Klienci skarżą się na "paragony grozy" w restauracjach. "Efekt polityki rządu"

Agata Sucharska
Dopiero co otworzyły się z powrotem lokale gastronomiczne, a już słychać klientów, którzy są przerażeni wysoki cenami. W szczególności w nadmorskich miejscowościach. Nie wszyscy jednak biorą pod uwagę trudną sytuację właścicieli tych lokali. Właśnie na ten temat rozmawiali z Onetem prezydent Łeby Andrzej Strzechmiński oraz Sławomir Grzyb, sekretarz Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej.
Czemu w restauracjach jest tak drogo? Klienci skarżą się na paragony grozy. Fot. Pxhere
Sławomir Grzyb podkreślił w rozmowie z portalem, że to działania rządu w czasie epidemii sprawiły, że branża gastronomiczna jest w bardzo trudnej sytuacji. – Mimo zapowiedzi rządu pomoc w czasie pandemii nie trafiła do wszystkich przedsiębiorców – stwierdził. Rosnące ceny w restauracjach to też wina rosnącej inflacji.

– Mamy 5 procentową inflację, a co za tym idzie wzrost cen. Większe ceny w restauracjach są więc także efektem polityki gospodarczej rządu, chociażby można spojrzeć na wzrost cen energii. Ludzie powinni kojarzyć takie fakty – podkreślił. Zwrócił też uwagę na niedobór pracowników w tej branży, z uwagi na brak stabilności zatrudnienia.


– Niektórzy porównują obecny rynek do tego sprzed dwóch lat, ale to dwa zupełnie różne światy. Jesteśmy w zupełnie innej sytuacji gospodarczej, branża gastronomiczna poniosła kolosalne straty z winy rządu, który próbuje przerzucić odpowiedzialność na nas wszystkich – mówi sekretarz IGGP.
Z kolei burmistrz Łeby Andrzej Strzechmiński wyznał, że nie przejmuje się potencjalnymi narzekaniami klientów. – Paragony grozy? Na szczęście jako burmistrz nadmorskiej miejscowości nie spotkałem się z takimi gorzkimi żalami. Wystarczy kilka niezadowolonych osób z jakiegoś powodu i nagle inni włączają się w taki nurt hejtowania. I powstaje nie do końca prawdziwy obraz rzeczywistości – mówi Onetowi.

– Moja żona prowadzi małą firmę, gdzie wynajmuje trzy kwatery. Od lat nie podnosiliśmy cen, ale teraz z uwagi na całą sytuację, zdecydowaliśmy się na podwyżkę. Wychodzimy z założenia, że to konsument dokonuje wyboru. Jak mu nie pasuje cena, albo cokolwiek innego, to po prostu nie korzysta z usługi – stwierdził burmistrz Łeby.

– Tak samo jest z restauracjami. Jednego stać na hot doga w Żabce w promocji, a inny pójdzie sobie do droższego lokalu i zamówi jedzenie w dużo wyższej cenie. W końcu chyba chcieliśmy, by to rynek i konsument decydował o wszystkim, prawda? – podsumował samorządowiec.
Czytaj także: "Dziękujemy ci, Jarosławie!". Skiba wygarnął Kaczyńskiemu ceny ryb nad polskim morzem