Świeża ryba latem nad Bałtykiem? Wyjaśniamy, dlaczego najczęściej to zwyczajna ściema
Jak wakacje nad morzem to świeża rybka na obiad – myśli wielu wyjeżdżających nad Bałtyk podczas letniego wypoczynku. To jednak często jedynie wakacyjny mit, bo w szczycie sezonu zjesz dorsza, ale... mrożonego. Nie zawsze jest to jednak zła wiadomość.
Jak to jest z tymi rybami?
Zacznijmy od początku. Jakie ryby możemy zjeść nad polskim morzem?- dorsz – mięso białe, soczyste, łagodny smak
- flądra – mięso soczyste, delikatne, lekko maślany smak
- sola – szlachetna, smaczna ryba o delikatnym smaku, mięso jest białe, chude i jędrne
- szprot – mięso jest ścisłe, soczyste, o charakterystycznym, wyrazistym smaku
- turbot – białe mięso o delikatnym smaku
- łosoś bałtycki – tłuste, soczyste mięso koloru pomarańczowo-różowego, ma charakterystyczny, wyrazisty smak, jest trudno dostępne
- śledź
Cezary Aszkiełowicz/Agencja Gazeta
Czytaj więcej: Klienci skarżą się na "paragony grozy" w restauracjach. "Efekt polityki rządu"
Właściciele punktów gastronomicznych, by zyskać klientów, często mówią, że mogą łowić ci, którzy nie wykorzystali limitów – to bzdura. Nikt nie może łowić, porty stoją puste, kutry mogą próbować wypływać po śledzie.
Robert Makłowicz przyznał w rozmowie z INNPoland, że "Bałtyk jest morzem przełowionym, małym, mało słonym" i "większość ryb, które są oferowane w naszych nadmorskich kurortach, po prostu nie pochodzi z Bałtyku".
– Ale jeśli smażalnie mówią, że są tam świeże ryby – a tak naprawdę ich tam nie ma – to można mieć żal do właściciela. To jest kłamstwo – dodał Makłowicz.
Ci, którzy skusili się w wakacje na dorsza nad morzem, zjedli po prostu rybę mrożoną. I to w dodatku najpewniej odłowioną w Atlantyku, czyli taką, którą równie dobrze możemy zjeść na miejscu w domu, kupując ją w markecie. Na dodatek zapewne przepłaconą, bo ceny ryb nad Bałtykiem bywają wywindowane, a te w sklepie... wiadomo.
Zakaz połowu dorsza
Zeszłoroczny protest. Domagali się rekompensat za zakaz połowu dorsza na Bałtyku•Bartosz Bańka/Agencja Gazeta
– Decyzja o zakazie zapewne będzie przedłużana o kolejne lata. To jest jakaś szansa, ku temu żeby ten dorsz się odrodził. Według nas jest to prawidłowa decyzja – mówi Andrzej Antosik, prezes Bałtyckiego Stowarzyszenia Wędkarstwa Morskiego w Darłowie.
Jeśli nie dorsz, to co?
Nad morzem można zjeść morszczuka, łososia czy pangę, jednak te ryby nie będą świeże ze względu na podróż, jaką przebyły z łowiska do smażalni. Łosoś zapewne będzie zakupiony z hodowli norweskich, morszczuk gdzieś z basenu Morza Śródziemnego lub Atlantyku, mintaj z Pacyfiku.Czytaj więcej: Ceny nad Bałtykiem są po prostu "rynkowe". Mielno chce odczarować wakacje nad polskim morzem
Co więc zostaje głodnym ryb turystom? Najlepiej celować we flądrę, śledzia lub szprota. Co do flądry – tych ryb w Bałtyku wciąż jest mnóstwo. Okres ochronny na połów flądry wypada w okresie od lutego do maja. Śledź? W wakacje tak, ale czy turystów to zadowoli?
Najlepiej też podejść do kutrów rybackich. U rybaków mamy pewność, że ryby są na pewno świeże oraz cena będzie na pewno niższa niż w punkcie gastronomicznym.
O dostępność świeżych, niemrożonych ryb, zapytałam jednego z hotelarzy na polskim wybrzeżu, który chciał zachować anonimowość. – Kupujemy dorsza, którego niestety nie wolno łowić – mówi. Skąd go mają? Jest przywożony z Rosji (w lodzie, więc nie jest mrożony) albo złowiony "po cichu". W hotelowej restauracji mają też turbota i węgorza.
I podkreśla, że "jeżeli ryba była mrożona, to atlantycki dorsz będzie smaczniejszy".
– To łosoś – mówi mi, pokazując zdjęcie.
Łosoś•Archiwum prywatne hotelarza
Na koniec więc coś optymistycznego! Co prawda świeżego dorsza nie zjemy, ale przy prawidłowo przebiegającym procesie transportu i przechowywania, ryba, nawet taka, która została złowiona kilka tygodni wcześniej, może być bardzo smaczna. Dlatego, jeśli jesteśmy na wakacjach nad Bałtykiem, możemy się skusić na taką rybę bez zbędnej paniki.