mężczyzna zapytał Vitaliya, czy też tak uważa. Ten odpowiedział podobnie jak partner. Wtedy mężczyzna uderzył go w plecy i uciekł. Jak się później okazało, było to pchnięcie nożem. Vitaliy dopiero po chwili zorientował się, gdy chwycił się za plecy i zobaczył krew na ręce.
Na miejsce przyjechała po 5 minutach policja, a po kolejnej chwili karetka. W szpitalu okazało się, że Vitaliy ma ranę szeroką na cztery i głęboką na trzy centymetry. Na szczęście nie poważniejszego się nie stało.
Policja wciąż szuka sprawcy pod zarzutem "narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”. Vitaliy ma zdjęte szwy, ale rana wciąż go boli.
"To pokazuje poziom dyskryminacji osób LGBT+ w Polsce. Ten mężczyzna zaatakował, bo uznał, że tak powinien. Przecież słyszał z ust prezydenta, ministrów, posłów, biskupów, że tacy ludzie to 'tęczowa zaraza'. Powtarzana wielokrotnie propaganda nienawiści przynosi właśnie takie skutki" – skomentował na Facebooku Konrad Dulkowski.
Jak powiedział Maciej w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", mężczyzna miał około 25-30 lat. Nie wyglądał na pijanego.
– Często chodzimy po ulicy, trzymając się za ręce. Nigdy wcześniej nic podobnego nam się nie zdarzyło. Postrzegaliśmy Warszawę jako tolerancyjne miasto. Mam jednak świadomość tego, co się dzieje w państwie, co mówią rządzący. Te wypowiedzi wpływają na wzrost homofobii, przynajmniej pośrednio – dodał Maciej.
Jak przekazała warszawska policja, na podstawie zeznań pokrzywdzonego i świadka tworzony jest portret pamięciowy napastnika, który następnie zostanie opublikowany w mediach.