Przepisy ważniejsze od złota. Przykry gest wobec złotej sztafety Biało-Czerwonych

Maciej Piasecki
Czwórka a nie siódemka złotych członków sztafety mieszanej 4x400 m mogła cieszyć się podczas niedzielnej dekoracji medalowej w Tokio. Przepisy są jednoznaczne, na podium stanęli tylko finaliści. Reszta polskiego zespołu została potraktowana w Japonii tak, jak... nie powinno się traktować mistrzów olimpijskich.
Nasza złota siódemka ze sztafety mieszanej 4x400 m przez olimpijską areną, gdzie okazali się najlepsi Fot. Twitter/@PKOL_pl
Polacy w składzie: Justyna Święty-Ersetic, Natalia Kaczmarek, Kajetan Duszyński oraz Karol Zalewski odebrali złote krążki w niedzielny poranek.

Złota drużyna to również trójka, która wygrała bieg eliminacyjny (plus Duszyński), czyli: Małgorzata Hołub-Kowalik, Iga Baumgart-Witan i Dariusz Kowaluk.

- Chcieliśmy bardzo, żeby Gosia, Iga i Darek wyszli z nami na podium. Niestety nie mogli, ale śpiewali razem hymn, byliśmy razem - przyznała z medalem na szyi Kaczmarek.

Trójka, która nie wzięła udziału w finale oraz trenerzy Aleksander Matusiński i Marek Rożej, oglądali ceremonię medalową z... trybuny medialnej, będącej najbliżej podium.


Japońskie służby porządkowe i wolontariusze nie chciały tam wpuścić równie ważnej części drużyny, co ta będąca na podium.

Tłumaczenia polskiej drużyny początkowo nic nie dawały. Przepis jest przepis, niezależnie od tego, z kim ma się do czynienia. Podobno zrobiono zdjęcia akredytacji sportowców, kto wie, czy nie zostaną wyciągnięte jakieś dalsze konsekwencje.

Trzeba przyznać, to bardzo przykre zachowanie ze strony organizatorów.

Źródło: Sport.pl
Czytaj także: Mazurek Dąbrowskiego na Stadionie Olimpijskim w Tokio. Piękny gest biegaczy, nie kryli łez

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut