Morderstwa w sieci. Czy śledczym uda się dopaść seryjnego zabójcę influencerów?
Do sprawy zabójstwa zamordowanej online dziewczyny zostaje przydzielony Arkadiusz Painer z Prokuratury Rejonowej w Kielcach. Nie ma przed sobą łatwego zadania, bo świat technologii, live streamingu i social mediów jest mu zupełnie obcy. Prokurator za pośrednictwem komendanta jednego z miejscowych komisariatów policji kompletuje więc ekipę, która ma wesprzeć go w wyjaśnieniu tej makabrycznej zbrodni.Dziewczyna umierała niemal dwadzieścia minut. Rzężąc i telepiąc się na stole. Obserwowana przez kilka tysięcy subskrybentów. Kilka tysięcy, z których tylko troje zdecydowało się zadzwonić na numer alarmowy. Pozostali byli przekonani, że zrobi to ktoś inny. Oczywiście o ile uwierzyli, że to, co widzą, dzieje się naprawdę. Grupa operacyjno-procesowa dotarła na miejsce dopiero po dwóch godzinach. Tyle zajęło ustalenie, skąd dziewczyna nadawała live. Kiedy policjanci weszli do pomieszczenia, kilkaset osób wciąż było online.
Na czele zespołu dochodzeniowego staje aspirant Dariusz Kryński, dla którego wyrafinowany mord na 21-letniej youtuberce to pierwsze śledztwo w roli prowadzącego. W dotarciu do sprawcy pomagają mu technik kryminalistyki Dorota Kowalska, z którą łączą go skomplikowane relacje osobiste, oraz Maciej Borkowski, młody, bystry, ale nieco zagubiony informatyk z wydziału do walki z cyberprzestępczością.
Zanim czytelnicy poznają odpowiedzi na te kluczowe pytania, przejdą przez rozpędzające się niczym lokomotywa śledztwo, mnóstwo nagłych zwrotów akcji, zagęszczającą się atmosferę zagrożenia, a przede wszystkim świetnie skonstruowaną intrygę. Początkowo lektura sprawia wrażenie, że czeka ich klasyczne dochodzenie po nitce do kłębka, od jednego ospałego przesłuchania do drugiego, jednak z każdym rozdziałem (i trupem) okazuje się, że bohaterowie muszą ścigać ten kłębek, bo poszukiwanie sprawcy zamienia się w grę na czas z mordercą, który w mrocznych zakamarkach internetu czuje się jak ryba w wodzie.
Na uwagę zasługuje styl prowadzenia śledztwa. Narady między członkami zespołu dochodzeniowego, analizującymi dowody i komentującymi dotychczasowe postępy, są bardzo angażujące i czyta się je z przyjemnością. Co warte podkreślenia, śledczy nie są omnibusami, jak ma to miejsce w wielu innych kryminałach o detektywach. Przyznają się do niewiedzy, zdarza się też, że wyciągają błędne wnioski. Tym bardziej że materia, z którą się mierzą, czyli social media i darknet, to dla większości z nich czarna magia.Mężczyzna wydawał się spokojny, jego ruchy były nieco flegmatyczne. Zupełnie jak gdyby nic się nie stało, jak gdyby tuż obok nie umierał człowiek. Wykadrował obraz i zaczął robić zdjęcia. Wydawał się zupełnie niewzruszony, ale to były tylko pozory. Wkładał dużo wysiłku w to, by nad sobą panować, by zachować spokój. Jego palce były barometrem emocji. Drżały lekko mieszaniną strachu i ekscytacji. Podniecenia.
Niewątpliwie ten brak perfekcji nadaje bohaterom realizmu prawdziwych ludzi. Zresztą wykreowane na stronach tej książki postacie autor "wyposażył" w charaktery, za które da się ich autentycznie polubić. Prokurator Painer ma bardzo wyrazistą osobowość i chyba w dobrym tonie byłoby tylko życzyć sobie, by tacy ludzie pracowali w prawdziwej prokuraturze. Aspirant Kryński, na szczęście, nie jest wyzutym z uczuć macho o przerośniętym ego, bo nieraz potrafi okazać troskę o współpracowników. Techniczka kryminalna Kowalska, choć nie kryguje się wyrażać swojego zdania, to nie gra roli stuprocentowej twardzielki. Natomiast informatyk Borkowski okazuje się nieodzownym ogniwem całego teamu, niekiedy zabawnym w tej swojej niepewności.
