Uczestnicy akcji na białoruskiej granicy o przecinaniu drutów. "To był trochę akt desperacji"

Zuzanna Tomaszewicz
W zeszłą niedzielę w sieci pojawiły się informacje o grupie aktywistów, którzy cięli zasieki ustawione na granicy polsko-białoruskiej blokujące przejście uchodźcom z Afganistanu. Dziś briefing prasowy zorganizowali uczestnicy akcji, którzy przyznali, że działali w akcie desperacji.
Uczestnicy akcji przecinania drutów na granicy polsko-białoruskiej zabrali głos. Fot. Jakub Kaminski / East News
– Nasza akcja miała charakter symboliczny. Nasze przecięcie drutów na granicy było trochę aktem desperacji – przyznała Zuzanna Lesiak z Fundacji The Hope Project Polska. Aktywistom postawiono zarzuty za niszczenie mienia, co wiąże się z karą do pięciu lat więzienia. Jak sami stwierdzili, nie działali z błahych powodów, a w obronie praw człowieka.

– Dzisiaj cieszę się i jestem dumny z tego, że mogłem wesprzeć polską młodzież. Choć nie jestem osobą wierzącą, to z dumą wziąłem udział w akcji przecięcia drutów. Dziwię się, że spora część ludzi mających siebie za katolików, dzisiaj przed tymi uchodźcami stawia zasieki na granicy. To jest hańba dla rządu i hańba dla osób, które go wspomagają – powiedział Grzegorz Antoszewski, kapitan rezerwy Wojska Polskiego.


W czwartek prezydent Andrzej Duda przychylił się do wniosku rządu o stan wyjątkowy i podpisał rozporządzenie. Późnym wieczorem w Dzienniku Ustaw pojawiła się jego treść, w której zobaczyliśmy wspomniane ograniczenia.

Do wspomnianych w dokumencie 183 miejscowości nie wjadą ani aktywiści, ani dziennikarze. Rzecz jasna, obostrzenia nie dotyczą także służb mundurowych i medycznych, które pełnia służbę lub podejmują interwencję na tym obszarze oraz osób, które jadą na przejście graniczne w celu przekroczenia granicy.
Czytaj także: Zero imprez, zero osób z zewnątrz, zero mediów. Tak wygląda stan wyjątkowy na granicy z Białorusią

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut