Płatne akcje TOPR nie muszą być batem na turystów. Na Słowacji taki system nie zawsze się sprawdza

Marcin Szkodziński
Turyści wybierający się w Tatry wpadają na bardzo różne pomysły podczas zdobywania górskich szczytów. Część z nich jest tak nieodpowiedzialna, że ryzykują nie tylko swoim zdrowiem i życiem, ale także ratowników, którzy wzywani są na pomoc. Przy skrajnie nieodpowiedzialnych zachowaniach ratowanych osób podnoszony jest temat kar lub opłat za akcje ratunkowe, tak jak jest to na Słowacji. Tylko że system naszego sąsiada nie jest idealny.
Śmigłowiec Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego po akcji. fot. Marcin Szkodziński
Zachowanie części turystów, który wybierają się na górską wycieczkę w Tatry, zupełnie odbiega od zdrowego rozsądku. Klapki, sandały, bose stopy oraz strój kąpielowy w zimie stają się coraz częściej spotykanym zjawiskiem, na które zdroworozsądkowi turyści szeroko otwierają oczy ze zdumienia.

Niestety zazwyczaj po takich wyczynach w górach do akcji wkracza Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe lub Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Niezależnie, kto uda się na pomoc, przez czyjąś lekkomyślność ratujący muszą często narażać swoje zdrowie, a nawet życie.

Pijani i niemal goli zdobywają Tatry

Miłośników tatrzańskich wypraw ostatnimi czasy bulwersują doniesienia o skrajnej nieodpowiedzialności na szlakach. Tylko w tym roku ratownicy TOPR przez całą noc sprowadzali czterech mężczyzn, którzy na Orlą Perć wybrali się w krótkich spodenkach przy temperaturze bliskiej zeru stopni Celsjusza.


Kolejnym przykładem nieodpowiedzialnego zachowania był mężczyzna, który upił się na Czerwonych Wierchach. Chwiejnym krokiem chciał schodzić z Małołączniaka na Przysłop Miętusi. W porę zatrzymali go inni turyści, którzy wezwali TOPR na pomoc. Agresywny i pijany mężczyzna śmigłowcem został przetransportowany do Zakopanego, gdzie czekała na niego policja.

Po każdym takim incydencie pojawiają się głosy, że ci ludzie powinni ponieść karę w postaci opłacenia kosztów akcji ratunkowej.

W Polsce ratownictwo jest bezpłatne

– Całe ratownictwo w Polsce jest bezpłatne. Tak samo jak policja czy karetka ratuje pijanego, to też jest bezpłatne. Tak to jest skonstruowane – mówi Jan Krzysztof, naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Brak opłat za pomoc ze strony służb ratunkowych jest niezależny od zachowania osoby poszkodowanej. Inaczej już wyglądają kwestie leczenia.

Pieniądze niezbędne do przeprowadzenia akcji ratunkowej w Tatrach pozyskiwane są z różnych źródeł. Ok. 60-70 proc. budżetu TOPR pochodzi z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. 15 proc. budżetu pochodzi ze sprzedanych biletów wstępu do TPN. Pozostałe fundusze pochodzą od darczyńców wpłacających bezpośrednio lub poprzez Fundację TOPR, a także od sponsorów.
Czytaj także: 40 tysięcy złotych przychodu dziennie. Najlepszy biznes pod Tatrami to nie hotel czy restauracja
Warto wiedzieć, że wprowadzenie opłat za akcje ratunkowe w górach mogłoby pozbawić TOPR finansowania ze środków ministerialnych.

Na Słowacji akcje ratunkowe są płatne, jednak ściągalność należności nie należy do łatwych

Zwolennicy karania turystów, którzy przez swoją lekkomyślność muszą wzywać TOPR na pomoc, jako przykład podają Słowację i Horską Zachranną Służbę (słowacki odpowiednik TOPR). Niestety, u naszych południowych sąsiadów sytuacja pod względem ściągalności opłat za akcje ratunkowe i finansowania jest na znacznie niższym poziomie niż w Polsce.

– 15 proc. z biletów wstępu, które turyści płacą wchodząc na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego, jest większą kwotą, niż ta, którą z ubezpieczeń pozyskują Słowacy – zaznacza Jan Krzysztof.

Nie wszystkie akcje ratunkowe na Słowacji są płatne


Turyści wybierający się w Tatry słowackie bardzo często rozważają zakup dodatkowego ubezpieczenia. Okazuje się jednak, że nie wszystkie akcje w górach u naszych południowych sąsiadów są płatne.

– Jeżeli nastąpiła śmierć lub pomocy potrzebuje osoba niepełnosprawna, to nie ma opłaty za akcję ratunkową – mówi Jan Krzysztof. Podobnie za akcje ratunkowe nie będą płaciły osoby, które nie ukończyły 18-tego roku życia.

Opłat za akcję ratunkową nie będą także uiszczać turyści, którzy śmigłowcem zostali ewakuowani z gór. W tym przypadku wystarczy zwykłe ubezpieczenie. Sytuacja jednak zmienia się, jeżeli oprócz śmigłowca na pomoc wyruszyli ratownicy HZS.

Koszt akcji ratunkowej w Tatrach słowackich uzależniony jest od różnych czynników. Wszystko zależy od tego, ilu ratowników brało udział w akcji, ile ona trwała, a także ile było interwencji w roku poprzedzającym, na podstawie których wyliczana jest średnia opłata za godzinę pracy ratownika. Pojawiają się jednak rachunki sięgające tysięcy Euro.

Turyści domagają się sprawiedliwości i kar finansowych

W mediach społecznościowych pod wpisami informującymi o okolicznościach, w których doszło do konieczności wezwania pomocy, bardzo często pojawiają się wpisy, że osoby ratowane powinny ponieść konsekwencje swojej ignorancji do gór. Wypowiedzi najczęściej dotyczą pokrycia kosztów akcji ratunkowej, za którą płacą wszyscy podatnicy.
Czytaj także: Koszmar na Giewoncie naznaczył ich na zawsze. "Zamiast łez w oczach miała krople krwi"
Zdarzają się jednak takie sytuacje, gdzie do wypadku dochodzi poza szlakiem. Wówczas turyści dzwonią oraz wysyłają maile do Tatrzańskiego Parku Narodowego i Straży TPN z doniesieniem o niestosowaniu się do regulaminu parku. Jeden z zapisów zabrania schodzenia ze szklaku, za co grozi mandat. Kwota mandatu, która może być nałożona przez Straż TPN, to maksymalnie 500 zł, co jest nieadekwatne do kosztów akcji ratunkowych, nie wliczając zagrożenia dla zdrowia i życia ratowników.