Pierwszy medal dla Polski w Tokio? "Dla mnie igrzyska mogłyby się odbywać nawet w Pcimiu"

Krzysztof Gaweł
Polskie szpadzistki już drugiego dnia igrzysk olimpijskich w Tokio wchodzą do rywalizacji. Biało-Czerwone indywidualnie powalczą o medale w sobotę, a we wtorek wspólnie ruszą do walki o miejsce na podium. – Za nami trudni rok, ale jesteśmy mocne – zapewnia Renata Knapik-Miazga. Jedna z liderek kadry przeżyła śmierć trenera, jej zespół musiał radzić sobie bez ciężko chorej koleżanki, a na koniec awansował w wielkim stylu na igrzyska i może z Japonii przywieźć medal.
Renata Knapik-Miazga i drużyna szpadzistek celują w medal olimpijski w Tokio Fot. archiwum prywatne
Naszej bohaterce nie udało się zakwalifikować na igrzyska w Rio i bardzo przeżyła tamtą porażkę. Po pięciu latach spełni się wreszcie jej olimpijski sen. – Cieszę się bardzo, bo to moje pierwsze igrzyska. W Rio byłam o włos od kwalifikacji, ale przegrałam walkę w finale i to bolało. To była moja jedyna szansa, nasza drużyna nie była wtedy tak mocna – przypomina pochodząca z Tarnowa zawodniczka.

– Teraz przeszkodził nam okres covidowy, już wydawało się, że mamy kwalifikację, aż pojawiła się informacja o przełożeniu igrzysk. Byłyśmy cały czas w reżimie treningowym i startowym, nie było w nas zmęczenia, a drużyna była w zasadzie gotowa do startu. Pracowaliśmy mocno nad tym, żeby być w wysokiej formie – przyznała Renata Knapik-Miazga.

Nasz zespół miał mocno pod górę, a nasza rozmówczyni mocno przeżyła śmierć trenera, który odszedł nagle w lipcu 2020 roku. – Przed nami były jeszcze kwalifikacje indywidualne, a ja jeszcze po drodze straciłam trenera, bo odszedł świętej pamięci trener Piotr Hammer. To był bardzo trudny rok i bardzo ciężki okres. Ale wróciliśmy do treningu, zaczęłam pracować z Radosławem Zawrotniakiem, od którego dostałam duże wsparcie.


– Radek też trenował z panem Piotrem, więc mogliśmy kontynuować wcześniejszą pracę. Taki to był rok, ale jesteśmy już tutaj, gdzie jesteśmy i czekamy na pierwszy start. Koniec przygotowań był mocny, wracamy do świeżości i nie możemy się już doczekać rywalizacji w Tokio – przyznała nasza znakomita szpadzistka.

– W zeszłym roku śmiałam się, że dla mnie igrzyska mogłyby się odbywać nawet w Pcimiu. Te wszystkie ograniczenia i to co dzieje się wokół nie ma dla mnie większego znaczenia. Chciałam, żeby te igrzyska się odbyły. Nie czytałam i nie przejmowałam się plotkami, choć wiem, że sporo było znaków zapytania – nie ukrywa zawodniczka.

– Pomyślałam sobie, że skoro piłkarskie Euro się odbyło, to igrzyska też się odbędą. Mam pozytywne myśli i nastawiam się na dobre walki w Tokio. Na dobrą pracę i na to, żeby zrobić to, co umiem najlepiej. Sytuacja jest wyjątkowa, ale ja mam za sobą setki turniejów i walk. Chcę z pozytywnym nastawieniem wyjść na planszę – uważa niezwykle sympatyczna zawodniczka, jedna z liderek naszej kadry.

Biało-Czerwone wystąpią w Tokio w składzie: Aleksandra Jarecka, Ewa Trzebińska, Renata Knapik-Miazga i Magdalena Piekarska-Twardochel. Są typowane jako faworytki do miejsca na podium. – My możemy tylko na igrzyskach zyskać, dokonałyśmy czegoś wielkiego, mamy drużynę szermierki na igrzyskach. A to jest bardzo trudne i to jest olbrzymi sukces.