Nie da się ukryć, że siłą napędową fabuły jest bliski nam wszystkim świat internetu, tu odmalowany w bardzo niepokojących barwach, bo w sposób przyprawiający wręcz o gęsią skórkę. Jak tłumaczy pytany przez nas autor książki, motyw influencerów to dla niego pretekst do rozważań nad tym, jakie możliwości i zagrożenia niesie technologia, do której mamy teraz dostęp i która tak dynamicznie się rozwija.Wszyscy wiedzieli, że robi burze mózgów. Nikt ich jednak tak nie nazywał. Prędzej sabatem, zlotem czarownic czy kręgiem piekieł. Niektórzy jeszcze bardziej kreatywnie. Żartobliwie lub złośliwie, zależnie od tego, jaki stosunek mieli do metod Painera i osób, które wciągał w ten swój krąg i styl pracy. Naturalnie komentowano wszystko po cichu, za plecami, nieoficjalnie. Oficjalnie nikogo te spotkania nie obchodziły. Przynajmniej póki Painer wciąż miał takie wyniki, póki uchodził za specjalistę od najgorszych spraw. Śledczego, którego skuteczność była ważniejsza od ekscentryzmu.
"Podszept" to więc nie tylko klimatyczny kryminał z bardzo dobrze skrojoną historią, intrygującymi postaciami i skłaniającą do dedukcji nienużącą akcją. To również warty wysłuchania głos w sprawie ciemnych stron cyberprzestrzeni, wirtualnego świata, w którym podnoszenie oglądalności do rangi bożka może nieść opłakane skutki. Podobnie jak nieostrożność podczas podróży po meandrach internetu. A czego możemy spodziewać się w przyszłości po autorze "Podszeptu"?Żyjemy w czasach, gdy na każdym kroku towarzyszą nam obiektywy kamer, więc każdy, kto decyduje się popełnić przestępstwo na ulicy, robi to ze świadomością, że może zostać nagrany. Jego wizerunek mogą uwiecznić nie tylko miejski monitoring lub kamery ochrony zamontowane na obiektach, ale przede wszystkim zwykłe osoby, przypadkowi świadkowie, którzy w kilka sekund wyciągną telefony i zaczną nagrywać lub od razu transmitować wydarzenie live.
Również w sieci każdy ruch jest analizowany przez algorytmy i zapisywany na wypadek, gdyby w przyszłości mógł stać się dowodem lub pozwolić uprzedzić przestępstwo. Organy ścigania dysponują więc bronią i technologią, która pozwala im pracować skuteczniej niż kiedykolwiek wcześniej. Dla części przestępców jest to duże utrudnienie, ale dla innych to ogromna szansa.
Technologia jest narzędziem w dostępie, do którego nikt nie jest uprzywilejowany na tyle, by uzyskać niepodważalną przewagę. Tak więc na marginesie kryminalnej historii staram się zachęcić czytelnika, by zastanowił się, jak dalece w dzisiejszych czasach możemy pozostać anonimowi, zatrzeć z sobą ślad i działać w cieniu. Osobną kwestią, podobnie jak w pierwszej części, jest warstwa psychologiczna, a więc pytanie o to, co determinuje nasze postępowanie i co sprawia, że rodzi się w nas zło.
– Choć spoglądam już powoli w stronę innych gatunków, to w najbliższym czasie zamierzam pozostać w konwencji kryminałów i thrillerów. Jako czytelnik nie lubię prostych i miałkich opowiastek, więc nie tworzę ich jako autor. Budując fabułę, staram się, by była intrygująca i wielowymiarowa, ale też, aby miała jakąś wartość dodaną. Mam nadzieję, że czytelnicy, którzy oczekują od książek czegoś więcej, niż tylko łatwej rozrywki, nie będą zawiedzeni – mówi Jacek Łukawski.
Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona Kryminału.