Księżna Diana na skraju załamania nerwowego. "Spencer" to dramat o utracie własnego ja

Maja Mikołajczyk
Chociaż dramat Pabla Larraína grany jest przede wszystkim na ekranach multipleksów, "Spencer" nie jest typową biografią w hollywoodzkim stylu – mniej w nim akcji, a więcej medytacji nad cierpieniem księżnej Diany.
"Spencer" – recenzja filmu o Księżnej Dianie. Fot. East News/ kadr z filmu "Spencer"

Boże narodzenie z piekła rodem

Księżna Diana przyjeżdża spóźniona na Wigilię Bożego Narodzenia. Podczas obchodów świąt w rodzinie królewskiej nie ma miejsca na spontaniczną celebrację – wszystko jest starannie zaplanowane, łącznie z kreacjami Diany na każdą porę dnia.


Każda minuta spędzona w świecie sztywnych zasad i protokołów Windsorów jest dla księżnej torturą. Ponadto, jej małżeństwo od dawna jest fikcją – książę Karol już nie kryje się z tym, że swoje serce oddał nie jej, a Camilli Parker Bowles. Smutny uśmiech Diany przestaje być wystarczającą zasłoną dymną – wszyscy widzą, że z jej stanem psychicznym jest coraz gorzej.

Księżna zaczyna dojrzewać do myśli, że jedynym ratunkiem dla niej jest opuszczenie odbierającej jej oddech niczym gorset rodziny królewskiej.
Księżna Diana (Kristen Stewart) dusiła się w gorsecie sztywnych zasad brytyjskich royalsów.Fot. kadr z filmu "Spencer"

Kobieta na skraju załamania nerwowego

"Spencer" w sposób absolutny skupia się na Księżnej Dianie, cała reszta postaci stanowi właściwie tło dla uchwycenia jej dramatu. Można się zdziwić naprawdę niewielką liczbą interakcji księżnej z członkami brytyjskiej rodziny królewską, którzy mniej przypominają żywych bohaterów, a bardziej symbol zniewolenia Diany.

Ciepłe relacje łączą ją jedynie z jej synami. Zabawa czy rozmowa z nimi to właściwie jedyne chwile, które wywołują na twarzy Lady Di szczery uśmiech. Znamienne jest też to, że na więcej szczerości i zrozumienia księżna może liczyć w rozmowie ze służbą niż z brytyjskimi royalsami.

Tracącej poczucie własnego ja Dianie w odzyskaniu siebie pomaga zwrócenie się ku swojemu dawnemu życiu i tożsamości. W ściągniętej ze stracha na wróble starej kurtce ojca ma siłę, by przeciwstawić się księciu Karolowi, a wizyta w zamkniętym na cztery spusty rodzinnym domu pomaga jej w uwolnieniu się wszystkich złudzeń dotyczących jej życia wśród brytyjskich royalsów.

Dramat Diany wyraźnie opiera się właśnie na tym, że pomimo arystokratycznego pochodzenia nie pasuje do świata sztywnych królewskich protokołów – jej naturalnie żywiołowa i pełna wigoru osobowość w takim środowisku powoli, lecz boleśnie obumiera.

Cudowna Kristen Stewart

Zrobienie z filmu one-woman show nie udałoby się, gdyby nie rewelacyjna w swojej roli Kristen Stewart, która tym występem powinna udowodnić nawet niedowiarkom, że nie jest już tym operującym na jednej minie podlotkiem ze "Zmierzchu".

Nie tylko jej szeroko komentowane podobieństwo do Królowej ludzki serc sprawia, że jej Diana jest autentyczna. Stewart udało się ze wszystkimi subtelnościami sportretować kobietę (często płynnie przechodząc od płaczu do euforii), która choć jedną nogą stoi nad przepaścią, jeszcze nie utraciła nadziei i radości życia.
Kristen Stewart jako Księżna Diana w filmie "Spencer".Fot. kadr z filmu "Spencer"

"Spencer" – oniryczny dramat bez hollywoodzkiego blichtru

Atmosfera w "Spencer" od samego początku jest gęsta niczym mgła, która spowija znaczną część kadrów. Sprawia to, że film momentami ogląda się nie jak dramat, a jak thriller psychologiczny – niektóre z onirycznych scen, dziejących się jedynie w głowie Diany sprawdziłyby się zresztą w tej konwencji doskonale.

W wygenerowaniu tak wysokiego napięcia pomogła ścieżka dźwiękowa, przeplatająca melancholijną muzykę klasyczną z rozedrganym niczym psychika Diany jazzem. Biografia księżnej Diany Pablo Larraína audiowizualnie w ogóle ma w sobie coś przejmującego i przy swojej kameralności – spektakularnego.

Jeśli chodzi o barwy, twórcy operowali na dość przytłumionej kolorystyce, korespondującej z refleksyjnym duchem filmu. Bardzo często świat pokazywany był za pomocą przestrzennych i doskonale zagospodarowanych kadrów, na których tło bohaterowie czasami niejako dokonywali wtargnięcia – często zresztą świetnie zainscenizowanego. Pablo Larraín to reżyser bardziej niszowy niż hollywoodzki i taka jest też biografia księżnej Diana jego autorstwa – niedosłowna, a bardziej metaforyczna, momentami nawet uderzająca treścią i obrazem w oniryczne tony.

Ten bardzo osobisty dramat psychologiczny oparty na życiu jednej z ikon schyłku XX wieku porusza zarówno zmysły, jak i serca, opowiadając tragiczną historię o utracie własnego ja za pomocą wyrafinowanej i autorskiej estetyki Larraína.

"Spencer" to moje prywatne zaskoczenie tego roku – nie typowałam go jako jednego ze swoich tegorocznych faworytów, a tymczasem okazał się filmem zachwycającym pod każdym względem i mającym szansę na wysokie miejsce w moim osobistym rankingu najlepszych filmów 2021 roku.
Czytaj także: Klątwa Joanny Opozdy. Byłam na głośnym filmie "Brigitte Bardot Cudowna", w którym zagrała ikonę

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut