Nosi sukienki, maluje się, jest ikoną świata LGBT. Billy Porter od 14 lat jest nosicielem wirusa HIV
Ma kochającego męża, nosi sukienki, uwielbia makijaż. Billy Porter, aktor i piosenkarz, to ulubieniec liberalnej części Ameryki i ikona społeczności LGBT. Jako pierwszy w historii czarnoskóry mężczyzna i jawny gej został nagrodzony nagrodą Emmy za główną rolę w serialu dramatycznym. Teraz gwiazdor serialu Netflixa "Pose" zdobył się na szczere wyznanie: od 14 lat jest nosicielem wirusa HIV. Jego odwaga poruszyła świat.
- Billy Porter to amerykański aktor i piosenkarz, który zasłynął swoim odważnym stylem oraz rolą w serialu Netflixa "Pose"
- 51-letni aktor, który jest homoseksualistą, wyznał w "Hollywood Reporter", że od 14 lat jest nosicielem wirusa HIV
- Wyznanie Portera, ikony społeczności LGBT w USA, poruszyło Amerykanów, a fani chwalą go za odwagę
"Byłem pokoleniem, które miało wiedzieć lepiej, ale tak się nie stało. Przez dekadę lub dłużej, żyłem na krawędzi zapomnienia, jednak 2007 rok był najgorszy. W lutym zdiagnozowano u mnie cukrzycę typu 2. W marcu podpisałem papiery upadłościowe. A w czerwcu zdiagnozowano u mnie HIV" – pisze gwiazda serialu "Pose".
Dlaczego Billy Porter dotąd milczał? Mówi o tym wprost: ze wstydu. – Wstyd, który odczuwałem w tamtym czasie, połączony ze wstydem, który już nagromadził się w moim życiu, uciszył mnie i żyję z nim w milczeniu przez 14 lat. Tam skąd pochodzę – a dorastałem w Kościele Zielonoświątkowym i bardzo religijnej rodzinie – zakażenie wirusem HIV jest traktowane jak kara boska" – podkreśla.
Teraz Billy Porter poczuł się gotowy, by opowiedzieć o zakażeniu wirusem HIV światu. Światu, który od lat go kocha, ale również... długo nie traktował go poważnie. Bo nie wszystkim podoba się "facet w sukience".Od dawna wszyscy, którym chciałem o tym powiedzieć, wiedzieli – z wyjątkiem mojej matki. Próbowałem mieć i życie, i karierę i nie byłem pewien, czy mógłbym, gdyby niewłaściwi ludzie dowiedzieli się o HIV. Byłby to po prostu kolejny powód do dyskryminacji w tym już dyskryminującym zawodzie. Dlatego starałem się o tym nie myśleć, wyprzeć tę informację. Ale kwarantanna wiele mnie nauczyła. Każdy musiał po prostu usiąść i się zamknąć.
Droga Billy'ego Portera
Na Instagramie obserwuje go 1,9 milionów osób, a magazyn "Time" umieścił go w gronie 100 najbardziej wpływowych ludzi 2020 roku. Na koncie ma nagrody Emmy, Tony i Grammy, do pochwalenia się prestiżowym EGOT brakuje mu tylko Oscara.Życie długo nie było jednak dla Billy'ego Portera łaskawe, o czym mówi wprost w swoim eseju. Jako dziecko był molestowany seksualnie przez swojego ojczyma, długo nie mógł zaistnieć w show-biznesie, mimo ze sztuce poświęcał się od najmłodszych lat. Doświadczał rasizmu i homofobii – coming outu dokonał już w wieku 16 lat.
Porter, który w 1992 wygrał talent show "Star Search" i wyszedł ze studia z czekiem na 100 tysięcy dolarów, nawet nie próbował robić w życiu czegoś innego: chciał grać, śpiewać i tworzyć. Przez lata występował w musicalach na Broadwayu, a za role drag queen Loli otrzymał Tony – najważniejszą nagrodę w amerykańskim świecie teatru.
Nagle Billy Porter stał się nie tylko ikoną świata LGBT, ale również ikoną stylu. Gdy na gali rozdania Oscarów w 2019 roku pojawił się w rozłożystej, czarnej sukni, jedni zareagowali zachwytem, inni hejtem. Aktor nic sobie jednak nie robi z krytyki – nieustannie przekracza granice płci i pokazuje środkowy palec toksycznej męskości. Perły, kapelusze, sukienki, makijaż, cekiny to jego znak rozpoznawczy.
Życie w prawdzie
Teraz Porter, który słynie ze swojej odwagi, bezkompromisowości i bycia sobą, odważył się wyjawić swoją największą tajemnicę. W "The Hollywood Reporter" wyznał, że pomogła mu rola Pray Tell w serialu "Pose" – zakażonego HIV projektanta mody i mentora artystów LGBT.Czytaj także: Kreacja tego aktora przyćmiła inne gwiazdy na Oscarach. Całe Hollywood mówi o jego... sukni
"'Pose' stało się dla mnie okazją do przepracowania wstydu z powodu HIV i dzięki temu jestem tu, gdzie jestem. Dzięki błyskotliwości Pray Tell i tej szansie mogłem powiedzieć wszystko, co chciałem poprzez surogatkę" – pisze w swoim eseju.Jego odwaga i szczerość spotkała się z pozytywnym i ciepłym odzewem. "Kochamy Cię, Billy", "Wspaniale, że chcesz żyć w prawdzie – HIV to nie wyrok śmierci", "Jesteśmy z tobą" – piszą internauci, chociaż nie brakuje oczywiście krytyki i drwin po stronie prawicy. Porter to przewidział i pisze: "Albo jesteś ze mną, albo po prostu zejdź z mojej drogi".
A w "The Hollywood Reporter" głosi: "Tak, jestem statystyką, ale przekroczyłem ją. Tak wygląda teraz nosiciel wirusa HIV. Umrę z powodu czegoś innego, nim umrę z jego powodu".