Kaputt. Jedna z najważniejszych książek reporterskich XX. wieku

Materiał prasowy GW Foksal
W książce Curzia Malapartego wszystko jest wielkie. Rozmach, rozmiar, bogactwo języka i skala talentu pisarza opisującego II Wojnę Światową, jeden z największych koszmarów w historii ludzkości. Kaputt to jedyna w swoim rodzaju powieść non fiction, wspaniały i straszny zarazem opis zbiorowego szaleństwa stanowiący, obok prac Ryszarda Kapuścińskiego i Oriany Fallaci, kanon XX wiecznego reportażu.
Fot. materiały prasowe
W 1941 roku Hitler postanawia zaatakować swojego dotychczasowego sojusznika – ZSRR. Curzio Malaparte, będący wówczas na tyłach frontu wschodniego, zaczyna pisać swoją najważniejszą książkę. Podczas wojennej tułaczki przebywa na Bałkanach, na terenie okupowanej Polski, w Ukrainie, później także w Finlandii. Jest człowiekiem o nie do końca jasnym statusie. Europa zna go jako pisarza, autora m.in. szalenie kontrowersyjnej Techniki zamachu stanu. Włoch jest także dziennikarzem, redaktorem poczytnego pisma, sam zaś myśli o sobie jako o korespondencie wojennym. Do tego dochodzi status dyplomaty, rezultat osobistej relacji z ministrem spraw zagranicznych faszystowskiej Italii hrabią Galeazzo Ciano.
Curzio Malaparte na wyspie CapriWikiCommons
Powyższe przywileje sprawiają, że ma właściwie wolny dostęp do wielu najważniejszych postaci rozgrywającej się wówczas tragedii. Stąd w Kaputt niezwykle sugestywnie odmalowane portrety wojennych zbrodniarzy. Wśród nich największe wrażenie robi niewątpliwie Hans Frank wraz ze swoim dworem oraz Ante Pavelić, przywódca chorwackich faszystów. Pojawiają się też inni, jak choćby gubernator okupowanej Warszawy Ludwig Fisher, czy sam Benito Mussolini wraz ze swoją córką i zięciem, wspomnianym Ciano. Malaparte jest wszędzie. Je i pije z Frankiem na Wawelu, „zwiedza” warszawskie getto, obserwuje pogrom Żydów w Rumunii, czy wreszcie napotyka nagiego Heinricha Himmlera w saunie. Zestawienie tych sytuacji wydaje się tyleż nieprawdopodobne, co koszmarne.

Wojna nie była jednak złym snem, była jak najbardziej rzeczywista. Mimo to Malaparte pisze w sposób, który można by nazwać inscenizacją makabry. Od polskich ulic, pałacowych pomieszczeń i serwowanych potraw, poprzez ukraińskie wioski i drogi tonące w błocie, stosy trupów, frontowe burdele, po pojawiające się w książce postaci mamy do czynienia z opisem niesamowicie gęstym, plastycznym, przy tym obleczonym w przedziwną aurę, będącą mieszanką groteski, tragedii i snu. Nic dziwnego, że po twórczość Włocha sięgnął Krystian Lupa w spektaklu Capri – wyspa uciekinierów. Język jego teatru wydaje się do Malapartego stworzony. „To właśnie jest najokropniejsze, że w wojnie jest coś ładnego. Nie lubię patrzeć, jak się uśmiechają potwory”. Zapadające w pamięć słowa jednej z rozmówczyń Malapartego oddają przeraźliwą dwuznaczność, z którą zderza się czytelnik podczas lektury Kaputt. Nagromadzone przed oczami obrazy sprawiają, że chce się odwrócić od nich wzrok, a zarazem patrzeć jeszcze więcej, głębiej. Proza Malapartego jest w tym sensie bezwględna. Porywa od pierwszego, do ostatniego akapitu. Zostawia jednocześnie czytelnika z tym wszystkim samego, każąc mu zadawać pytania o status człowieczeństwa i realności zła. Z bolesnym świadectwem Kaputt musimy się nieustannie konfrontować. Przeżywać je.
Fot. materiały prasowe
Curzio Malaparte to postać niesłychanie kontrowersyjna. Z wielu powodów. Autor Kaputt był mocno zaangażowany w reżim faszystowki we Włoszech. Z tego powodu w rodzinnym kraju poddawano go wieloletniemu ostracyzmowi. Po wojnie natomiast, szybko stanął po stronie zwycięzców, angażując się w komunizm, i to ten spod znaku maoistycznych Chin. Wreszcie kontrowersje wzbudzały same dzieła Malapartego. Pisarzowi zarzucano konfabulacje na rzecz efektowności stylu. Do dziś trwają spory o to, jak duża część historii przedstawianych w książce jest fikcją.

Trzeba dodać, że podobne zarzuty spotykały największych przedstawicieli gatunku, w tym Kapuścińskiego, który o dziele Włocha mówił: „Nikt nie może uważać się za dziennikarza, jeśli nie czytał Kaputt”. Być może największą siłą prozy reportażowej jest właśnie napięcie powstałe na styku kreacji i bezwzględnego opisu faktów. Sam Malaparte komentował: „Pisałem prawdę, to, co widziałem, a patrzeć to już ja potrafię”.

Słowo kaputt z niemieckiego znaczy „złamany, zdruzgotany, przepadły”. Wojenna Europa była dla Malapartego niczym innym, jak „stosem gruzu i odpadków”. Rolą pisarza, traktowaną przez Włocha szalenie poważnie, jest wypełnić ten bezład słowem. Kaputt, książka wg. Margaret Atwood „smutna, zadziwiająca, przerażająca i liryczna,” jest dwojakim świadectwem. Ukazując totalny upadek człowieka, umożliwia triumf literatury. Pozwala myśleć, że nawet największe porażki nie są ostatecznym końcem naszej kultury i cywilizacji.
Fot. materiały prasowe