– Wykonałyśmy trudne zadanie, które postawiłyśmy sobie kilka lat temu. Jesteśmy w Tokio, turniej będzie bardzo wyrównany, startuje cały światowy top. Pretendentek do medali jest wiele, bardzo istotna będzie dyspozycja dnia, pewnie szczęście. Wygrywałyśmy z rywalkami nie raz, dawałyśmy z siebie wszystko i pracę wykonywałyśmy bardzo ciężką – zapewnia nasza rozmówczyni.

Co jest siłą polskiej kadry szpadzistek? – Każda z nas miała świadomość, że w drużynie jesteśmy mocne i właściwie mamy silną grupę. Wiele dziewczyn miało aspiracje, by zakwalifikować się na igrzyska. Ale wszystkie wiedziałyśmy, że awans w drużynie ma wielką wartość. Rywalizacja o jedno miejsce na igrzyska to jest stres. Dlatego cieszę się, że mamy wysoki ranking i że po drodze do Tokio zaliczyłyśmy tylko kilka porażek, a sporo walk wygrywałyśmy – opowiada nam zawodniczka AZS-u AWF Kraków.

W 2019 roku na zespół spadła jak grom informacja o chorobie Magdaleny Piekarskiej-Twardochel, u której wykryto chłoniaka. Lidera naszej ekipy pokonała chorobę i razem z koleżankami będzie cieszyć się startem w Tokio. – Nasz skład się zmieniał, dziewczyny się zmieniały, ale miałyśmy komfort, by sprawdzać inne warianty personalne. Były kontuzje czy inne problemy, ale i tak osiągałyśmy dobre wyniki.

– Jak w sytuacji, gdy okazało się, że Magdalena Pierkarska-Twardochel ma chłoniaka. I w osłabieniu wygrałyśmy Puchar Świata, co było zapowiedzią naszej dobrej formy. Magda była wyłączona półtorej roku z rywalizacji, a nam udało się jeszcze wywalczyć wicemistrzostwo Europy. To pokazuje siłę tej grupy – uważa Renata Knapik-Miazga.

Czy zahartowane w bojach i odporne na przeciwności szpadzistki mają świadomość swojej siły i sportowej klasy? – Droga na igrzyska od początku była trudna, bo już turniej w Dubaju był bardzo ciężki. W ćwierćfinale spotkałyśmy się z Estonią, z którą zawsze walczy się nam ciężko. To było wyzwanie, ale wygrałyśmy ten mecz zdecydowanie, bo paroma trafeniami. Naszą siłą jest spokój, nie mamy w trakcie meczu ciśnienia w drużynie. Walczymy zadanie po zadaniu, nawet jak komuś powinie się noga – mówi Renata Knapik-Miazga.

Co jest największym atutem zespołu? – Nie podpalamy się, myślimy tylko o następnych trafieniach. Każda z nas koncentruje się na swoich zadaniach i to jest nasza siła. Mam nadzieję, że zdrowie nam dopisze, bo jak jesteśmy w formie, to rywalki nie mogą się do nas dobrać. Jesteśmy w dobrej formie, mam nadzieję że ta intensywna praca w ostatnich latach zaprocentuje – dodaje nasza rozmówczyni.

W sobotę indywidualne walki stoczą Aleksandra Jarecka, Ewa Trzebińska oraz Renata Knapik-Miazga. We wtorek nasz zespół stawi czoła Estonii w drodze do strefy medalowej. – Jesteśmy w Tokio atakować, a nie bronić pozycji. Medali nie rozdają za ranking, nasza droga była długa, a każde zwycięstwo na wagę złota. Nie jesteśmy tymi wygranymi nasycone, każda nas cieszyła, gdy słuchałyśmy Mazurka Dąbrowskiego – zapewnia tarnowianka.

– Ale na drugi dzień wstawałyśmy rano i wiedziałyśmy, jaki jest nasz cel i co jest przed nami. Ja zawsze skupiam się na pozytywnych myślach, wiem że są obostrzenia, ale to wszystko groźnie brzmi. Jesteśmy gotowe, a poziom jest naprawdę wysoki. Mamy jednak na koncie zwycięskie walki i każda kolejna walka będzie dla nas o wszystko – kończy Renata Knapik-Miazga.

Więcej informacji na temat igrzysk olimpijskich w Tokio znajdziesz w naTemat. Jesteśmy #GotowiNaTokio.
Czytaj także: Najwybitniejszy polski olimpijczyk dla naTemat.pl: pamiętajmy o tym, co oznaczają igrzyska

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut