Jest 400 mężczyzn chorych na raka prostaty, którzy czekają na przerzuty… Bez nich nie będą leczeni

Anna Kaczmarek
To wydaje się niemożliwe, a jednak jest prawdziwe. Otóż w Polsce ok. 400 mężczyzn, chorych na raka prostaty, czeka aż pojawią się u nich przerzuty nowotworu. Wydaja się to zupełnie niedorzeczne, niebezpieczne i zupełnie niezrozumiałe. Jednak jest w tym logika - otóż jeśli ci pacjenci będą mieli przerzuty, to będą leczeni, a oni na to leczenie czekają.
W Polsce ok. 400 mężczyzn czeka aż będzie miało przerzuty raka prostaty. Wtedy dopiero będą leczeni. Fot. 123rf
Oczywiście można im podać odpowiednie leki przed wystąpieniem przerzutów nowotworu i tym samym oddalić perspektywę rozsiania choroby. Niestety nie w Polsce. W naszym kraju takiego logicznego postępowania urzędnicy nie przewidują. Nie jest ono finansowane.

Rak prostaty to najczęściej występujący nowotwór u mężczyzn. Rocznie w Polsce rozpoznawanych jest 16 tysięcy nowych zachorowań i dochodzi do około 5,5 tysiąca zgonów. Spośród sześciu krajów o największej liczbie mieszkańców w Unii Europejskiej, jesteśmy jedynym, w którym śmiertelność z powodu raka prostaty nie spada, a rośnie. Niemal 70 proc. chorych to pacjenci powyżej 65. roku życia, ale rak prostaty coraz częściej dotyka aktywnych zawodowo i społecznie mężczyzn, poniżej 50. roku życia.

Czym wcześniej, tym lepiej


Jednak zacznijmy od początku. W raku prostaty, tak jak w przypadku większości nowotworów, wczesne wykrycie i rozpoczęcie leczenia ma ogromne znaczenie.

– W raku prostaty, podobnie jak w przypadku innych nowotworów, szybka diagnoza i dostęp do skutecznej terapii chirurgicznej i farmakologicznej to kluczowe elementy skutecznego leczenia – podkreślał dr n. med. Jakub Gierczyński, ekspert systemu ochrony zdrowia podczas spotkania prasowego "Czy w leczeniu raka prostaty osiągnęliśmy już wszystko? Perspektywa kliniczna i systemowa”.


Jeśli choroba zostanie wykryta odpowiednio wcześnie, terapia opiera się na leczeniu radykalnym, metodami chirurgicznymi lub radioterapii.

U części chorych trzeba zastosować leczenie hormonalne o działaniu kastracyjnym. Taką terapię stosuje się, ponieważ do rozwoju raka prostaty przyczynia się testosteron. Jednak u części pacjentów nowotwór staje się oporny na to leczenie i mimo braku "produkcji” testosteronu przez organizm, choroba zaczyna postępować. Mówimy wtedy o nowotworze gruczołu krokowego odpornym na leczenie kastracyjne. Wtedy wielu chorych zaczyna mieć przerzuty nowotworu.

Bez przerzutów, bez leczenia


Jednak nie u wszystkich takie przerzuty udaje się wychwycić, mimo przeprowadzanych badań. Jedynym objawem postępu choroby jest rosnące stężenie PSA w surowicy krwi. Pacjenci z tej grupy to tzw. pacjenci M0 (M zero). W Polsce z powodu braku stwierdzenia przerzutów, nie mają możliwości leczenia, choć w ciągu ostatnich lat pojawiły się skuteczne formy terapii dla tej grupy chorych.

– Tych pacjentów jest kilkuset. Wiszą w próżni i czekają na przerzuty. Wtedy paradoksalnie oddychają z ulgą, bo otrzymają leczenie. Wszystkie światowe towarzystwa zalecają, żeby pacjenci M0 dostawali tego typu leczenie – tłumaczy prof. Piotr Radziszewski, urolog, kierownik Kliniki Urologii Ogólnej, Onkologicznej i Czynnościowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Co ważne, ci chorzy są zwykle w dobrej kondycji, pracują zawodowo, realizują się rodzinnie i społecznie. Skuteczne leczenia pomogło by im zachować te wszystkie aktywności. Pacjenci z nowotworem gruczołu krokowego opornym na leczenie kastracyjne to mężczyźni, którzy oczywiście zdają sobie sprawę z tego, że chorują ale nie czują się chorzy.

– Zaoferowanie im leczenia skutecznego i dobrze tolerowanego, jakim jest nowoczesna hormonoterapia, pozostaje kwestią najistotniejszą. Celem leczenia jest odsunięcie w czasie pojawienia się przerzutów nowotworowych - równoznaczne z opóźnieniem momentu, w którym poczucie choroby stanie się faktem.

Bowiem to przerzuty będą już generowały objawy związane z rozsiewem i zagrażały bezpieczeństwu oraz życiu chorego – mówi dr hab. Jakub Żołnierek, onkolog kliniczny z Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie.

I dodaje: – Wiemy, że nowoczesne leki antyandrogenowe mogłyby znakomicie kontrolować rozwój choroby. Efektem wykorzystania ich w leczeniu tej grupy pacjentów jest wydłużenie czasu do ujawnienia się przerzutów nowotworowych o ok. dwa lata w stosunku do obecnie dostępnych leków, a w konsekwencji czasu całkowitego przeżycia.

Pozorne oszczędności


Jak nie wiadomo o co chodzi, to oczywiście chodzi o pieniądze. Jednak w tym przypadku "oszczędności” nie dość, że są bezduszne, to jeszcze iluzoryczne. System ochrony zdrowia straci dużo więcej na leczenie przerzutów raka, które pojawią się szybciej niż wyda na leki, które opóźnią postęp choroby.

Dodatkowo postęp choroby to też większe wydatki ZUS na zwolnienia lekarskie i renty. Z powodu raka prostaty w 2020 roku ZUS odnotował 432 tys. dni absencji chorobowej, orzeczono 485 pierwszorazowych rent i 1000 ponownych.
Dr n. med. Jakub Gierczyński
Ekspert systemu ochrony zdrowia

Rak prostaty u mężczyzn generuje olbrzymi odsetek inwalidztwa i wczesnego wypadania z ról społecznych. To nie tylko praca, ale również bycie aktywnym rodzinnie i społecznie.

Urolodzy są zgodni, że nie podjęcie skutecznego leczenia u mężczyzn chorych na raka prostaty opornego na kastrację bez stwierdzonych przerzutów, to bardzo zły pomysł.

Już w 2019 roku Europejskie Towarzystwo Urologiczne rekomendowało rozpoczęcie terapii nowoczesnymi lekami antyandrogenowymi, w szczególności u chorych z wysokim ryzykiem rozwoju przerzutów. Również̇ standardy Polskiego Towarzystwa Urologicznego zawierają̨ takie wytyczne. Podobne stanowisko przedstawia amerykańska National Comprehensive Cancer Network (NCCN).

Specjaliści wskazują na pilną potrzebę zmian w programach lekowych, z których korzystają mężczyźni chorzy na raka prostaty. Trzeba je dostosować do nowych wytycznych i zoptymalizować poprzez włączenie nowych leków.

Jak wskazują, zmiany te nie będą dotkliwe finansowo dla systemu ochrony zdrowia, choćby dlatego, że lek traci ochronę patentową i pojawią się jego tańsze odpowiedniki. Włączenie 400 chorych na raka prostaty opornego na kastrację bez ujawnionych przerzutów do tych programów, zwyczajnie się opłaca. Nie tylko dla chorych ale też dla systemu.

Życie bez przerzutów jest zwyczajnie lepsze


Jak wskazuje prof. Maciej Krzakowski, krajowy konsultant ds. onkologii opóźnienie powstania przerzutów u chorych na raka gruczołu krokowego pozwala na utrzymanie zadowalającej jakości życia i zachowanie możliwości wypełniania funkcji społecznych (w tym aktywności zawodowych).

Zdaniem profesora, utrzymanie dobrego stanu zdrowia bez cech rozsiewu raka gruczołu krokowego w stadium oporności na kastrację może mieć znaczenie pod względem ekonomicznym, ponieważ chorzy nie będą przez dłuższy czas wymagali bardziej agresywnego postępowania i rokowanie będzie lepsze.

Profesor Krzakowski uważa też, że zapewnienie kompleksowości postępowania oraz uzasadniające wcześniejsze korzystanie z możliwości związanych z wczesnym stosowaniem nowoczesnych inhibitorów receptorów androgenowych - powinny mieć istotne znaczenie w dyskusji nad tworzeniem modelu opieki onkologicznej w naszym kraju.

Czytaj także:
Czytaj także: https://natemat.pl/zdrowie/312969,rak-prostaty-atakuje-coraz-mlodszych-mezczyzn-panowie-badajcie-sie